Brzytwą po mediach

Ta kampania pokazała, że nie mamy szczęścia do kandydatów. Zaledwie kilku z nich zasługiwało, żeby stanąć w szranki wyborcze. Partie prawicowe wystawiły drugie garnitury, a najgorszym z nich okazał się kandydat PiS; kłamał w sprawie mieszkań, mataczył, kręcił i kluczył, unikał jasnych odpowiedzi na pytania, choć wyborcom PiS wcale to nie przeszkadzało, bo namaścił go sam Jarosław Kaczyński. Czyżby na prawicy nie było ludzi z charakterem? Z kolei konfederacki kandydat Sławomir Mentzen miał dobry początek, jeszcze lepszy środek, ale w końcówce dostał zadyszki – okazało się, że jazda na hulajnodze wymaga niezłej kondycji. Reszta prawicowych kandydatów powtarzała nacjonalistyczne i antysemickie hasła bądź głosiła miłość do Putina. Swoją obecność zaznaczył na scenie celebryta Krzysztof Stanowski – człowiek o dwóch janusowych obliczach: dziennikarza i polityka. Kiedy wchodził do studia obcych stacji, stawał się politykiem, a kiedy siadał w swoim studiu, to grał rolę dziennikarza. Stanowski ugrał to, co chciał; ostatecznie zyskał na kampanii jego kanał, bo miał darmową reklamę za publiczne pieniądze i audycje o dużym zasięgu.

W sumie to z tej pierwszej kampanii najbardziej zapamiętamy mieszkania Nawrockiego, hulajnogi Mentzena, debaty w Końskich, dwie flagi (jedną biało-czerwoną, a drugą tęczową), happeningi Stanowskiego, zmęczenie Trzaskowskiego, dynamizm Biejat i Zandberga oraz błyskotliwe bon moty polityczki z czerwonymi koralami – „Sensejszyn” Senyszyn. O programach kandydatów nie warto mówić, bo i mało kto się nimi przejmował.

Marek Palczewski



TELEWIZOR POD GRUSZĄ

Chodząc po moim ulubionym bydgoskim bazarku, natknąłem się na dawno niewidzianą, uroczą, sympatyczną koleżankę ze szkolnych lat. Ucieszyłem się na jej widok, ale szybko podkuliłem ogon, gdy zobaczyłem jej wyraz twarzy nieodwzajemniający mojej radości z tego przypadkowego spotkania. Przywitała się wprawdzie serdecznie, ale wyraźnie było widać, że coś z nią jest nie tak – coś ją gryzie! Zaniepokojony jej stanem zapytałem wprost: Co się stało, że jesteś taka przybita? Spojrzała na mnie nieco zdziwiona, jakbym pytał ją o coś, o czym wszyscy wiedzą, o czym wszyscy rozmawiają, po czym smutnym, drżącym głosem powiedziała, że nie wie jak ja, ale ona jest zszokowana tym, iż Marcin Mroczek się rozwodzi, że od tej decyzji nie ma odwrotu – klamka zapadła! Owa wiadomość, jak żadna inna, tak ją zdołowała, że nie może się pozbierać!

Widząc pojawiające się w jej oczach łzy, przytuliłem ją odruchowo, po przyjacielsku, by ją nieco uspokoić, a sobie to wszystko, co usłyszałem, w głowie poukładać! Usilnie zastanawiałem się, kim do wuja garbatego jest Mroczek, że tak się nim przejmuje! Nie miałem jednak na tyle odwagi, żeby ją o to zapytać. Uznałem, że lepiej będzie spróbować rozluźnić atmosferę, wyciszyć niepotrzebne emocje. Tak też zrobiłem. Spojrzałem koleżance głęboko w oczy i powiedziałem, że rozwód to nie koniec świata i nie ma co się przejmować żadnym rozwodnikiem – szkoda twoich łez, dziewczyno. Nie ma sensu pogrążać się w smutku z powodu rozwodu jakiegoś Mroczka. I tu nastąpił zaskakujący zwrot akcji.

W życiu bym się nie spodziewał, że dodawanie otuchy rozzłości ją na maksa! Rozjuszona spojrzała na mnie z politowaniem i rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu: Jesteś żałosnym ignorantem niemającym zielonego pojęcia o ważnych wydarzeniach mających miejsce w polskiej kulturze – szczegółowo opisywanych w bulwarowej prasie! Nazywając Mroczka jakimś Mroczkiem, obraziłeś nie tylko mnie, ale całą rzeszę jego fanów! I tak oto mój brak wiedzy zniweczył odnowienie dobrych koleżeńskich stosunków!

Antoni Szpak

Źródło: Portal Zarządu Głównego SDRP