Można stawiać inteligentnie zawoalowane pytania: co to jest syndrom systemu motywacyjnego. Maturzysta odpowie: – Lenistwo, po prostu. W językowej konwencji – inne objaśnienia znaczeń. GPS dla seniora? – Podpowiada nie tylko, jak dotrzeć do celu. Ale i – po co w ogóle pojechał. Lekarz zapisał turystce tabletki na podróż. Pomogły? – Skądże – odpowiada mąż. – Nowu została w domu.
Jeszcze jeden żarcik: co to jest kaloria? – Mała franca, która siedzi w szafie i zmienia rozmiary twoich ubrań. Skojarzenie: w wielu miastach popularne stają się pchle targi. Ciuchy nas zalewają. Świadomych – krew zalewa, ile energii, wody, transportu idzie na produkcję. Idea jednak słuszna. Dzielić się. Zamiast – dzielić nas. Co widać i słychać w publicznej przestrzeni. Myślący, krytyczny obywatel dodaje, że może aranżować „robaczywe targi” i zbierać do worków złe, jadowite opinie, kpiny, szykany itp. Wywozić na dalekie wysypiska śmieci! Zamiast stawiać przed mikrofonem autorów dziwacznych, obraźliwych wypowiedzi. Tacy i im podobni powoli tracą posłuch. Znajomy gostek chce, aby stracili wyborców. Nie podoba mu się chojrakowanie. Jak w sucharze: co to jest litr? – To samo, co kilogram, tylko na mokro.
W tym stylu, komentator przytoczył wypowiedź jednego z członków byłej władzy: „Zwycięskiej partii po 15 października, nikt nie zaproponował koalicji”. I postulował, aby wpisać to na listę głupot roku. Bledną przy tym słowa mówcy prezesa: – Nie dla obecnej UE. To znaczy – tak dla nie. Minister Radosław Sikorski, pytany po swoim orędziu o polityce zagranicznej poprzedników, nie owijał w bawełnę: To obelga dla zdrowego rozsądku. Rodacy, którzy z nim rozbratu nie biorą, przywołują inne określenia: „przymierze dla pokoju” lub „trzeba uczyć się być razem, uczyć się wspólnoty”. Te piękne hasła przewijały się w całym kraju, kiedy świętowaliśmy 20-lecie obecności Polski w UE. Inny eurosceptyk, zręcznie wybrnął: jestem za wąskom elitom, która prze do Brukseli; wąskom – powtórzył.
Hm, poczucie humoru. Tego typu, jak na szyldzie pewnego sklepu o nazwie Promilek, w małym mieście, na Dolnym Śląsku. „U nas zakupy wejdą Ci w krew”. Majówka była. Ale już nie jako Święto Pracy, Flagi, Konstytucji 3 Maja lecz – jako celebracja… grillowania. Społeczeństwo pojadło smażeniny. O od razu poczuło się lepiej. Syte, dotlenione, bo mięsko i kiełbaski pod chmurą przyrządzane. Głowę warto byłoby bardziej przewietrzyć. Żeby nie używać tych samych obelg do sędziego, który zbiegł na Białoruś i do samorządowców, którzy przyczynili się do straty sejmiku Podlaskiego na rzecz KO. Doprawdy, to nie ta sama zdrada. Leje się jad…
W Ministerstwie Edukacji Narodowej jest projekt utworzenia stanowiska asystenta międzykulturowego. Suweren mógłby wnioskować, aby w każdym resorcie powstał urząd asystenta – rozjemcy. Żeby debata politycznych rywali złagodniała. I żeby przechodniów w naszym życiu, nie odstraszały tabliczki, takie jak ta: „Jestem złym psem. Do furtki dobiegnę szybciej niż ty”. Opozycja nałożyła sztormiaki. Nieprzemakalne płaszcze (kiedyś ortaliony – pamiętacie?). I tylko vota nieufności generuje wobec ministrów. Innego planu działania nie ma, czy co?
Z 18 na 19 maja była noc muzeów. Na przykład, w zamku królewskim, w Rydzynie (woj. Wielkopolskie) nie obniżyło to dziennej ceny biletów. Ale w odrestaurowanych salach – białe obrusy i zastawy, już pod firmowe imprezy, komunie. Czar historii pryska. Wrażenie czystości przynajmniej. A w stolicy, zwiedzający kancelarię Rady Ministrów, spotkali niezwykłego przewodnika, jak pokazała TVP 24. Premier D. Tusk niespodziewanie przywitał gości. Na szczęście, nie jako eksponat muzealny.
Małgorzata Garbacz
Członkini SDRP DŚl