Znakomity pianista, o którego „zabijają się” najbardziej prestiżowe sale koncertowe świata, w Polsce zagrał w kwintecie. Pierwsze skrzypce w tej grupie grała Kaja Danczowska, obok niej Agata Szymczewska (skrzypce), Ryszard Groblewski (skrzypce) i Rafał Kwiatkowski (wiolonczela). W repertuarze niespełna półtoragodzinnego koncertu były tylko utwory Grażyny Bacewicz – dla uczczenia setnej rocznicy jej urodzin.
To skrzypaczka i kompozytorka szczególnie ceniona przez Krystiana Zimermana. Niejeden meloman amator mógł usłyszeć o Bacewicz po raz pierwszy, nie mówiąc o słuchaniu jej kompozycji. Okazjonalnie powołany do trasy koncertowej zespół Zimermana wykonał najpierw II Kwintet fortepianowy(1965), następnie II Sonatę na fortepian(1953) i na koniec I Kwintet fortepianowy(1952).
W Krakowie artyści zagrali w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego. To zadziwiająco nowoczesna sala jak na historycznie dostojny i zabytkowy Uniwersytet. Może się tam zmieścić blisko 650 osób, na koncercie było znacznie więcej. Bilety w pierwszych rzędach kosztowały 200 złotych. Można je było kupić tylko za pośrednictwem internetu, czyli dość wygodnie.
Koncerty kwintetu Zimermana miały szczególny charakter, poza Krakowem artyści zagrali jeszcze w Łodzi, Warszawie, Poznaniu i w Katowicach (dlaczego nie we Wrocławiu!?). Krakowski koncert był zagrany niezwykle precyzyjnie… podobnie było też w innych miastach. Chodzi o to, że muzyka Bacewicz z tych koncertów wypełni najnowszą płytę Zimermana. Wyda ją Deutsche Gramofon, najlepsza na świecie firma od nagrywania muzyki tzw. „klasycznej”. Kto słucha choć trochę muzyki Debussy’ego, Satie czy choćby Szymanowskiego… to w trudnych amelodycznych utworach Grażyny Bacewicz usłyszy „nuty i nutki” z twórczości tych kompozytorów. Z pierwszego rzędu słuchał koncertu sam Krzysztof Penderecki. II sonatę Krystian Zimerman zagrał sam, bez wirtuozów skrzypiec i wiolonczeli. Genialnie. Nie ma o czym mówić, warto było być na tym koncercie i tego posłuchać.
Dochód z koncertów i honorarium Krystiana Zimermana zostaną przekazane na cele charytatywne.
Tekst i zdjęcia: Jan Cezary Kędzierski