25 lat bez RSW

W tym roku mija 25 lat od likwidacji RSW „Prasa-Książka-Ruch”. Z inicjatywy byłego dyrektora wrocławskiego wydawnictwa Zbyszka Kawalca co roku odbywają się spotkania – jak my to żartobliwie nazywamy – „sierot po RSW”. W restauracji „Galicja” we Wrocławiu spotykają się byli dziennikarze i pracownicy administracyjno-techniczni byłego wydawnictwa.

Był czas na wspomnienia i refleksje. Wszyscy mówili, że kiedyś zarobki wprawdzie nie były rewelacyjne, ale każdego było stać na jako takie życie i wyjazd raz w roku na wczasy w kraju lub Bułgarii. Dzisiaj tylko wielkie, ale nieliczne gwiazdy dziennikarskie, głównie w telewizji, mają kontrakty na wysokie pensje. Pozostała większość zarabia grosze.

Wrócę do ostatniego spotkania, które zbiegło się z jubileuszem Reginy Podrez, byłej zastępcy dyrektora wydawnictwa. Obchodziła właśnie urodziny. Które? Jak powiedział Zbyszek Kawalec, piąte „osiemnastki”. Jubilatka otrzymała duży bukiet kwiatów i pamiątkowe liczydło. Pomyśleliśmy z rozrzewnieniem, jaki teraz jest szybki postęp techniczny, za naszego życia nastąpił przeskok od liczydła do komputera.

Nie zapomniano o Zbyszku Kawalcu. Grupa dziennikarzy i pracowników „Wieczoru Wrocławia” wykonała i wręczyła mu pamiątkową, żartobliwą stronę tej gazety.

Z roku na rok na spotkaniach organizowanych w „Galicji” jest nas coraz mniej. Od czasu ostatniego spotkania odeszli na zawsze dziennikarze: Tadeusz Dudź, Czesław Kryczek, Stanisław Kędzierski, Maria Bułacik, Ryszard Pollak, Krystyna Filcek, Ryszard Zaremba, Andrzej Kępiński. Uczciliśmy Ich pamięć chwilą ciszy.

 

Kiedyś Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza „Prasa-Książka-Ruch” była największym wydawcą czasopism w Polsce. Emitowała kilkaset gazet – od dzienników, po tygodniki, gazety dla kobiet i dzieci oraz miesięczniki.
We Wrocławiu funkcjonowało wydawnictwo Wrocławskie Wydawnictwo Prasowe RSW, kierowane przez Zbigniewa Kawalca, wydające „Słowo Polskie”, „Gazetę Robotniczą”, „Wieczór Wrocławia”, „Wiadomości”, „Odrę”, „Nowiny Jeleniogórskie”, „Konkrety” i „Trybunę Wałbrzyską”.
W wyniku przemian ustrojowych RSW i wszystkie wydawnictwa terenowe zostały zlikwidowane, zostawiając tytuły prasowe na pastwę losu. Jedne padły, inne przekształciły się w spółdzielnie lub spółki pracownicze. Największą porażką dolnośląskiej prasy było sprzedanie „Słowa Polskiego”, „Gazety Robotniczej” i „Wieczoru Wrocławia” niemieckiemu wydawcy. Zrobił to nie kto inny tylko grupa naszych byłych kolegów dziennikarzy, którym nie warto podać ręki, a ich nazwisk nie ujawniam, by oszczędzić im wstydu.
W wyniku tego zamiast trzech dzienników jest tylko jeden lokalny: „Gazeta Wrocławska”. Wprawdzie jest ona bardzo dobrze redagowana przez naczelnego Arkadiusza Franasa, ale czytelnicy nie mają wyboru między dziennikami, bo oprócz tego dziennika mają tylko jeszcze wrocławską wkładkę do „Gazety Wyborczej”.
Dla prasy papierowej nadeszły trudne czasy, bo spadają nakłady. Ludzie zamiast kupować gazety, korzystają z bezpłatnych informacji w Internecie, których poziom jest wręcz żenująco niski.

Tekst i zdjęcia: Lesław Miller


Grupa najwytrwalszych uczestników spotkań.

 


Za chwilę historyczne liczydło Regina Podrez odbierze z rąk Zbigniewa Kawalca.

 


„Dla Hucuła [boć Zbigniew Kawalec z Kołomyi] nie ma życia jak na Karłowicach”.

 


Witold Podedworny i Wiesław Sowała.

 


Katarzyna Kaczorowska, Andrzej Milcarz i Ewa Ziemiańska.

 


Urszula Włodarska, Iwona Huchla i Cezary Żyromski.

 


Marek Sznajder i Bruno Brożyniak.