TK ZADECYDUJE DZIŚ O DOSTĘPIE DO INFORMACJI PUBLICZNEJ

Protest dziennikarzy

Ta ustawa ma fundamentalne znaczenie z punktu widzenia kontrolnej roli mediów. W myśl jej zapisów każda publiczna instytucja ma obowiązek odpowiedzieć na pytania obywatela dotyczące spraw publicznych. Ustawa gwarantuje „każdemu, bez konieczności wykazywania interesu prawnego lub faktycznego”, prawo do żądania „każdej informacji o sprawach publicznych”, a organy władzy publicznej i samorządowej, a także podmioty reprezentujące Skarb Państwa, mają obowiązek niezwłocznego udzielenia odpowiedzi. Obowiązek nie obejmuje informacji niejawnych oraz innych tajemnic ustawowo chronionych.

Sześć przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej

Małgorzata Manowska zaskarżyła sześć przepisów ustawy. Po pierwsze zarzuca ustawie brak precyzji używanych pojęć, takich jak „władze publiczne” czy „osoby pełniące funkcje publiczne”, a także naruszanie prawa do prywatności i ochrony danych osobowych.

– Pierwsze ryzyko to możliwość zawężenia zakresu instytucji zobowiązanych do udzielania informacji publicznej. Ten wniosek może prowadzić do tego, że takie twory, jak np. Polska Fundacja Narodowa, zostaną wyłączone z zakresu ustawy, przez co będą mogły otrzymywać i wydawać środki publiczne w sposób niekontrolowany przez opinię publiczną – tłumaczy Konrad Siemaszko, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

We wniosku prezes Sądu Najwyższego podważa też artykuły ustawy „w zakresie, w jakim nakładają na władze publiczne oraz inne podmioty wykonujące zadania publiczne obowiązek udostępniania informacji publicznej o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji”, ograniczając w ten sposób dostęp do informacji dotyczących działalności konkretnych urzędników.

Prezes Manowska twierdzi też, że zapisy ustawy „nie regulują kwestii anonimizacji danych osobowych lub innych danych ze sfery prywatności”, a także zarzuca ustawie, że jej zapisy „wyłączają możliwość weryfikacji interesu prawnego lub faktycznego w pozyskaniu tych danych w kontekście nadużycia prawa podmiotowego do uzyskania informacji publicznej”. Ostatni wniosek ma na celu zlikwidowanie kar dla urzędników za nieudostępnianie informacji publicznej.

Koniec jawności

– Opinie, że to oznacza koniec jawności, nie są na wyrost – mówi dziennikarka „Gazety Wyborczej” Ewa Ivanova. – Jeśli wszystkie punkty w tym wniosku zostaną uznane za niezgodne z Konstytucją, obudzimy się w państwie, w którym organy władzy będą powoływać się na ten wyrok i dowodzić, że dziennikarzom nie przysługuje prawo do informacji o podstawowych kwestiach dotyczących funkcjonowania naszego państwa. 

Zdaniem Konrada Siemaszki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jeżeli Trybunał Konstytucyjny orzeknie zgodnie ze złożonym wnioskiem, to ustawa o dostępie do informacji publicznej przestanie mieć istotne znaczenie. – Mówiąc najogólniej – władzy będzie dużo łatwiej ukryć niewygodne informacje przed opinią publiczną. A trzeba wiedzieć, że teraz dla dziennikarzy i aktywistów jest to jedno z najważniejszych narzędzi pracy. W konsekwencji opinia publiczna będzie w znacznie mniejszym zakresie wiedziała o tym, co robi władza – zaznacza Siemaszko. 

– Wiedza oznacza władzę. Obecnie rządząca opcja uznała, że społeczeństwo nie powinno sprawować władzy, kontrolować jej za pomocą wniosków o dostępie do informacji publicznej. Ta władza uważa, że ma monopol na informacje i nie chce się nimi dzielić. Uważa, że skoro wygrała wybory, nikt nie ma prawa weryfikować jej wydatków – zaznacza Ivanova. I dodaje: – To przeczy regułom demokracji, która nie opiera się tylko na akcie wyborczym, ale także na tym, że pomiędzy wyborami dziennikarze, organizacje społeczne czy aktywiści mają prawo patrzeć władzy na ręce. Mają prawo sprawdzać, jak władza wywiązuje się ze swoich obietnic oraz w jaki sposób i na jakie cele przeznacza środki publiczne.

Konrad Siemaszko przypomina, że zbliżony wniosek do tego, który przedstawiła prezes Manowska, został złożony w 2013 roku. – Przez kilka lat czekał na rozpatrzenie w TK, ostatecznie w 2017 roku został wycofany – zauważa Siemaszko.

***

Ograniczeniu dostępu do informacji publicznej sprzeciwia się środowisko dziennikarskie. Dziś opublikowany zostanie apel w obronie prawa do informacji publicznej. Wśród sygnatariuszy są redakcje: „Faktu”, „Forum”, „Gazety Wyborczej”, serwisu Gazeta.pl, magazynu „Press”, „Newsweeka”, OKO.press, „Przeglądu”, „Polityki”, Radia Tok FM, „Rzeczpospolitej”, Wirtualnej Polski i „Wprost”, a także Fundacja Grand Press oraz Towarzystwo Dziennikarskie.

Pełna treść „Apelu w obronie prawa do informacji publicznej”:

15 grudnia Trybunał Konstytucyjny zdecyduje o losie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jeśli zgodzi się ze skargą Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, wybije ustawie zęby, a obywatelom odbierze gwarantowane przez art. 61 Konstytucji RP prawo do wiedzy o działaniach władzy. Bezkarnie ignorować pytania obywateli/lek, aktywistów/ek i dziennikarzy/rek będzie mógł nie tylko o. Tadeusz Rydzyk, ale też politycy i urzędnicy na wszystkich szczeblach administracji. W szczególności media stracą narzędzie kontrolowania władzy i rozliczania jej z błędów, co stanowi jedno z naszych najważniejszych zadań. 

Bez ustawy o dostępie do informacji publicznej nie dowiedzielibyśmy się o milionowych dotacjach dla o. Rydzyka, reprywatyzowanych w Warszawie kamienicach, listach poparcia dla neoKRS czy podejrzanym zakupie respiratorów. Odebranie nam prawa do informacji publicznej to kolejny krok władzy do zmonopolizowania medialnego przekazu, a tym samym kolejnego ograniczenia demokratycznego państwa prawa. Nie możemy się na to zgodzić.

(BAE, 15.12.2021)
Źródło: PRESS.PL
(https://www.press.pl)