Brunona Kleszczyńskiego poznałem wiele lat temu, jeszcze kiedy byłem dziennikarzem „Słowa Polskiego”. Ceniłem Go za fachowość, bo o drukarstwie wiedział wszystko. Nic dziwnego, dorobił się stopni inżyniera i doktora poligrafii. Kiedy odwiedzałem Prasowe Zakłady Graficzne we Wrocławiu, chętnie wstępowałem do Jego dyrektorskiego gabinetu na pogaduszki przy kawie.
Był nam, dziennikarzom, bardzo bliski, bo tu drukowano wszystkie miejscowe dzienniki: „Słowo Polskie”, „Gazetę Robotniczą” (później zmieniono jej tytuł na „Gazetę Wrocławską”) i „Wieczór Wrocławia”, a także tygodniki „Wiadomości”, „Nowiny Jeleniogórskie”, „Konkrety”, „Trybunę Wałbrzyską”, „Panoramę Leszczyńską”, miesięcznik „Odra” i wiele gazet zakładowych.
Brunon był człowiekiem bardzo sympatycznym i życzliwym innym ludziom. Jako wybitny fachowiec wyszkolił w drukarskim fachu wielu młodych adeptów. Kiedy Brunon odszedł z drukarni prasowej, otworzył własną, pierwszą we Wrocławiu prywatną drukarnię „Gryf” przy ulicy Białoskórniczej. Z miejsca nawiązałem z nim zawodowy kontakt, bo jako redaktor naczelny Agencji Wydawniczo-Reklamowej „Prasa – Radio – Telewizja” mogłem tu zlecać druk wydawanych przeze mnie gazet lokalnych.
Przy swoich wysokich walorach zawodowych, wymagających pełnienia wielu obowiązków, Bruno był bardzo towarzyski, miał wielu przyjaciół także wśród dziennikarzy, dla których zawsze znalazł czas, by spotykać się w kawiarniach, niekoniecznie tylko przy kawie.
Żegnaj, Brunonie! Będzie nam Ciebie brakowało, na pewno o Tobie nie zapomnimy.
W imieniu grupy kolegów
Lesław Miller