„Szlif”: Kalendarium

Nadszedł maj, a wraz z nim nowy numer „Szlifu”. Czytając go, zwróciłam uwagę na dużą ilość dat wspominanych w tekstach i postanowiłam stworzyć pewnego rodzaju kalendarium, według młodych adeptów sztuki dziennikarskiej, wyjmując po jednej dacie lub wydarzeniu z każdego artykułu:

  • 1943 – akcja recenzowanej książki (czyt. str. 2, artykuł „Wojna i miłość”);
  • 2004 – pierwsze wydanie oficjalnej wersji Skype’a (czyt. str. 2, artykuł „Razem czy osobno”);
  • 2007 – Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej zastanawia się nad pochodzeniem marihuany (czyt. str. 3, artykuł „Nigdy po to nie sięgaj!”);
  • 20 marca 2012 – pierwszy Międzynarodowy Dzień Szczęścia (czyt. str. 4, artykuł „Czy szczęście można kupić?”);
  • 2019 – rok powrotu do łask mody lat 90. XX wieku (czyt. str. 3, artykuł „Różowe lata 90.”);
  • 14 lutego 2019 – walentynki i data znalezienia fotografii, która urzekła autorkę tekstu (czyt. str. 4, artykuł „Miłość to nie pluszowy miś”);
  • 19 lutego 2019 – NIK ogłasza raport dotyczący nauczania matematyki w szkołach (czyt. str. 3, artykuł „Żeby liczyć na siebie, trzeba umieć liczyć”);
  • 26–28 kwietnia 2019 – „Pyrkon Fantastyczne Miejsce Spotkań” – coroczny festiwal fantastyki w Poznaniu (czyt. str. 2, artykuł „Słowiańskie stwory na twojej półce”);
  • 14 maja 2019 – występ zespołu „Tulia” w półfinałach Eurowizji (czyt. str. 1, artykuł „Ale wiocha”);
  • 26 maja 2019 – wybory do Parlamentu Europejskiego (czyt. str. 1, artykuł „Polska primavera”);
  • 17–18 listopada 2019 – „Wrocław Games Fest” – festiwal gier planszowych (czyt. str. 1, artykuł „Więcej niż Monopoly).

Jak widać, w niektórych wydarzeniach wciąż można wziąć udział! Gorąco zachęcam do zapoznania się z każdym z artykułów, gdyż młodzi, pracowici dziennikarze, jak zwykle nie zawiedli i podzielili się swoimi intrygującymi refleksjami. 

Urszula Kokot
ulaa.kokot@gmail.com

Lekkoatleci na start! Po raz drugi mistrzostwa dziennikarzy

W ubiegłym roku w Toruniu, w tym roku w Białymstoku odbędą się 2. MISTRZOSTWA POLSKI DZIENNIKARZY W LEKKIEJ ATLETYCE. Przed rokiem nieśmiało przystąpiliśmy do wspólnej inicjatywy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki MASTERS iStowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej. W ubiegłorocznych mistrzostwach udział dziennikarzy lekkoatletów pozytywnie został oceniony zarówno pod względempoziomu i wyników sportowych, jak również frekwencji. Zachęceni tym powodzeniem oraz zainteresowaniem dziennikarzypostanowiliśmy imprezę powtórzyć z zamiarem nadania jejcyklicznego charakteru w latach następnych. W tym roku do organizatorów dołączył Międzyszkolny Klub Sportowy „Juvenia” Białystok.

Mistrzostwa Dziennikarzy odbędą się 29 i 30 czerwca 2019 roku. Szczegółowe informacje znajdują się w regulaminie zawodów, który zamieszczamy poniżej. Tam też znajduje się karta zgłoszenia, do wypełnienia i wysłania pod adresem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Masters (PZLAM), Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej (SDRP) lub odpowiedzialnego za organizację mistrzostw Tomasza Niejadlika. Termin nadsyłania wypełnionych kart zgłoszeniowych upływa 18 czerwca br. Nie radzimy jednak zwlekać z podjęciem decyzji. Zapoznanie się z treścią regulaminu zawodów może tę decyzję przyspieszyć.

Na podstawie ubiegłorocznych spostrzeżeń i doświadczeń zapewniamy, że impreza dostarcza wielu pozytywnych wrażeń, umożliwia dziennikarzom w różnym wieku sprawdzenie swych możliwości w konkurencjach lekkoatletycznych. Rzuty, skoki czy biegi nie muszą być na miarę rekordów Polski. Liczy się sam udział i wola współzawodnictwa. Medale i puchary stanowią natomiast cenne trofeum i sprawiają niewątpliwą satysfakcję zawodnikom.

A więc dziennikarze lekkoatleci, na start! Spotykamy się w Białymstoku!

(am)

Do pobrania:

SOKOŁOWSKO – zapomniana perła Dolnego Śląska

Sokołowsko odkryłam w 2014 roku, przy okazji zbierania materiałów do artykułu o księdzu JÓZEFIE SIKORZE, kapłanie Archidiecezji Wrocławskiej, który we wrześniu 1939 roku został tu przeniesiony z Wrocławia, by wybudować kościół i stworzyć parafię. Na tej ziemi został też brutalnie zamordowany, gdy po odprawionym nabożeństwie w Unisławiu Śląskim (Langwartensdorf) wracał do Sokołowska (Görbersdorf) 23 grudnia 1945 roku.

Miejsce mnie zachwyciło, chłonęłam każdym zmysłem ten zapach lasów, parków i gór. Oddychałam pełną piersią rześkim górskim powietrzem. Przeszłam przez całą wioskę w towarzystwie przewodnika sudeckiego, Marcina Fili. Pokazał mi on wszystkie miejsca związane z kuratusem Sikorą, jednocześnie opowiadając ciekawe historie związane z Sokołowskiem. Byłam w szoku, zachwycona, oczarowana. 

O tym będzie ta długa historia, warta, mam nadzieję, przeczytania.

Na początek kilka informacji podstawowych. Sokołowsko administracyjnie znajduje się w województwie dolnośląskim, w powiecie wałbrzyskim, w gminie Mieroszów. Miejscowość leży w Sudetach środkowych, w Górach Suchych w  malowniczej Kotlinie Sokołowskiejnad potokiem Sokołowiec, na wysokości 540–600 m n.p.m. Otoczone ze wszystkich stron zboczami szczytów: Garbatki (797 m n.p.m.), Średniaka (782 m n.p.m.), Włostowej (903 m n.p.m.), Kostrzyny (906 m n.p.m.), Suchawy (928 m n.p.m.), Granicznej (851 m n.p.m.), Krzywuchy(791 m n.p.m.), Bukowca (898 m n.p.m.), Stożka Małego (Bocianiej Małej) (751 m n.p.m.).

Dokładna data narodzin wsi nie jest znana. Prawdopodobnie pierwotna osada powstała tutaj na przełomie XIII i XIV wieku i miała związek z niedalekim zamkiem Radosno. Początkowo historia Sokołowska związana była z losami księstwa świdnicko-jaworskiego, a po śmierci księżnej Agnieszkiw 1392 roku wieś dostała się pod czeskie zwierzchnictwo. Do XVI wieku wielokrotnie zmieniali się właściciele Sokołowska. Od 1509 roku wieś należała do rodziny Hochbergów z Książa. 

Od XIX wieku zaczął się nowy rozdział w historii Sokołowska. W 1849 roku działkę nabyła hrabina Maria von Colomb i utworzyła tu zakład hydroterapeutyczny leczący metodą Vincenza Priessnitza. Jednak popadła w długi, a w 1854 roku zakład przejął jej szwagier dr Hermann Brehmer. Już w 1859 roku uruchomił on pierwszy na świecie specjalistyczny zakład dla gruźlików, leczący jego własną metodą, który zdobył wielką sławę. Na jego wzór powstało uzdrowisko w Davos, po pobycie tutaj dr Tytus Chałubiński„odkrył” Zakopane.

Miejscowość bardzo szybko zdobyła sławę, a wśród wielu uleczonych pacjentów byli m.in. hrabia von Waldersee, poeci Heinrich Seidel, Albert Emil Brachvogel i Rudolf von Gottschall. W latach 1874–1880 asystentem dr. H. Brehmera był polski lekarz dr Alfred Sokołowski, na którego cześć po II wojnie światowej wprowadzono nazwę Sokołowsko.

W 1875 roku dr Römpler zbudował drugie sanatorium, składające się z kilku willi. Z kolei dr Weickers był właścicielem sanatorium Marienhaus, wcześniej należącego do hrabiny von Pückler. 

Po ostatniej wojnie w Sokołowsku natychmiast uruchomiono tutejsze zakłady lecznicze, znajdujące się wtedy pod zarządem Państwowych Uzdrowisk Dolnośląskich. Leczono, jak za czasów dr. Hermanna Brehmera, schorzenia górnych dróg oddechowych, gruźlicę płuc we wszystkich postaciach, prowadzono rekonwalescencję. Ostatnio uzdrowisko przeżywało regres, przez kilka lat wielkie sanatorium Grunwald stało puste. Nadeszła jednak chwila nadziei dla Sokołowska, jego mieszkańców i kuracjuszy. O tym później.

Zaraz przy wjeździe do Sokołowska położony jest GRUNWALD, dawne sanatorium dr. Brehmera. Ząb czasu, zaniedbania i pożar budynku w 2005 roku spowodował popadanie pięknego budynku w ruinę. Obiekt zakupiła w 2007 roku Fundacja Sztuki Współczesnej „In Situ”, która podjęła się remontu i zamierza stworzyć tu Międzynarodowe Laboratorium Kultury wraz z archiwum twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. W Sokołowsku znajdziemy ślady świadczące o tym, iż mieszkał tu Kieślowski.

Z powodu choroby ojca w uzdrowisku w latach 1951–1960 mieszkał jeden z najwybitniejszych reżyserów polskich. Rodzina Krzysztofa Kieślowskiego zamieszkała naprzeciwko Kinoteatru Zdrowie, (dom przy Głównej 23 – dawny pensjonat Tannenberg). Do kina kilkunastoletni wówczas reżyser, z braku pieniędzy na bilety, zakradał się, aby przez dziurę w dachu podglądać filmowe projekcje i płatać figle innym widzom. Kamienica, w której mieszkali, stoi do dziś, a Kinoteatr Zdrowie, dzięki działaniom Fundacji Sztuki Współczesnej „In Situ”, odzyskał dawny blask. Tak jak za dawnych lat, pod sceną jest miejsce na orkiestrę, a przedstawienia i seanse filmowe oglądać można z lóż balkonowych.

W samym centrum Sokołowska znajduje się Skwer im. Krzysztofa Kieślowskiego, natomiast na pięknym domu, w którym mieszkał reżyser, jest tablica, która go przypomina, jak również na zabytkowym budynku biblioteki.

Co roku we wrześniu do Sokołowska zjeżdżają najwięksi reżyserzy, nie tylko polscy, aktorzy, miłośnicy twórczości Kieślowskiego. W tym roku będę miała okazję wzięcia udziału w festiwalu. Mam nadzieję, że uda mi się spotkać znanych twórców kultury, szeroko pojętej.

Warto skręcić w ul. Parkową, na początku której znajduje się przepięknie odnowiony i położony w samym parku „Biały Orzeł”, w którym mieści się obecnie Dolnośląski Ośrodek Opieki Międzypokoleniowej, placówka specjalizująca się w opiece nad osobami starszymi, a także po zabiegach operacyjnych, urazach, zawałach, chorobach nowotworowych.

„Biały Orzeł” to dawne sanatorium drugiego sokołowskiego doktora Theodora Römplera, gdzie do dziś zachowała się jedyna w Sokołowsku (a było ich wiele) leżakownia – tu chorzy na gruźlicę odpoczywali w słońcu.

Najsłynniejszymi pacjentami sanatorium byli bracia Louis i Auguste Lumière,wynalazcy i popularyzatorzy kina. Lecząc się tu w 1910 roku, utrwalili na szklanych płytach miejscowość i jej mieszkańców. Dzisiejszy los płyt jest nieznany, być może znajdują się w którymś z francuskich muzeów. W 2013 roku siedem z nich widział Marek Hostyńskina stronach Muzeum Techniki w Sztokholmie, ale linki przestały być aktywne po zakończeniu wystawy. Pięć przedstawiało Sokołowsko, dwie Mieroszów.

W samym środku Sokołowska, na wzgórku wśród drzew zauważyć można niewielki kościół parafialny, ekumeniczny niegdyś kościół pw. Matki Bożej Królowej Świata. Na ogół w pobliskich miejscowościach stały obok siebie kościoły katolicki i ewangelicki. Sokołowsko było wyjątkiem, tu oba wyznania dogadały się, podpisano porozumienie i po lewej był w kościele ołtarz katolicki, po prawej ewangelicki, a nabożeństwa odprawiano o różnych godzinach. W tym kościele Johannes Avenarius, przyjaciel noblisty Gerharta Hauptmanna, stworzył polichromie i w twarzach aniołów, wojowników oraz pasterzy utrwalił twarze dawnych mieszkańców Sokołowska. Zachowały się do dziś, zamalowane białą farbą, warto by było zebrać środki, aby je odsłonić.

W Sokołowsku znajduje się wiele pięknie zachowanych, odnowionych, bogato zdobionych domów (wieś nie została zniszczona w czasie II wojny światowej).

Jednym z nich jest zabytkowy budynek przy ul. Głównej 7 z 1803 roku, gdzie w latach dwudziestych ubiegłego wieku mieszkał noblista Gerhart Hauptmann. Tu napisał między innymi przetłumaczoną na język polski powieść „Wanda”, której akcja dzieje się w Sokołowsku.

W drugim z kolei zabytkowym budynku, przy ul. Głównej 1, tak zwanym dom pisarza, mieszkał romantyczny niemiecki poeta Alfred Brahvogel. Napisał tu nieprzetłumaczoną na polski powieść, opiewał Sokołowsko w swoich wierszach.

Willa „Elsa” z 1876 roku, dziś Dom św. Elżbiety, Ekumeniczny Ośrodek Spotkań Integracyjnych. Prawosławna święta, Elżbieta Fiodorowna, wywodząca się rodem z Niemiec i Anglii, poślubiła Sergiusza Romanowa, który zginął w 1905 roku z rąk terrorystów, a w 1918 roku wrzucona żywcem przez żołnierzy Armii Czerwonej do szybu kopalnianego umierała w męczarniach przez wiele dni wraz z pięcioma innymi członkami dynastii.

Ciekawostką Sokołowska, prawdziwą perełką, jest niewielka budowla sakralna o dość egzotycznej architekturze – cerkiew prawosławna pw. św. Michała Archanioła. Zbudowano ją w latach 1900–1901 staraniem Bractwa św. Włodzimierza z myślą o licznie przybywających do uzdrowiska prawosławnych kuracjuszach. Działkę sprzedał dr Theodor Römpler, właściciel pobliskiego sanatorium (konkurującego z zakładem Brehmera). Błogosławieństwa na budowę udzielił metropolita Sankt Petersburga JE Palladiusz, a 3 września 1901 roku odbyła się uroczystość poświęcenia cerkwi przez kapelana ambasady rosyjskiej w Berlinie, ks. protoprezbitera Aleksego hr. von Maltzewa. Cerkiew służyła do lat trzydziestych, potem jej wyposażenie usunięto. Po drugiej wojnie światowej niszczała, okresowo była użytkowana jako kostnica i dom letniskowy. W 1996 roku, po długich staraniach, została kupiona przez wrocławską parafię św. Cyryla i Metodego, odnowiona, wyposażona i przywrócona swej funkcji. 

Cerkiew służyła wiernym do końca lat trzydziestych. Po II wojnie światowej została porzucona i zapomniana, ulegała dewastacji, przez pewien czas była użytkowana jako kostnica. Od 1980 roku do 16 sierpnia 1996 stanowiła własność prywatną – jako dom letniskowy (o istnieniu cerkwi w Sokołowsku władze zwierzchnie Kościoła prawosławnego w Polsce dowiedziały się dopiero w 1989 roku ze wzmianki w lokalnej gazecie). 

Obecnie cerkiew pełni funkcję świątyni parafialnej dla wiernych z Sokołowska i regionu pogranicza polsko-czeskiego. Jest też miejscem modlitwy dla uczestników obozów młodzieżowych i turystów z innych regionów Polski oraz z zagranicy odwiedzających Sokołowsko. Setną rocznicę poświęcenia cerkwi z udziałem JE abp. Jeremiasza obchodzono 10 listopada 2001 roku. 

W toku 2008 dach świątyni został zniszczony w czasie huraganu, gdy spadł na niego powalony świerk. Mimo to cerkiew jest nadal czynna. 

Obiekt został wpisany do rejestru zabytków 30 listopada 1984 roku. 

Cerkiew jest udostępniana zwiedzającym. Klucze znajdują się w pobliskim prawosławnym Domu św. Elżbiety (ul. Parkowa 4). 

Jeszcze dalej, gdzie koniecznie trzeba dotrzeć, jest „Leśne Źrodło”. Cisza i spokój tego miejsca sprawiają, że chętnie powrócą Państwo tutaj jeszcze niejeden raz. Na dole pięknego budynku mieści się restauracja, u góry pokoje do wynajęcia. Jest miejsce na grill i ognisko w pięknym otoczeniu. Przytulne pokoje, stylowa restauracja z pyszną domową kuchnią, sala konferencyjna, minispa sauna, jaccuzi, pięknie zagospodarowany teren zewnętrzny, miejsce na ognisko, namioty tipi, chata grilowa, w której serwujemy pstrąga z naszego potoku, wędzonki, pieczone prosię. Pole do paintballa, strzelnica do łuków bloczkowych.

W pięknym otoczeniu drzew napotkać można na monument „Waldquelle”, jeden z niewielu pozostałych elementów dawnego parku dr. Römplera, z niszczejącą rzeźbą i dwoma cytatami z Goethego. Dawniej było tu źródło.

W parkach otaczających Sokołowsko napotkać można stare, bardzo ciekawe rzeźby pamiętające dawne czasy świetności tej urokliwej miejscowości.

Nie mogę nie wspomnieć o miejscach upamiętniających życie i działalność niezwykłego kapłana – męczennika XX wieku, ks. Józefa Sikory. Jest to tablica marmurowa w kościele MB Królowej Świata, kamienny obelisk, ufundowany przez mieszkańców Sokołowska i Unisławia Śląskiego, znajdujący się w pobliżu miejsca, gdzie zamordowany został kuratus Sikora, a także kapliczka z figurą Chrystusa Frasobliwego, ufundowana przez wielkiego pasjonata Sokołowska, Marka Hostyńskiego, znajdująca się w pobliżu miejsca, gdzie zamieszkał kapłan po przybyciu do wioski i gdzie znajdowała się prowizoryczna kaplica, w zwykłym, mieszkalnym domu.

Z Sokołowska prowadzi droga polna do Unisławia Śląskiego, gdzie podziwiać można otaczające Sokołowsko góry. Polecam tę trasę. Przy niej znajduje się dawny poniemiecki cmentarz, na którym został pochowany ks. Józef Sikora.

Wracam wciąż do Sokołowska, gnana tęsknotą za tym pięknym zakątkiem Dolnego Śląska i zapewniam Państwa, że każdy, kto choć raz tam pojedzie, będzie wracał. Sokołowsko nie da o sobie zapomnieć nigdy.

Tekst i zdjęcia:
ANNA LEŚNIEWSKA
członkini 
Stowarzyszenia Dziennikarzy RP 
Dolny Śląsk

(Kliknij na zdjęcie, aby je powiększyć)

„OSP”: Skąd się wziął ten strajk?

„[…] Mogłoby się wydawać, że ważną przyczyną desperacji nauczycieli była upowszechniana przez władze wiadomość, że kraj opływa w dostatki. Bo okazało się, że są środki na 500 plus nawet dla najbogatszych. Jest „trzynastka” także dla pobierających ponad 20 tysięcy złotych miesięcznej emerytury (są tacy!). Władza nie skąpi miliardów na Wydział Propagandy PiS, zwany dawniej telewizją publiczną ani na zakup strategicznej podobno kolejki linowej, ani na budowę nowych elektrowni węglowych, które zaraz trzeba będzie zamykać, bo udusimy się smogiem. W trosce o przychylność elektoratu wiejskiego Prezes Tysiąclecia obiecuje pieniądze na dopłaty do krów i świń. I są też pieniądze na sowite premie, które należą się funkcjonariuszom PiS za to, że są w PiS, a także za przeoranie całego systemu oświaty, za firmowanie koszmarnej rewolucji szkolnej i za notoryczne kłamstwa uśmiechniętej do siebie pani minister. Nie ma tylko pieniędzy dla nauczyciela, który jeśli chce przyzwoicie zarabiać, to musi posłuchać ministra Szczerskiego i zrezygnować z celibatu”. A prawdziwa przyczyna? Jan Kowalski, jak zwykle w swoim ciętym felietonie „Moje 3 grosze” to krok po kroku wyjaśnia –starczy spojrzeć na str. 2 „OSP”.

Ponadto: „Program Gierka… programem Unii?” – to kolejny stały felieton Wojciecha W. Zaborowskiego „Między Odrą a Menem”. A także: przewrotny dylemat Wojciecha Macha „Czy jaja mają płeć?”, prezentacje kilku szczególnie atrakcyjnych miejsc turystycznych na Dolnym Śląsku, ciekawostki z dawnych lat pracy dziennikarskiej „starego pismaka” Adama Kłykowa, Kolejna korespondencja Wojciecha W. Zaborowskiego z Niemiec, tym razem z Darmstadt – „Polskie ślady w Hesji”, Grzegorza Wojciechowskiego niezwykła historia miłosna sprzed przeszło dwustu lat – „Dwa serca przeciw koronie” i Waldemara Niedźwieckiego opis stanu rzeczy w polskim tenisie i piłce nożnej.

Zachęcamy, warto przeczytać!

Prasówka u „Papy” Kawalca

Jak to dobrze, że „prasowe sieroty” mają jeszcze dbającego o nie i pamiętającego „Papę”! To była pierwsza refleksja po przeczytaniu zaproszenia na tradycyjne, rokrocznie organizowane spotkanie prasowców. Rozpoczęło się ono w czwartek 11 kwietnia 2019 o godz. 16.00 we wrocławskiej restauracji „Galicja” w gmachu hotelu „Polonia” przy ul. J. Piłsudskiego 66 i trwało do godzin wieczornych.

Spotkanie zawdzięczamy od lat niestrudzonemu triumwiratowi. Główny organizator, dbający o prasowe sieroty, dynamiczny i pełen młodzieńczej energii dyrektor byłego Wrocławskiego Wydawnictwa Prasowego Zbigniew Kawalec, rzeczwiście zasługuje za swą troskę i szczere oddanie dawnym współpracownikom na zaszczytny, może trochę zbyt rodzinno-poufały, ale będący oznaką szczerej symapatii tytuł „Papy”. W końcu, jeśli nazywa nas nie bez podstaw „sierotami”, to zasługujemy na ojcowską opiekę, bo choć dziećmi już nie jesteśmy, to do zdziecinnienia nie tak daleko! To oczywiście tylko dowcip. Tak naprawdę wszyscy wyglądaliśmy, z wyjątkiem wiecznie młodych Koleżanek, nawet jeśli nie na najmłodszych, to na pewno zaledwie na dojrzałych. Jak zresztą pamiętam, wieloletni burmistrz Opola Karol Musioł też nazywany był przez mieszkańców grodu „Papą”, choć na pewno nie znał tak dobrze swoich podopiecznych, jak nasz „Papa” Kawalec.

Drugi z triumwiratu to przewodniczący Ryszard Mulek, reprezentujący Zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, który od lat stara się wykrzesać, nie tylko wśród członków stowarzyszenia, głębsze zainteresowanie dzialalnością naszej organizacji.

Trzeci, zamykający tę trójkę, to oczywiście sponsor imprezy, czyli firma Michael Huber Polska Sp. z o.o. z Nowej Wsi Wrocławskiej, którą reprezentował nasz dawny kolega po piórze, wrocławski dziennikarz Janusz Cymanek.

To im, wyżej wymienionym, zawdzięcza nasza czterdziestoosobowa gromadka miły i sympatyczny wieczór, w czasie którego m.in. gulasz i znakomite łakocie pożywiły ciała, a spotkanie Koleżanek i Kolegów z dawnych miejsc pracy ożywiło wspomnienia. Szczególnie to drugie było wartością samą w sobie, bo w miarę upływu czasu wspomnienia się zacierają, a i wspominający po latach stają się też, niestety, wspomnieniem. Dlatego uśmiech radości wykwitł mi na twarzy, gdy zobaczyłem, że na sali pojawił się niewidziany od lat kol. Marek Sznajder, z którym nie tylko pracowaliśmy razem w dawnym „Słowie Polskim”, ale również pozostawiliśmy swój trwały publicystyczny ślad w tomie wydanym przez PWN Warszawa – Wrocław w 1977 roku „Kultura na Dolnym Śląsku”. Miło gawędziło się też z kol. Waldemarem Marcem, który zawsze ma na podorędziu ciekawe opowieści ze swego trzebnickiego podwórka („Rzeczpospolita Dolnosląska”). Tylko mignął mi w przelocie Janusz Szmyrka („Gazeta Robotnicza”), ale nie szkodzi, to stały bywalec naszych imprez, dopadnę go następnym razem! Nie zawiódł kol. Tadeusz Hołubowicz, przybył uśmiechnięty i pełen jeszcze wrażeń po niedawnym spotkaniu z autorami zrzeszonymi w jego literackim klubie. Nie mogło zabraknąć kol. Lesława Millera, wydawcy i redaktora naczelnego „Odrodzonego Słowa Polskiego”, miesięcznika, którego zakres tematyczny daleko wykracza poza podtytułową informację „Gazeta Dolnego Śląska i Opolszczyzny”. Był ze swym nieodłącznym, budzącym zazdrość nikonem kol. Jan Drajczyk („Chemik”), choć tym razem bez Małżonki, była Mirosława Głowińska (księgowa WWP), był reprezentujący Oficynę Wydawniczą ATUT kol. Witold Podedworny. Krótkie pozdrowienia zdążyłem jeszcze wymienić z kol. Krzysztofem Rządkowskim i kol. Wojciechem Wrońskim (korekta), ktorego pamiętam jako młodzieńca i…, i…, i… Nie sposób wymienić wszystkich – proszę o wybaczenie!

Na zakończenie wypada mi podziękować organizatorom, którzy oczywiście również byli na spotkaniu, za trud włożony w przygotowanie imprezy oraz wyrazić nadzieję, że trudności, na jakie napotykają przy finalizowaniu podobnych spotkań, nie zniechęcą ich do kontynuowania imprez będących już tradycją i cementujących nasze środowisko.

Wojciech W. Zaborowski
Zdjęcia: Jan Drajczyk i Wojciech W. Zaborowski

 (Kliknij na zdjęcie, aby je powiększyć)

Niech mity runą

Po trzech latach żmudnych prac legislacyjnych, kilkakrotnie stawiających pod znakiem zapytania szczęśliwy ich finał, europarlamentarzyści, uprawnione instytucje europejskie i państwa członkowskie Unii Europejskiej uzgodniły kompromisową wersję Dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. 26 marca 2019 roku Parlament Unii Europejskiej głosami 348 europosłanek i europosłów uchwalił Dyrektywę.

W tej grupie głosujących za Dyrektywą znaleźli się polscy eurodeputowani, członkowie PO. Chwała im. Autorzy projektu Dyrektywy od samego początku, już w założeniach do dokumentu, starali się szukać porozumienia między twórcami, którym należy się proporcjonalne wynagrodzenie za ich pracę, wygodą użytkowników, którzy chcieliby łatwo, szybko i jak najtaniej korzystać z utworów, a interesem właścicieli platform internetowych, którzy krocie zarabiają na odsłonach reklam i dzieleniu się przez użytkowników utworami. Niełatwo było pogodzić wodę z ogniem, mówią obserwatorzy negocjacji, gdy wielcy Internetu i nie tylko oni, z uporem godnym lepszej sprawy dolewali oliwy do ognia.

Dyrektywa została uchwalona, ale ogień nie wygasł. Niemal następnego dnia po uchwaleniu pojawiła się teza rozpowszechniana przez przeciwników, jakoby Dyrektywa zapowiadała koniec wolności i kreatywnej aktywności w sieci oraz ograniczenie swobodnego wypowiadania. Tę tezę wygłosił również prezes Kaczyński i zapowiedział walkę z cenzurą w Internecie. Czysta demagogia. Ale wielu w „prorocze” słowa prezesa uwierzyli, nawet niektórzy autorzy i dziennikarze, nie zdając sobie sprawy, że zwalczanie Dyrektywy to po prostu wspieranie wielkich koncernów nowych technologii, czerpiących zyski z obiegu treści w Internecie, nie dzieląc się tymi zyskami z twórcami, którzy treści wytworzyli. Nieświadomość intencji ustawodawców i nieznajomość treści obszernego dokumentu (ponad 400 stron) powodowały falę nieuzasadnionego sprzeciwu i głosy, że Dyrektywa to nic innego jak ACTA 2. Nic bardziej mylnego. ACTA to umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi. Dyrektywa zaś broni autorów przed silniejszą konkurencją. Tłumaczenie tych różnic nie jest zadaniem łatwym, przekonywanie nieprzekonanych, droga długa i mozolna. Dla osiągnięcia celu jest to jednak konieczne.

Dlatego konferencję w PAP, którą pod hasłem „Książka i prasa w dobie cyfryzacji, twórcy i czytelnicy, a prawo prasowe” współorganizowali: Izba Wydawców Prasy, Polska Izba Książki, Stowarzyszenie Dziennikarzy i Wydawców REPROPOL i Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Odział Warszawski, trzeba uznać za pierwszą jaskółkę, która wprawdzie wiosny nie zwiastuje, ale może być zapowiedzią kolejnych konferencji na ten temat.

Trzeba obalać mity i głosić prawdę o Dyrektywie – mówili mecenasi Jacek Wojtaś i Marek Staszewski. Autorzy oraz inni uprawnieni będą mieli większą kontrolę nad rozpowszechnianiem ich utworów w Internecie. Natomiast dostawcy usług udostępniania treści online będą z kolei mieli obowiązek dzielenia się z autorami i właścicielami praw pieniędzmi, które na korzystaniu z ich utworów zarobią. Wydawcy prasy i dziennikarze uzyskają gwarancję, że czytelnik internetowy będzie kierowany przez komercyjne podmioty na ich strony, jeśli zaś ktoś będzie chciał zarabiać na publikacjach prasowych, będzie musiał , podobnie jak to się dzieje w przypadku filmów i muzyki – uzyskać licencję. Prywatni użytkownicy, korzystający z cudzych utworów do celów niekomercyjnych, dla wyrażania opinii, krytyki czy recenzji, a także tworząc pastisze, parodie i karykatury, będą mieć gwarancję, że ich publikacje nie będą blokowane. Internauci w każdym kraju Unii Europejskiej będą mogli dalej tworzyć memy czy gify.

Stowarzyszenie Kreatywna Polska, powołane w roku 2013 przez przedstawicieli polskich środowisk twórczych oraz przedsiębiorców z branży kreatywnej, w liście do „Polek i Polaków, Użytkowniczek i Użytkowników Internetu” z przykrością stwierdzają, że obserwuje się festiwal kłamstw, manipulacji i obelg towarzyszących wypowiedziom na temat przyjętej Dyrektywy. W liście namawiają użytkowników Internetu, by sami podjęli wysiłek zapoznania się z dokumentami i sprawdzenia, jak będzie działał Internet za dwa lata. Dyrektywa jest reformą prawa autorskiego i praw pokrewnych, ustala regulacje obrotu utworami i publikacjami prasowymi w Internecie. Absolutnie nie zajmuje się wypowiedziami użytkowników, głoszonymi opiniami i poglądami oraz informacjami. Jeżeli więc prezes Kaczyński mówi o cenzurze w Internecie w odniesieniu do Dyrektywy, a wierni słuchacze powtarzają, to nie robią nic innego, jak utrwalają mity i głoszą nieprawdy.

Obalajmy mity, walczmy z nieprawdami, upowszechniajmy treści Dyrektywy. To ważne zadanie dla dziennikarzy, którzy powinni być żywo zainteresowani szybką implementacją Dyrektywy. Jak powiedział na zakończenie konferencji w PAP Jan Młotkowski, teraz najważniejszym słowem jest „implementacja”. Dla wszystkich, ale przede wszystkim dla polskiego rządu, który powinien jak najszybciej dokonać implementacji Dyrektywy, ale także ministerstw odpowiedzialnych za rozwój kultury i edukacji, by podjęły szeroko zakrojoną kampanię edukacyjną na rzecz rzetelnej, prawdziwej interpretacji ducha Dyrektywy. Ma ona wielkie znaczenie dla twórców, przyszłości polskiej kultury, dla rozwoju nowoczesnego, obywatelskiego społeczeństwa.

Andrzej Maślankiewicz

Źródło: Portal Zarządu Głównego SDRP (http://dziennikarzerp.org.pl/niech-mity-runa/)

SDRP PROTESTUJE! Dziennikarze nie wpuszczeni na obchody rocznicy śmierci Jana Pawła II

We wtorek 2 kwietnia 2019, podczas obchodów 14 rocznicy śmierci Jana Pawła II w Krakowie, na dziedziniec kurii nie wpuszczono przedstawicieli niektórych mediów, m.in. „Gazety Wyborczej” i TVN. Dziennikarze apelują do metropolity o „zmianę medialnej polityki”.

Dotychczas obchody odbywały się przed Pałacem Biskupim przy ul. Franciszkańskiej 3 w Krakowie, w tym roku zostały przeniesione na dziedziniec. Jak nieoficjalnie podaje Onet, powodem zmiany były docierające do kurii informacje, że podczas uroczystości ma odbyć się antykościelny protest. Przy bramie stali Rycerze Jana Pawła II (formacja katolickich mężczyzn wzorujących się na papieżu), którzy dokonywali selekcji uczestników.

– Zobaczyli aparat naszego fotoreportera Jakuba Porzyckiego. Powiedział, że jest z „Gazety Wyborczej” i usłyszał, że jej nie wpuszczają. To samo spotkało TVN i reportera lokalnego serwisu Lovekrakow.pl – opowiada Małgorzata Skowrońska, dziennikarka krakowskiej „Gazety Wyborczej”. Jak dodaje, sama przeszła selekcję, udając wnuczkę nieznajomej starszej pani. W środku było kilka kamer – widziała ekipę Polsatu, słyszała o obecności TVP.

– Piszę o krakowskim Kościele od 2000 roku, często krytyczne teksty. Nie podobały się metropolitom, ale nigdy w życiu nie zdarzyło się, że ktoś blokował mi dostęp – podkreśla Skowrońska.

Dziennikarze chcą rozmowy z arcybiskupem i publikują apel do niego „o zmianę medialnej polityki, jaką od dwóch lat prowadzi Archidiecezja Krakowska”. W piśmie proszą także o „otwarte dla wszystkich mediów spotkanie, które pozwoli wypracować standardy pracy dziennikarzy i fotoreporterów relacjonujących wydarzenia w Kościele krakowskim”.

O sprawę zapytaliśmy rzecznik Archidiecezji Krakowskiej, do czasu zamknięcia tego wydania „Presserwisu” nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.

(JSX, 8.04.2019)
Źródło: Press

PS
Stowarzyszenie Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej wyraża ostry protest wobec niedopuszczalnych ograniczeń w dostępie do informacji stosowanych przez Archidiecezję Krakowską w stosunku do dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i TVN. Przypominamy, że to podstawowe prawo gwarantuje Konstytucja RP.

(am)

Do protestu dołącza się Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Dolny Śląsk.

12–16.05.2019 – NGO z Europa Café i nowe NGO w Brukseli (V wizyta studyjna w instytucjach unijnych UE)

Oddział Warszawski Stowarzyszenia Dziennikarzy RP jako organizacja pozarządowa (ngo) jest członkiem klubu Café Europa. W ramach tej współpracy pragniemy zarekomendować wyjazd studyjny do Brukseli dla działaczy lokalnych organizacji pozarządowych (mogą być nasi ludzie, ale działający w innych ngo). 

Szczegóły pod linkami – Cały opis i Zapisy. (Tu ankieta, którą należy wysłać do 10 kwietnia 2019 roku).

Podróż autokarem z Warszawy, Poznania. Osoby zainteresowane wyjazdem prosimy o bezpośredni kontakt z Moniką Łagodzińską z Poznania (tel. +48 502 623 505). 

Całość kosztów na 1 osobę ok. 2000zł.
Po stronie uczestnika opłata 590zł.

Cały opis!
Zapisy!