…bo jak umrzesz, stracisz życie!”. To nie słowna błazenada, to cytat z klasyka, który Wojciech W. Zaborowski przypomina na łamach najnowszego „Odrodzonego Słowa Polskiego”.Owa infantylna z pozoru myśl jest bowiem cytatem z dramatu – komedii Aleksandra Fredry „Dożywocie” i wyraża szczerą troskę głównej postaci utworu o zdrowie osoby zapewniającej bohaterowi dzieła dostatnie dożywocie. Bo tak naprawdę najważniejsze jest nie zdrowie jego dobroczyńcy, ale własne, i co się z tym wiąże, spokojne, wygodne życie.
Ta refleksja nasunęła mi sie niejako automatycznie, gdy ostatnio przysłuchiwałem się w pociągu relacji Drezno – Wrocław dyskusji pasażerów na temat zdrowia i jego ochrony po obu stronach przekraczanej właśnie granicy na Nysie. Nie pozostawiono suchej nitki na systemie opieki zdrowotnej w Polsce, dostało się też lekarzom, w o wiele jaśniejszych barwach prezentował się system ubezpieczeń zdrowotnych w Niemczech.
Z reformą służby zdrowia w Polsce jest właśnie tak, jak z reformą oświaty. Obie trwają od czasów mego dzieciństwa i końca ich nie widać. Namawianie ludzi do tego, by prowadzili zdrowy tryb życia – podobnie, jak to czyni wspomniany bohater fredrowskiej komedii – niewątpliwie odciąży przepracowanych lekarzy niewydolnego systemu ubezpieczeń, ale nie wyleczy chorych. Profilaktyka zdrowotna dotyczy przecież ludzi zdrowych, a nie pacjentów, którzy wymagają pomocy medyków.
Człowiek i tak, i tak musi kiedyś opuścić ten najlepszy ze światów, ale jak powiedział mi kiedyś żartobliwie znajomy eskulap: kto chodzi do lekarza, ten ma jednak szansę umrzeć w zdrowiu. W tej krotochwilnej trochę uwadze jest zdrowe jądro prawdy. Warto odwiedzać lekarskie gabinety! Tylko – jak tam się dostać, gdy tego potrzebujemy, a czas nagli? Moi rozmówcy byli zgodni. Należy… przekroczyć granicę i w Görlitz udać się do miejscowej kliniki. Jak mi powiedziano, trudno tam spotkać lekarza który… nie pochodzi z Polski. Nawet lekarze mający swe praktyki w sąsiednim Zgorzelcu, często kierują swych pacjentów za Nysę.
Potwierdzają to statystyki. W Niemczech pracują lekarze z różnych krajów, w tym wielu z Polski. Nad Wisłą i Odrą, jak tak dalej pójdzie, oby w wyniku nieudolnych reform nie zabrakło nawet polskich lekarzy. Bo wtedy jedyną radą na podreperowanie zdrowia pozostanie fredrowskie: „Szanuj zdrowie należycie…”.
Zachęcał do lektury
Bogusław Serafin