„(…) Zgorszyłby cię widok księdza kulturysty? Nie? To dobrze, bo mnie też nie. Zniesmaczyć to może obłuda, chamstwo i widoczny z odległości kilometra egoizm, a nie mięśnie. Niestety, innego zdania był jeden z biskupów… – rozważa Iza Wedler w najnowszym wydaniu „Szlifu”.
Nie pisałabym o kulturyście w sutannie, gdyby nie historia księdza Artura Kapronia, proboszcza dolnośląskiej parafii, który wziął udział w Mistrzostwach Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce i Fitness, w których zajął zaszczytne czwarte miejsce. W Internecie momentalnie pojawiły się zdjęcia prężącego muskuły księdza. W większości odzew internautów był pozytywny. Ludzie zachwycali się tym, że ksiądz, mimo duszpasterskich obowiązków, znajduje czas na realizację swoich pasji. Jednak całe to zamieszanie wokół Kapronia nie spodobało się jednemu z biskupów, który nakazał wysportowanemu kapłanowi wystosowanie przeprosin, w których przyznaje, że zgorszył wiernych swoim udziałem w mistrzostwach i prosi o wybaczenie.
I co zrobił kulturysta w sutannie? Ano przeprosił… Tylko że ja dalej nie rozumiem, dlaczego on to zrobił. Przecież przeprasza się wtedy, kiedy nabroimy, zrobimy coś złego, zranimy kogoś, a moim zdaniem ksiądz Artur ani nie nabroił, ani nie zrobił niczego złego, ani tym bardziej nikogo nie zranił. Ksiądz to człowiek, jak każdy inny. Też ma swoje upodobania. Jeśli chce mieć gruby brzuch, to proszę bardzo. Ani wiernym, ani przełożonym nic do tego. Tak samo, kiedy chce mieć sześćdziesiąt centymetrów w bicepsie, to też powinien mieć do tego prawo.
Uważam, że dolnośląski kapłan dał wspaniały przykład na to, że wybierając życie w służbie Bogu i ludziom, wcale nie trzeba rezygnować ze swoich pasji. Życie z Bogiem to wolność i właśnie tej wolności wyrażającej się u księdza Artura w kulturystyce nikt nie powinien mu odbierać. Świat byłyby piękny, gdyby największym problemem w polskim Kościele było umięśnione ciało jednego z duszpasterzy…”
IZA WEDLER izabella.wedler@wp.pl
Zachęcam do lektury
Bogusław Serafin