To „rzucanie błotem” dotyczyło: kawalerki Nawrockiego, najwyraźniej nabytej w wyniku szwindlu, bijatyki pseudokibiców, do której przyznał się sam Nawrocki (nazwał je „szlachetną walką”) i jego sutenerskiej przeszłości. Przemoc usprawiedliwiał również prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że „nie potępia tego w sposób absolutny […], to nie jest sytuacja, o której można by mówić, że komuś tam jakaś straszna krzywda się dzieje”. Czyli, według prezydenta RP, publiczne bójki są dozwolone; prezydent wyraził aprobatę dla „bicia się po mordzie”, zaś Jarosław Kaczyński zapytany o ustawki odpowiedział, że „potrzebujemy odważnych mężczyzn”.
Jak mówił Mark Twain: „Lepiej nie odzywać się wcale i wydawać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. Ale PiS-owcy dla zdobycia władzy zrobiliby wszystko. Tłukli więc termometry pokazujące ich gorączkę, zamiast zająć się leczeniem choroby. W ich „pałach” (ja tylko przywołuję bon mot z debaty Karola Nawrockiego) nie mieści się to, że dziennikarze mogą działać niezależnie w imię odkrywania prawdy i w celu ujawnienia ukrywanych faktów, a nie z wyrachowania czy dla propagandowych celów ich politycznych zleceniodawców (vide: TVPiS Jacka Kurskiego). Wspomniany Kurski zapowiedział już swój powrót do TVP: „Wrócę do was, kochani, zachowujcie się bardzo grzecznie”. Kurski tym pajacowaniem zmobilizował wyborców Rafała Trzaskowskiego. Nikt bardziej niż Kurski nie jest uznawany za symbol odrażającej agitki politycznej w dziejach Telewizji Polskiej; miał udział w zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich w 2020 roku, tym razem „wciął się” w kampanię na ostatniej prostej, by wspomóc pisowskiego kandydata.
Dla ludzi myślących o Polsce jako dobru wspólnym wybór był oczywisty. Ale wyborców Nawrockiego i Kaczyńskiego nic nie przekona, że białe jest białe, a czarne – czarne. Te wybory pokazały, że czeka nas jeszcze wiele lat, by Polska stała się normalnym krajem. Niestety, ciemny lud wciąż kupuje te same bajki.
Marek Palczewski
TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Dorota Rabczewska – ksywa Doda – należy bez wątpienia do tych śpiewających kobiet, które są rozpoznawalne i powszechnie znane. Problem w tym, że generalnie kojarzona jest ona bardziej z wywołanymi przez siebie zadymami i skandalami niż z wykonywanymi piosenkami! Ot, taki ma pomysł Dorotka na życie. Robienie hałasu wokół siebie wpływa oczywiście na większe zainteresowanie mediów jej osobą, ale nie jej repertuarem. Toteż trudno powiedzieć o Dodzie, że jest piosenkarką z prawdziwego zdarzenia – autentyczną estradową gwiazdą!
W „dorobku artystycznym” Rabczewskiej nie uświadczysz ani jednej piosenki zasługującej na miano zielonego przeboju. O wielkich, nieśmiertelnych hitach może sobie Doda jedynie pomarzyć. W jej repertuarze znajduje się raptem kilka utworów spopularyzowanych przez radio i telewizję. Takich marniutkich, lichutkich pioseneczek, bez wyrazu i wdzięku, bez wpadających w ucho szlagwortów! Nie dziwota, że recenzenci milczą, nie omawiają ich walorów artystycznych – szkoda im czasu i atłasu! Głośno za to jest i chętnie ludzie gadają o Doroty poczynaniach około- i pozaestradowych! Bulwarowa prasa, internetowe, plotkarskie portale nie są skoncentrowane na jej popisach wokalnych – rozwoju artystycznym – tylko na jej romansach, ślubach, rozwodach, infantylnych, egocentrycznych, ekshibicjonistycznych wywiadach, operacjach plastycznych, nowych tatuażach, roznegliżowanych, prowokacyjnych sesjach zdjęciowych i innych poczynaniach ekscytujących jej wielbicieli.
Sobotni występ na polsatowskim SuperHit Festiwalu w Sopocie sprawił, iż znowu zrobił się huk – Doda wróciła na czołówki gazet. O jej piosence nikt nie mówi, nikt jej nie nuci, nie zachwyca się nią, gdyż cała uwaga mediów i publiczności skupiła się na tym, że Doda w trakcie jej wykonywania usiadła na fortepianie rozkrokiem w wyzywającej pozie! Tego typu występy cieszą się dużym powodzeniem w nocnych klubach go-go! Są ozdobą peep-show! Mniemam, że Doda w takich właśnie przybytkach zrobiłaby oszałamiającą karierę estradową!
Antoni Szpak
Źródło: Portal Zarządu Głównego SDRP