MARKI MEDIOWE, KTÓRE ZA PIS ZACHOROWAŁY I ICH RATOWANIE BĘDZIE NAJTRUDNIEJSZE

Trójka uwierała PiS najbardziej, bo była inteligencka. Polska Press – bo należała do niemieckiej spółki. Obie marki ucierpiały (fot. Piotr Molęcki/East News)

Osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy to także osiem lat jej zmagania się z mediami. Potyczki czysto ideowe kończyły się niekiedy na konkretnych posunięciach kadrowych i biznesowych. Niektóre marki mediowe mocno ucierpiały, a może nawet poległy.

Władza ostro walczyła z mediami, które nie były jej przychylne i mocno wspierała te, które powielały jej propagandę. Wystarczy wspomnieć ogromne przychody z reklam płynące ze spółek Skarbu Państwa do prorządowych mediów (i brak takich kontraktów z tzw. mediami opozycyjnymi), pomysł z podatkiem od reklam czy lex TVN. Kilka marek mediowych tego czasu nie przetrwało – w każdym razie nie przetrwały w zdrowiu.

Radiowa Trójka oraz Jedynka

Trójka uwierała PiS najbardziej. Jako inteligenckie radio słuchane w dużych miastach, z wyraźnym akcentem publicystycznym i politycznym, było najważniejszym celem władzy od 2015 roku. Nie był to jednorazowy atak, naciski trwały długo: zmieniano kierownictwo, delegowano do zespołu partyjnych agitatorów, zmieniano ramówkę. Jedna z istotniejszych bitew rozegrała się – i tego raczej nikt się nie spodziewał – o listę przebojów i piosenkę Kazika, która nie powinna wygrać, bo nie podobała się władzy.

Czytaj dalej

SAGA RODU DONDALSKICH – NOWA KSIĄŻKA MARKA KSIĄŻKA

Zaraz po wyborach nasz kolega z Olsztyna miał premierę swojej nowej książki, reportażu biograficznego „Na strunach życia. Saga rodu Dondalskich”.

Jest to monografia znanego nie tylko w Olsztynie muzycznego rodu, który wywodzi się z Bydgoszczy, gdzie jeszcze przed wojną w orkiestrze wojskowej zaczynał elew Jan Dondalski. Gdy w 1944 roku poszedł z I Armią Wojska Polskiego zdobywać Berlin, w mieście nad Brdą urodził się jego syn, też Jan, choć częściej zwany Januszem.

Chłopiec wykazywał smykałkę do gry na skrzypcach i jeszcze jako uczeń średniej szkoły muzycznej dostał etat w Filharmonii Pomorskiej. Tam poznał o 5 lat młodszą Marię, perkusistkę, z którą wkrótce wziął ślub i zamieszkali w domu jej rodziców. W poszukiwaniu lepszych warunków do życia, wywędrowali do Koszalina, ale po urodzeniu się pierwszej córki Katarzyny, gdy nie otrzymali obiecanego mieszkania, przywędrowali do Olsztyna. Tutaj poszukiwano młodych, zdolnych muzyków i – co ważniejsze – przydzielano im mieszkania, bo ówczesna władza dbała o komfort socjalny artystów.

Był rok 1975, a wkrótce Janusz został koncertmistrzem, którym był wiele lat, a w tym czasie tworzył pierwszą „Solidarność” w filharmonii, założył przy niej orkiestrę salonową, trochę dorabiał na zagranicznych kontraktach, bo rodzina się rozrastała: w 1980 roku urodził się Natan, potem Monika i Maksym.

Czytaj dalej