Wieczorkiem od Atlantyku chłód. To towarzyszący tutejszym warunkom meteo codzienny wiaterek przynoszący na dodatek znad Sahary żółty pyłek. Po kolacji od północnej strony naszego Aequora Lanzarote Suites podziwiamy rząd ośmiu, może dziewięciu szaro-czarnych stożków wulkanicznych. Lecz prawdziwą krainę wulkanów zobaczymy kilka dni później w Montana Caldereta w parku naturalnym de los Volcanes. Nad taką pokazową dziurą z buchającym żarem trzymana przez dwie sekundy kartka papieru ulega spopieleniu. Tłumaczą nam to tak – gotująca się lawa znajduje się tutaj zaledwie kilkadziesiąt metrów pod ziemią.
Pejzaż Lanzarote z całą pewnością należy do najciekawszych z wszystkich wysp kanaryjskich. Wszędzie, nawet do najmniejszych miejscowości, łatwo jest dotrzeć wypożyczonym autem, ewentualnie klimatyzowanym busem.
Nigdzie nie ma tłumów turystów, jak na przykład na Teneryfie czy Grand Canaria, stąd co sobie zaplanujesz, bez trudu zwiedzisz. Czy to pełen egzotyki z florą synantropijną Park Narodowy Timanfaya, czy to Muzeum Piratów w Santa Barbara Castle. Albo dom genialnego wizjonera malarza, rzeźbiarza i architekta Cesara Manrique z pobliskim tunelem wulkanicznym, jaskinią z podziemną salą koncertową, restauracją i podziemnym błękitnym jeziorem. Manrique nazwał to pełne uroku miejsce James del Aqua. Cała wyspa dzięki pozostawionemu testamentowi Cesara nie zmienia zasadniczo wyglądu, pozostaje surowa, jak była za jego życia.
Mojej małżonce przypadło do gustu także urocze miasto San Bartolome z piękną sylwetą Teatru Dramatycznego i przylegającym doń kościołem z obok zainstalowanym placem targowym. Czarny jak heban burmistrz Bartolome zaprowadził wycieczkę do pałacu byłego gubernatora, w którym obecnie znajduje się pełne egzotyki muzeum.
Jeszcze zainteresowała nas farma kozia El Taro, gdzie nie tylko odkryliśmy rosnące w ogrodzie minibanany, ale także europejską kapustę, pietruszkę, tudzież krzewy winorośli rosnące tutaj, jak wszystko, na grudkach lawy.
Każdy pojedynczy niewysoki krzew winorośli obudowany jest grobelką zbudowaną z kamieni lawy. Na dłużej rosnących krzewach już zawiązują się kuleczki winogron, z których wytłoczą znakomite wino. Jedyne takie lanzarockie, reklamowane jako najlepsze hiszpańskie. Każda oczywiście roślina wymaga regularnego podlewania, co na wyspie, gdzie racjonowanie słodkiej wody, wytwarzanej z wody morskiej, jest nie lada wyzwaniem.
Nasza dwutygodniowa baza z dwupiętrowymi białymi hotelowymi domami dobrze jest zaprojektowana. Wszędzie blisko, najbardziej do basenów, jadalni, barów, pomieszczeń wypoczynkowych i sportowych. Najwięcej turystów od praktycznie dziesiątej rano do dwudziestej pod wieczór przy basenach. Kąpiących nie za dużo, za to wyciągniętych na leżakach, popijających i obżerających się lodami i mięsiwem wszelakim setki. Bardzo dużo obrzydliwie tłustych mężczyzn i kobiet. Żeby nie było na rodaków, te grubasy to Włosi, Francuzi, Hiszpanie oraz obywatele anglojęzyczni.
Na nieodległej plaży z brązowym piaskiem niemal pusto. Jeszcze mniej pływających w krystalicznym Atlantyku. Przecież tym ,,chudzielcom” nie chce się nawet iść nad ocean czy promenadę, gdy za darmo na okrągło dają tyle jedzenia i picia.
Gdy jestem przy Polakach, z satysfakcją stwierdzam, że obecne nowe pokolenie zna dobrze, jak inni Europejczycy, języki, zwłaszcza angielski. Czyli wyzbyliśmy się kompleksów. Zatem What to do?… And outdoor activities, all in the midst of volcanic and oceanic nature.
Z pięknej krainy białych miasteczek, palm i araukarii, z naszego Puerto del Carmen, pozdrowienia śle
Engelbert Miś
członek SDRP Dolny Śląsk