Z kroniki pandemii

Tlenu, trzeba nam tlenu!

Są teraz strefy żółte i czerwone. Prawie połowa naszego kraju jest od 17 października w tej drugiej. Wystraszone społeczeństwo pyta, czy jeśli nie będzie medyków, to będzie nas leczył pan Sasin? O, rany – reflektują się niektórzy: – Nikomu nie życzymy takiej terapii… Brakuje personelu przy chorych, a medycy wyjeżdżają na kilkudniowe egzaminy specjalistyczne. Bo taki jest grafik. Bez komentarza. Podobnie – wyjazdy niektórych uczniów na tzw. zieloną szkołę, „bo trzeba zrealizować bon turystyczny”.

W dowcipie o udzielanej teleporadzie żona przykłada mężowi słuchawkę do pleców i nakazuje: – Oddychaj mocniej, żeby pan doktor usłyszał. Polacy ordynują sobie samoizolację i samoograniczanie. Ale i tak do kina, na koncert, mecz, do baru itp. swobodnie nie można, bo sanitarny reżim. Popyt jest teraz regulowany nowym miernikiem: osoba na metr kwadratowy – w strefie żółtej. W czerwonej – zamknięte baseny, aquaparki, siłownie. No, ta branża po drugim lockdownie z pewnością już padnie na dziób.

A propos dziób: koronawirus „wchodzi do nas” przez usta, nos i spojówki (prof. Maria Gańczak, epidemiolog). Te organy zasłaniajcie. Byleby tylko wasz mózg pozostał otwarty. Podnoście więc brwi ze zdziwienia, bo to znaczy, że rozum działa. Sceptyk dodatkowo akcentuje: „Mózg to nie brwi. Jak nie ma, to nie narysujesz”.

Młodzież w slangu: „Idziemy na ścianę”. Dorośli w telewizji: „System służby zdrowia został obnażony”. Jest nagi, bez sensownego zarządzania. Dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, zakaźnik (i wielu innych) radzi, by tworzyć szpitale polowe, wojskowe, a nie przesuwać łóżek z oddziału na oddział. Licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze.

Abstrahując od niewątpliwej słuszności powyższych sugestii, rzućmy okiem na świat. Dowcipniś napisał, że mieliśmy szczyt w Brukseli, a w Polsce – dno. Natomiast w Paryżu, podczas turnieju French Open, chwile tenisowego zwycięstwa Igi Świątek. „Iga jest giga” – celne hasło rozniosło się w komórkach.

14 października w Europie było więcej zakażeń – 85 tysięcy – niż w Indiach i USA. I np. linie lotnicze poniosły ogromne straty. Ich właściciele myślą, czy skoro samoloty nie latają, może urządzić w nich naziemne restauracje? Jeśli potem staną w polskiej strefie czerwonej, konsumenci będą mogli zajmować co drugi stolik; od godz. 6 do 21. Przyszłościowe dywagacje z trudem jednak przebijają się do publicznej wiadomości. Bo wirus ciągle lata. Nawet w Watykanie są zarażeni żołnierze gwardii szwajcarskiej. W domu, gdzie mieszka papież, też jest ognisko. Oh, my God!

U nas – np. komendant stołecznej policji, b. minister zdrowia Ł. Szumowski, ponadto posłowie, senatorowie i inni politycy, studenci w akademikach, nauczyciele i uczniowie – trafili „w szpony” wirusa, a raczej kłujące czułki, jeśli wierzyć medycznym grafikom. Wróciły godziny dla seniorów w dni powszednie (od godz. 10 do 12), ale „łapią się” teraz młodsi, po sześćdziesiątce.

Tak czy inaczej, to nośny temat (bo nosi się maseczki – to ze Szkła Kontaktowego). Telewidz żartuje: „Historia się powtarza, czyli znowu rządzi łokietek”. Kiedy na konferencji prasowej, za premierem Mateuszem Morawieckim (też musiał „udać się na kwarantannę”) pojawiła się tablica z błędem: wydrukowano „repiratory”, obywatele mieli zabawę i pisali: „A może oni kupili depilatory zamiast respiratorów i dlatego utajnili sprawę?”.

Lepiej nie kusić licha… Chyba że będą kupowali ekspresy do kawy dla przemęczonych lekarzy. Tu dowcip z reklamy: „Hej, ekspres, jak leci? – No, nie przelewa się”. Przewidujący przypominają, że można odwołać się do św. Kajetana, patrona zdrowia, chleba i pracy, który nakazuje spokój, pokorę, poświęcenie dla innych. To podpowiada strapiony rodak. Nie on jeden, kiedy obserwuje oficjalne statystyki.

17 października: 9622 zakażonych (rekord!). Dzień później: 8536. Tej doby wykonano z górą 37 tysięcy testów. W szpitalach jest 8076 pacjentów, 649 z nich korzysta z respiratorów. Aktywnych przypadków jest łącznie prawie 80 tysięcy. Od początku pandemii wyzdrowiało ponad 92 tysiące osób, a łączna liczba przypadków przekracza 175 tysięcy. Zmarły 3573 osoby. Testów robi się znacznie więcej niż przed miesiącem. Zdaniem ekspertów, co piąty badany ma wynik dodatni.

Na plus należy zaliczyć niektórym lokalnym władzom fundowanie seniorom szczepionek na grypę. Kolega zadzwonił do swojej przychodni i nazajutrz już był po szczepieniu. Brawo, Wrocław! Nie wszystkie przychodnie zasługują na pochwały. Radiosłuchacz, bodajże z Białegostoku, żalił się, że w osiedlowej aptece jest 111 na liście. Gdzie indziej rekordzista ma numer 500.

Co mają powiedzieć samorządowcy? Apelują do rządu o koordynację i o konsultacje. – Jak choćby pogodzić wymóg zajmowania 50% miejsc w środkach komunikacji, skoro rano do pracy mają dojechać tłumy ludzi, w tym – uczniowie szkół podstawowych w strefie żółtej (bo starsi uczniowie i studenci mają teraz zdalnie i hybrydowo)? To nie mogą być – zaznaczają włodarze – retoryczne pytania.

Oczywiście, najważniejsze jest racjonalne gospodarowanie. Zwłaszcza brakami. Jak w filmiku na znanym kanale: „Przed Biedronką chodzi gość, który z wyglądu nie wygrał na genetycznej loterii i prosi o pieniądze. Jeden klient pyta: – Co, na alkohol? Odpowiedź: – Nie, na alkohol już mam. Teraz zbieram na maseczkę, bo nie chcą mnie wpuścić do sklepu”.

Satyryk radzi, aby wykonywać dużo skłonów. – Żebyśmy byli skłonni odnaleźć w sobie pogodę ducha. Mimo wszystko. Do tego również potrzeba tlenu. I przewietrzonych umysłów.

Małgorzata Garbacz