Z kroniki pandemii

Wyluzowane państwo

A obywatele zawaleni są znakami zapytania. O swoje bezpieczeństwo zdrowotne, o miejsce pracy, o środki do życia. Ludzie szyją, jak mogą. Nie tylko maseczki. Logiczne myśli zwłaszcza. Wojciech Mann, po aferze w radiowej Trójce, przyznaje, że ten, kto myśli, jest niebezpieczny. Władzy nie zależy na inteligentach. Bo od dawna wiadomo, że inteligent to pasożyt wytwarzający kulturę (to już nie Mann, lecz inny „klasyk”). Pani prezes i pan dyrektor z tej stacji radiowej wiją się jak piskorz podczas posiedzenia senackiej komisji kultury, na które zostali zaproszeni. Żenujący pokaz niekompetencji i arogancji wobec podwładnych dziennikarzy. Jeśli nieuświadomionej arogancji, tym gorzej! Między suwerenami krąży żart, że może teraz listę przebojów PR3 poprowadzi pan Sasin. I to korespondencyjnie?! I jeszcze taki: „Ludzie nie nadający się do niczego są zdolni do wszystkiego”. I tu chyba już nie trzeba przywoływać krążącego w narodzie obrazka, w którym na ławeczce z serialu „Ranczo” siedzą zupełni inni aktorzy. Aktorzy życia codziennego.

Polacy cudownie nie tracą poczucia humoru. Przecież wiadomo, że po solidnych obradach Senatu teraz nazywa się ten proces obstrukcją. Komentator kabaretowy dodaje: – Teraz kraj obstrukcją stoi. Każdy ma taką obstrukcję, na jaką sobie zasłużył.

Pieniądze z rozdmuchanej propagandowo tarczy antykryzysowej kapią – zdaniem samych zainteresowanych – na konta przedsiębiorców i pracowników. Polacy kwitują sarkastycznie: „Fryzjerzy byli zamknięci, ale rząd i tak nas golił”. Albo: „Boję się iść do fryzjera (od 18 maja już było można oficjalnie), żeby nie ogolił mnie „ostrą krawędzią mgły”. Inny „racjonalizator” sugerował przeprowadzenie kompleksowego audytu państwa przez pana Banasia, a wprowadzenie nachalnej cenzury na wspomnianej liście przebojów nazwał intelektualnym sanepidem. Jego kolega zapytał, czy może komisja pana Macierewicza nie mogłaby wyjaśnić sprawy „artysty Kazika”…

Podczas rygorystycznej kwarantanny psycholog upowszechnił określenie: Homo separatus. Jednak rodacy, jak przedszkolaki, lgną do siebie. Stęsknieni towarzystwa, piankowania (miłe bicie piany itp.), odreagowania izolacji. Do siebie lgną też samorządowcy, choć przyznają, że rozpoczynają finansowy lot w przepaść. Zacieśniają się kontakty włodarzy małych i dużych miejscowości. Starają się utrzymać lokalne przedsiębiorstwa i inwestycje, ale wołają o tarczę dla mieszkańców. Nie o to chodzi, oburzają się, że rząd pozwoli im się zadłużać. Chcą być traktowani po partnersku i oczekują faktycznego wsparcia, wyliczonego w złotówkach. Oj, ta solidarność nie spodoba się rządzącym, wszak to – ich zdaniem – przez opieszałość Senatu i niesubordynację samorządów nie doszły do skutku majowe wybory. A nie przez ich niekonstytucyjność.

Następnego terminu nie ma. Bo uchwała Państwowej Komisji Wyborczej nie została opublikowana. Zdaniem kandydatów na prezydenta – szantaż i gra nerwów trwają. Szarżowanie wehikułem odwetu ciągle mocno uderza w Polaków, którzy w opinii socjologów i psychologów są bardzo zmęczeni. Najpierw dużo energii przeznaczyli na zorganizowanie się w kwarantannie, a teraz resztki tych zasobów pochłania niepewność o jutro. Zagubienie – dotyczące bytu i świadomości. Gorzko brzmi zdanie przekazywane z telefonu na telefon: „Chcemy być sobą; nasz ból jest większy niż ich wstyd”.

Co pozostaje? Bastion demokracji – Rzecznik Praw Obywatelskich? Dr Adam Bodnar publicznie powtarza, jak mantrę: Bronić konstytucji i przynależności do Unii Europejskiej. Zainwestować w niezależną służbę państwową.

Łatwo powiedzieć. Co prawda, wielu mądrych Polaków apelowało, aby ponad miesiąc temu Prezydent przekonał rząd do ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. To byłyby resztki troski o Polskę. A tak, głęboki demontaż kraju się pogłębia (patrz: sytuacja w Sądzie Najwyższym z wyborem i powołaniem Pierwszego Prezesa SN). Jest to, jak uważają specjaliści i obserwatorzy życia społecznego, kpina z demokracji i bezustanne upokarzanie obywateli. Gorzko smakuje żart: „Niektórzy są inteligentni. Bezobjawowo”.

Obostrzenia powoli znikają. Liczba zakażonych nie znika, nawet powoli. W reklamie – mąż prosi żonę o zniesienie jednego obostrzenia. „No tego, wiesz jakiego” – mówi z błyskiem w oku. Zamiast tego ona oferuje mu… zrobienie grilla. No tak, któż pogodzi się ze spalaniem oczekiwań i potrzeb? Za społeczeństwo nie odpowiedzą sami dziennikarze, choćby najbardziej dociekliwi, którzy z mikrofonami na długich wysięgnikach z powodu trzymania dystansu wsadzają kij w mrowisko. I muszą razem z obywatelami słuchać wyjaśnień rzecznika rządu o zbyt bliskim biesiadowaniu pana premiera z obcymi, kiedy szeregowym Polakom tego nie było wolno. Cóż, ludzie komentują, że „pana Morawieckiego źle poinformowano o zasadach, które sam ogłosił”. Nikt nie chce, aby wychodząc z pandemii, wyluzowane państwo oznaczało dotkliwe dla obywateli – sobiepaństwo!

Małgorzata Garbacz

Pozostałe felietony „Z kroniki pandemii”