Dariusz Edmund Trojanowski nie żyje

17 czerwca zmarł tragicznie mjr w stanie spoczynku Dariusz Edmund Trojanowski. Zmarły był wielkim przyjacielem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny ŚŒląsk. Od wielu lat wspomagał nas przy organizacji Mistrzostw Strzeleckich Dziennikarzy.

 
Darku spoczywaj w pokoju!
 
Uroczystoœci  pogrzebowe mjr Dariusza Edmunada Trojanowskiego  odbęda sie w sobote, 27 czerwca o  godz. 11 na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu.
 

Wspomnienie o red. Wiktorze Zielonym

Z wielkim żalem zawiadamiamy, że 14 czerwca 2015 roku w wypadku samochodowym zginął red. Wiktor Zielony. Straciliśmy najwyższej klasy fachowca oraz wspaniałego człowieka.

Redaktor Wiktor Zielony od 2001 roku pełnił funkcję sekretarza redakcji „Dylematów Policyjnych”. Zresztą, przez całe życie zawodowe był związany z branżą wydawniczą. Już podczas studiów na Uniwersytecie Wrocławskim odbył w latach 1969–1971 staż redakcyjny w Wydawnictwie Artystyczno-Graficznym RSW „Prasa” we Wrocławiu.

Po ukończeniu filologii polskiej – w latach 1971–1975 – pracował w tym wydawnictwie jako redaktor, a następnie – na tym samym stanowisku – we wrocławskim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej RSW „Prasa-Książka-Ruch”.

W latach 1975–1983 był sekretarzem redakcji w tej agencji, a w latach 1983–1984 zastępcą redaktora naczelnego. W latach 1984–1990 pełnił już funkcję redaktora naczelnego, a w latach 1990–1992 był starszym publicystą. W sumie, we wrocławskim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej red. Wiktor Zielony pracował 17 lat.

W latach 1992–2000 piastował stanowisko redaktora naczelnego – kierownika redakcji w Drukarni i Wydawnictwie „Hector” w Długołęce. Od 2001 do końca związany był z Agencją Wydawniczo-Reklamową NEKSS-PRESS, wydawcą „Dylematów Policyjnych” oraz „Piasta”, „Super Piasta”. Pracował jako sekretarz redakcji. Przez dwa lata pełnił również obowiązki redaktora naczelnego. W naszej agencji pracował 15 lat.

Poznałam Pana Wiktora tu, w redakcji. Wzbudził ogromne zaufanie i szacunek, więc już po pierwszej rozmowie zapadła natychmiastowa decyzja o Jego przyjęciu – wspomina Elżbieta Elert, redaktor naczelna „Dylematów Policyjnych”. – To był wspaniały człowiek, ogromnej wiedzy i kultury. Umiał dzielić się swoją wiedzą i dzięki temu tak dobrze współpracował z młodymi ludźmi, którzy uczyli się od Niego i rozwijali się. No i ta jego pasja – myślistwo! Z każdego pobytu w lesie dzielił się wspomnieniami, opowiadał o polowaniach, czasem się dziwiłam, jak mu nie zimno i nie nudno wystawać tak na tej ambonie… Trudno mi się pozbierać, tyle lat pracowaliśmy razem…

Z Wiktorem Zielonym od samego początku pracował również Tomek Stasiak, redakcyjny grafik. – Zawsze byłem pod wrażeniem Jego ogromnej wiedzy, zwłaszcza humanistycznej. Oprócz literatury i historii miał też inną wielką pasję – myślistwo. Zawsze będę pamiętał opowieści o wyprawach do lasu, o broni, zwierzętach czy środowisku myśliwych. Jednak najbardziej cenię Pana Wiktora za Jego spokój, kulturę osobistą i zawsze wyważone opinie.

Straciliśmy świetnego fachowca z ogromnym doświadczeniem w pracy redakcyjnej, ale też niezwykle wartościowego człowieka. Trudno to przecenić.

Osobowość Pana Wiktora, Jego niezwykła klasa sprawiały, że jednocześnie wzbudzał wielki szacunek i sympatię. Niektórzy próbowali nawet pewnych sztuczek, aby sprawdzić, czy uda się wyprowadzić Pana Wiktora z równowagi.

Moja znajomość z Panem Wiktorem była dość specyficzna. Raczej szorstka niż wyjątkowo serdeczna. Mieliśmy odmienne poglądy na wiele spraw, ale w wielu kwestiach się zgadzaliśmy. Pan Wiktor zawsze imponował mi ogromną wiedzą i kompetencjami językowymi. Przez lata współpracy z Nim wiele się od Niego nauczyłem.

Najbardziej będzie mi jednak brakowało – może wstyd o tym pisać, ale co tam – tego, jak Pana Wiktora doprowadzałem do szewskiej pasji. A wyprowadzić Go z równowagi to była sztuka nie lada.

Pan Wiktor był zapalonym myśliwym, jednocześnie dystyngowanym panem z nienagannymi manierami. Ja nie raz próbowałem jakoś sprowokować Pana Wiktora, aby usłyszeć z Jego ust przekleństwo. Imałem się różnych sposobów. Bardzo często po weekendzie, gdy spotykaliśmy się w redakcji i wiedziałem, że Pan Wiktor był na polowaniu, pytałem złośliwie, ile tym razem ustrzelił jeleni, borsuków i innych leśnych stworzeń. Z kolei Pan Wiktor po raz setny tłumaczył mi, że nie na tym polega łowiectwo. Ja jednak z premedytacją drążyłem temat, aby w końcu dopiąć swego. Gdy w końcu przekleństwo padło, obaj ubaw mieliśmy po pachy.

Teraz wszyscy klną na potęgę, Pan Wiktor nawet jak przeklinał – co zdarzało Mu się niezmiernie rzadko – robił to z klasą. Szkoda, że już tego nie usłyszę. Cholernie szkoda – mówi Robert Wyrembak, dziennikarz „Dylematów”.

Mnie również bardzo trudno pogodzić się z wiadomością, że już Pana Wiktora nie zobaczę. Znałam Go od prawie dekady. Tak o Nim mówiłam, zawsze z dodatkiem „Pan”, nawet rozmawiając o Nim z ludźmi, którzy Go nie znali. W ostatnich latach widywaliśmy się przeważnie raz w miesiącu, w redakcji, w zeszłym roku za to niemal codziennie spędzaliśmy wspólnie poranny czas, dojeżdżając każde do swojej pracy. Rozmawialiśmy tak, jak rozmawia się z osobą lubianą, chociaż nie bliską. Pan Wiktor opowiadał mi o myślistwie, którego był miłośnikiem, ja Jemu o studenckich sukcesach, zawodowych planach. Przypominał mi trochę mojego Tatę – inteligentny, o wysokiej kulturze osobistej, prawdziwy dżentelmen. Cieszyłam się, widząc go co rano na przystanku autobusowym. Był dobrym szefem, bardzo dobrym. Zlecał mi sprawy, na których się znałam i potrafił ukierunkować, gdy nie wiedziałam, jak zabrać się do całkiem obcego mi tematu. Wiedziałam, że ceni moją pracę, chociaż był oszczędny w pochwałach. Raczej cichy i niewadzący nikomu. Mądry i dobry człowiek.

Nie będę kłamać, że myślałam o Panu Wiktorze każdego dnia. Ale od chwili jego śmierci nie potrafię o Nim zapomnieć. I tylko mam nadzieję, myśląc o tym strasznym wypadku, że jeśli cierpiał, to bardzo krótko.

Panie Wiktorze, nigdy Pana nie zapomnimy.

I… Panie Wiktorze – kto sprawdzi teraz ten tekst…?

Magda Wieteska

Red. Wiktor Zielony spoczął 23 czerwca 2015 roku na wrocławskim cmentarzu Osobowickim.