Archiwa tagu: Danuta Oleszkiewicz

Danusia Oleszkiewicz (1928 – 13 lipca 2013)

Razem z Nią odchodzi nawet wspomnienie dawnej redakcji – takiego miejsca, gdzie chętnie przychodziło wielu ludzi. Opowiadali o swoich pasjach, wspominali stare czasy – kiedy to trzeba było kraj podnosić z ruin albo jeszcze wcześniej – walczyć z okupantem, skarżyli się na codzienne kłopoty i wielkie doznane krzywdy. Czasem nawet nie chcieli spotykać się z dziennikarzem, wystarczyło, że wysłuchała ich Danusia.

Sekretarka w oddziale wałbrzyskim redakcji „Gazety Robotniczej” to była instytucja. To właśnie do niej w pierwszej kolejności przychodzili czytelnicy. Prowadziła też swoisty dział listów. Sama załatwiała niektóre „interwencje”. Nie wchodziła jednak w drogę dziennikarzom. W oddziale terenowym roboty było po uszy i tak wszechstronna sekretarka, to był dla nas prawdziwy skarb. Bo Danusia, oprócz redagowania swoich kolumn („informatorów”) i przyjmowania ogłoszeń, potrafiła również napisać zgrabną informację. Kiedy zaś zdarzyło się, że byk uciekł z transportu do rzeźni i ganiał po mieście, a w redakcji była tylko ona, opisała to z werwą i humorem. Nagrodzono Ją wtedy „premią prezesa” – wyróżnieniem za najlepszy materiał w numerze. Danusia, na ile jej czas pozwalał, zajmowała się dziennikarstwem.
 

Była też urodzonym społecznikiem. Kiedyś, działała w Lidze Kobiet Polskich i w Polskim Związku Działkowców, a już niemal do końca swoich dni – w Oddziale Sudeckim Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi, m.in. pomagała organizować giełdy minerałów.
 

Danusia pamiętała początki pracy kilku znanych później dziennikarskich osobowości i przy różnych okazjach wspominała ich ciepło i z humorem.
 

Kiedy była już na emeryturze, każde nawet przypadkowe z nią spotkanie, nie mogło obyć się bez sympatycznej pogawędki. Była tak ciekawa, co u nas słychać. Kiedy zaś wiatr przemian wymiótł większość z nas z naszej redakcji, Danka słuchała ze współczuciem o problemach z poszukiwaniem pracy i o kłopotach finansowych. Sama nie lubiła narzekać.
 

Była zawsze uśmiechnięta i pełna życia, nawet wtedy, gdy śmiertelna choroba coraz bardziej podkopywała jej siły. Zawsze pytała, jak sobie radzimy, a jak tam dorosłe dzieci, jak wnuki… Bo za jej czasów w redakcji panowała rodzinna atmosfera i znaliśmy nawzajem swoje życiowe problemy.
 

Danusiu, czy pomyślałaś, że razem z Tobą odejdzie cząstka dolnośląskiego dziennikarstwa?
 

Wspominała: red. Violetta Waluk