Ta szopka nie daje Ci wyboru, choć wybory były też niezłą szopką!
Słychać śpiew chóru – mieszanego, a trochę i zmieszanego:
„Do szopy, hej pasterze, do szopy, bo tam cud…”
Wchodzi Narrator – tu trafna uwaga, a do tego szczera, z rysów przypomina red. Lesława Millera:
Co słyszę, kto tak omamił nam lud,
że szopkę z wyborami uważa się za cud?
Chór – trochę wyłamując się z chóru powszechnego (nie mylić z katolickim!):
My nie jesteśmy chór od powtarzania bzdur.
Na bezimienną masę dziś polityk liczy,
I komisję, co głosy niedokładnie zliczy.
Choć od czasów komuny zmądrzał polski lud,
Dwa i dwa pięć bywa – i to był ten cud!
Narrator:
W Europie rzecz rzadka, Polska specyfika,
Że po wyborach zbiorcza statystyka fika.
I czy to IV RP, czy komuny zręby,
Rzadko „wybaczcie” padnie z polityków gęby.
Jak uczy historia, to raz miał odwagę
warchoł poseł. Wrzasnął „veto” i czmychnął na Pragę.
Dziś się za „kontynuacją” werbuje ulicę,
Po czym zmienia Warszawę… na Belgii stolicę!
Pojawia się ludzkowładczy były premier Donald Tusk:
Ja słucham europosłów, nie Niemca, czy Ruska.
Niech się dzieje w Europie święta wola Tuska!
Chór (zachwycony) śpiewa na każdą melodię, byle była „gloria”:
Chwała na wysokości, chwała na wysokości… (po przerwie, niepewnie) …a pokój?
Nie znajdując odpowiedzi, zmieszany chór mieszany, opuszcza miejsce występku (występek = mały występ). Pojawia się Narrator:
Wybór prezydenta, to nie wybór miss,
Przepadła więc w wyborach kandydatka z PiS.
Choć wysoko zaszła Stachowiak – Różecka,
Wygrał ten, którego Wrocław zna od dziecka.
Wygrał Rafał, który – tu pointa krótka,
Zrobił Mirosławę … hmmm, po prostu w DUTKA!
Wchodzi prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz:
Dzięki za uznanie Panowie i Panie
Wieczne niechaj będzie me urzędowanie.
Ciągle w górę! Jak? – nie będę skryty,
Za tort – wstąpiłem do „Wrocka” ELITY!
Zdyszany chór wpada na scenę:
Musimy tu poprawić pana Prezydenta,
Bo prawda dla polityków, nie zawsze rzecz święta.
Swoją mówkę mógłby wygłosić na nowo,
Wszedł na j u b i l e u s z ELITY (z tortem),
jak doniosło„Słowo”!
Pojawia się prof. Jan Miodek:
Słowo rzecz doniosła, zwłaszcza, gdy jest nośne,
Chociaż gdy za głośne, bywa też nieznośne.
Filolog zatem, jasno to wynika,
Nie może konkurentem być dla polityka.
I ja także – nie będę tu skryty
Choć bez tortu, wszedłem do ELITY!
Chór:
Słowo czyni człowieka,
na „Słowo” czytelnik czeka.
Cieszmy się że wciąż na nowo
Walczy profesor Miodek o godne polskie słowo.
Narrator, w uzupełnieniu, kończąc pisanie tekstu o wrocławskiej ELICIE i Profesorze:
Do wrocławskiej elity śpiewając wszedł honorowo,
Daję na to me „Odrodzone Polskie Słowo”!
Pojawiają się filary kabaretu „Elita”: Jerzy Skoczylas, Leszek Niedzielski i Stanisław Szelc:
Ciągle o ELICIE, ani słowa o nas?
Dziwnie elitarnie wygląda ta strona.
Wnosimy poprawkę, czy ktoś będzie zły,
czy nie, ELITA – to my!
Wie każdy, od 45 lat
ELITA zmienia Wrocław, Polskę, świat!
Chór, trochę zaskoczony:
Słowo łączy, słowo dzieli,
nastąpiło w Polsce pomieszanie elit!
Z lewej strony wchodzi samotny Radosław Mołoń, były wicemarszałek województwa dolnośląskiego:
Armia pozostała, choć nie ma marszałka.
Z wyborczej taktyki należy się pałka,
Choć dobrze wiedziałem, czego w życiu chcę.
SL pozostało, ja dostałem w D!
Chór i Narrator, rzadko kiedy tak zgodni:
Wyborca z centrum i z prawa, gdy on skręcał z lewa,
Przestajesz pełnić urząd, gdy pycha cię zalewa.
Narrator:
Za to kupony od poprawności politycznej obcina
Grzegorz Schetyna, Grzegorz Schetyna!
Dzielące kontynent zasypać chce wykopy
Tworzy „Nowy pakt dla Europy”.
Na salonach świata błyszczeć zaczyna
Grzegorz Schetyna, Grzegorz Schetyna!
Znów Polska będzie od morza do morza
Za sprawa Grzegorza, za sprawa Grzegorza!
Milczący dotychczas chór pro(te)stuje nieśmiało:
Błąd odkryliśmy, co mu nie pomoże,
bo zamiast „morza” powinno być „może”.
Pojawia sie Grzegorz Schetyna, minister spraw zagranicznych:
Ten, kto na sporcie się zna,
Wie, jak mecz rozegrać ma.
Tusk Polskę opuścił dla Euroraju,
Ja całą zagranicę mam u siebie w kraju.
Przy tym i kapłon wie i byle gąska,
Kocham stolicę Dolnego Śląska.
Za rok na pewno ujrzycie mnie na nowo
Macie moje słowo…
Narrator (trochę nie na temat, lecz w słusznej sprawie):
… i czytajcie „Słowo”!
Chór, wspomnieniowo, śpiewa w nastroju lirycznym:
Dwaj przyjaciele z Wrocławia, dwie gwiazdy znad Ratusza
Zdrojewski oraz Schetyna, każdego nad Odrą to wzrusza.
Obaj znani w tym mieście, Polsce i Europie
Pierwszy ma związek z kulturą, drugi dyskretnie dokopie!
Narrator, wskazując na nowego gościa, Sławomira Błażewskiego, byłego burmistrza Obornik Śląskich
Gdzie są wygrani, przegrany być musi
Na własne życzenie często, bo gdy władza kusi,
Człek w walce o stołek zmienia się szalenie
Zapominając o „ i nie wodź nas na pokuszenie”.
A gdy burmistrz lokalnych poddanych przydusi
Przegra, bo wyborca już się nie da skusić
Teraz w mieście mówi i cieć i konował ,
Aleś się Sławku pięknie „zbłażewował”!
Burmistrz Sławomir B. bez słowa opuszcza scenę i chyba już na nią nie wróci. Chór błagalnie do Narratora:
O Wielki Narratorze, co znasz wartość słowa
Spraw, by i w dziennikarstwie nadeszła odnowa.
I nim się skończy tegoroczna szopa
Dla dobra ludzi pióra, daj miernocie kopa!
Narrator
Wymyślili niegdyś światli „towarzysze”:
Miernota niech rządzi, kto ma talent – pisze.
W powszechnej opinii dziś, każdy to wie,
Układ, pieniądz rządzi, a pisze, kto chce.
Nie chcę, by goryczy przelała się czara
O detale pytajcie szefa – Waldemara.
Chór, współczująco patrząc na drzemiącego szefa Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, Waldemara Niedzwieckiego:
Stary niedźwiedź mocno śpi,
Nasz Waldemar ciągle śni,
Że Stowarzyszenie kocha go szalenie,
Jak się ocknie, będzie źle,
Pozna prawdę, to nas zje.
Taki dziwny nadszedł czas,
To on potrzebuje nas
Na nic próżne gatki, potrzebne są składki
Każdy, kto zapłaci ją
Dziennikarzem jest z chwilą tą.
Szef się budzi, z gorącym apelem zwraca się do ludzi:
Przesada! Koledzy, sztuki towarzysze!
Nie ten jest dziennikarzem, który nic nie pisze
Powiem więcej, nie da ukryć się,
Nie, nie ten jest dziennikarzem, który pisze źle!
Nie ma miejsca u nas dla nieuka
Pisanie to wiedza, talent, ale także sztuka.
Wierzę, że jakościowy nastąpi wnet skok,
Zdrowia szczęścia życzę na ten Nowy Rok!
Pojawia się uśmiechnięta postać kardynała Henryka Gulbinowicza:
Wśród nocnej ciszy padły mądre słowa
Przyda się wszystkim szopka narodowa
Bo każdy, gdy ludzkie opuszczą go złości,
Pragnie wiary, nadziei, tęskni do miłości.
Niech to pragnienie w sercach pozostanie
Ja z serca błogosławię – a Ty dopomóż, Panie!
Obok Kardynała, byłego wrocławskiego metropolity, pojawia się cały krąg postaci Szopki. Wszyscy:
Cicha noc, święta noc,
Jak co roku wrażeń moc.
Jeszcze trochę, jeszcze krok
I nadejdzie Nowy Rok.
Niechaj radośc w Was zagości,
Szczęścia, zdrowia, pomyślności!
Tekst:
Wojciech W. Zaborowski
– autor szopki, który czuje się winowajcą i zmierza na wrocławski Rynek w kierunku pręgierza.
Idea Szopki i współpraca merytoryczna:
Lesław Miller
Tekst ukazał się w „ODRODZONYM SŁOWIE POLSKIM 12 (17) / 2014