Do ostatnich chwil relacjonował wydarzenia na Białorusi.
Mijają trzy lata, od kiedy korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut stracił wolność. – Dużo zrobił dla dziennikarstwa na Białorusi i dlatego my także o nim pamiętamy – podkreślił w rozmowie z Polską Agencją Prasową Barys Harecki ze zlikwidowanego przez białoruski reżim Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ).
Andrzej Poczobut został zatrzymany 25 marca 2021 roku po rewizji w jego mieszkaniu w Grodnie. Jak relacjonowała wtedy jego żona Oksana, białoruskich funkcjonariuszy interesowały nawet książki w języku polskim, które Poczobut miał w domu.
Poczobut w łagrze o ponurej sławie
Gdy dziennikarz był zatrzymywany, reżim Aleksandra Łukaszenki terrorem gasił opór białoruskiego społeczeństwa przeciwko sfałszowaniu w sierpniu 2020 roku wyborów prezydenckich. Andrzej Poczobut niemal do ostatnich chwil swojej wolności relacjonował wydarzenia na Białorusi. Gdy władze – które nie chciały, żeby ich zbrodnie były dokumentowane – wyrzuciły z kraju zagranicznych dziennikarzy, polskie redakcje mogły liczyć na łączenia z Andrzejem Poczobutem, który przekazywał najnowsze informacje. Ostatni artykuł dziennikarz wysłał do „Gazety Wyborczej” na kilka godzin przed zatrzymaniem – przypomina redakcja „GW”.
Czytaj też: Mariusz Kowalczyk: Los Andrzeja Poczobuta powinien być wyrzutem sumienia