Archiwum kategorii: Aktualności

POLSKA PRESS OGŁASZA REKRUTACJĘ NA REDAKTORÓW NACZELNYCH SWOICH GAZET

Naczelnymi tytułów Polska Press zostaną najlepsi kandydaci spełniający warunki rekrutacji (fot. Marcin Obara/PAP)

Polska Press ogłosiła rekrutację na redaktorów naczelnych swoich gazet w Rzeszowie, Bydgoszczy, Toruniu i Poznaniu, Gdańsku i Szczecinie oraz Wrocławiu i Zielonej Górze. Poza Rzeszowem pozostałe miasta tworzą makroregiony wydające po dwa a nawet cztery tytuły prasowe.

Siedem dni mają na złożenie aplikacji kandydaci chętni do objęcia funkcji redaktorów naczelnych tytułów wydawanych w jednym regionie i trzech makroregionach Polska Press Grupy. Grupa ogłosiła rekrutację w Rzeszowie, gdzie wydaje dziennik „Nowiny”, w makroregionie Wielkopolska, Kujawsko-Pomorskie, gdzie poza „Gazetą Pomorską” i „Głosem Wielkopolski” wydaje „Express Bydgoski” oraz „Nowości-Dziennik Toruński”, w makroregionie Pomorze z „Dziennikiem Bałtyckim” i Głosem – Dziennikiem Pomorza” oraz w makroregionie Zachód z dziennikami „Gazeta Wrocławska” i „Gazeta Lubuska”.

Czytaj też: Politycy proponowali dziennikarzom powrót do Polska Press. Prezes nie komentuje

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Kłamstwo jest zaprzeczeniem prawdy, a prawda jest jednym z filarów dziennikarstwa. Dlaczego więc godzimy się, żeby każdego roku 1 kwietnia zapominać o tej prawdzie? Dlaczego tolerujemy kłamstwa w imię zabawy, taniej rozrywki, usprawiedliwiamy głupawe żarty, godząc się poniekąd na fake newsy i dezinformację? Ktoś powie, że to tylko tradycja, która nikomu nie szkodzi. Ktoś inny, że to tylko jeden dzień w roku, więc nie ma o co kruszyć kopii. Ale czy na pewno nie ma?


Tradycja prima aprilis wywodzi się ze starożytnego Rzymu, w Polsce przyjęła się w XVI wieku. Dziś jednak, kiedy media rządzą światową informacją, rozpowszechnianie fałszywych wiadomości pod postacią żartów ma inny sens i może powodować nieprzewidywalne skutki. Z pewnością znaleźli się tacy, którzy uwierzyli (wiara jest niezbędna do tego, żeby żart się „udał”) w „informację”, że łódzcy strażnicy miejscy będą dawać mandaty za zbyt szybkie bieganie po parkach albo że UFO wylądowało w Londynie.

Śmieszyć może informacja o latających pingwinach, ale kiedy mieszkańcy amerykańskiego miasta Milton usłyszeli z mediów o erupcji wulkanu, wpadli w popłoch. A to był tylko żart… 1 kwietnia prawdziwe informacje mogą być potraktowane jak fałszywe i odwrotnie, fake news może być uznany za prawdę, bo dziś trudno odróżnić primaaprilisowe żarty od faktycznych newsów. Ktoś powie: „i co z tego, skoro taki żart nikomu nie szkodzi”. Czy jednak na pewno nie szkodzi?

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Telewizja Polska skierowała pismo przeciwko Jackowi Kurskiemu, zawiadamiając prokuraturę o szeregu nieprawidłowości, które naraziły TVP na wielkie straty finansowe. Niemal w tym samym czasie o możliwym przestępstwie Jacka Kurskiego powiadomił prokuraturę minister Bartłomiej Sienkiewicz. W zawiadomieniu Sienkiewicza zabrakło konkretów, teraz – mam nadzieję – takie konkrety się pojawią.

Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jakie zarzuty stawiane są Jackowi Kurskiemu. I nie chodzi o sprawy powszechnie znane i oczywiste, jak zniszczenie telewizji publicznej i doprowadzenie do degradacji jej misji. Chciałbym poznać takie zarzuty, z których jasno będzie wynikać, że Jacek Kurski sprzeniewierzył środki budżetowe, działał niegospodarnie, dokonał malwersacji finansowych itp. Tak czy inaczej, o winie lub braku winy ostatecznie zadecyduje sąd. Bez prawomocnego wyroku sądowego człowiek jest niewinny – to zasada prawa i etyki dziennikarskiej, którą telewizja Kurskiego wielokrotnie naruszała wobec polityków opozycji.

Wiele osób chętnie widziałoby Kurskiego w więzieniu, a Monika Richardson przewiduje, że on tam się znajdzie… Kurski zarobił w TVP łącznie 4,5 mln złotych, ale nie wiemy, na jakie kwoty były podpisywane umowy, o których powiadomiono prokuraturę. To mogą być wielomilionowe kontrakty, ale poczekajmy; trwa kontrola w spółce i badane są kolejne wątki. Tymczasem Jacek Kurski odgraża się i zapowiada „wielki akt oskarżenia”. Ciekawe, bo już jeden akt oskarżenia sformułował: przeciwko swoim byłym kolegom z Telewizji Polskiej, oskarżając ich o zaprzepaszczenie jego „wielkiego dorobku”.

Czytaj dalej

Dla mnie muzyka jest najważniejsza

Jerzy Maksymiuk

Z maestro Jerzym Maksymiukiem rozmawia Izabella Starzec

Izabella Starzec: W Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego poprowadził Pan w marcu dyrygencki kurs mistrzowski „Beethoven wg Maksymiuka”. Czym dla Pana jest takie spotkanie z młodzieżą akademicką?

 Jerzy Maksymiuk: Dla mnie takie spotkanie ze studentami jest jak spotkanie z przyjaciółmi, którzy, jak i ja, kochają muzykę. Okazja, by coś od siebie przekazać, podzielić się swoim doświadczeniem. Z wielką ochotą przyjechałem do wrocławskiej Akademii Muzycznej na zaproszenie Katedry Dyrygentury i prof. Marka Pijarowskiego, którego sztukę dyrygencką sobie niezmiernie cenię. Byłem pewien, że studenci będą dobrze przygotowani i tak właśnie było.

Co jest szczególnie ważne w tych spotkaniach warsztatowych?

– Ważne, by po naszych spotkaniach coś pozostałoMiędzy innymi świadomość roli dyrygenta, potrzeby takiego oddziaływania na orkiestrę, by po próbach jeszcze wspanialsze było brzmienie orkiestry, jej zespolenie, dynamika. W czasie warsztatów mogłem zwrócić uwagę, że dyrygując, nie można zapominać w jakiej epoce utwór powstał, że inna stylistyka dotyczy Beethovena, inna np. Mozarta. Oczywiście, zwracałem uwagę na błędy techniczne, ale umiem docenić wyobraźnię muzyczną – rzecz bezcenną. I nie chodzi o taką wyobraźnię rodem z Moulin Rouge, jak to nazywam, czyli płytką, powierzchowną, tylko głęboką. Za taką chwaliłem.

Co sądzi Pan o kobietach w zawodzie dyrygenta?

– Przyznam szczerze, że dawniej byłem przeciwny wchodzeniu kobiet do tego zawodu, uznając go za bardzo wymagający fizycznie, po prostu ciężki i męczący. Obserwując takie dyrygentki, jak np. Monika Wolińska, efekty ich pracy, jednak zmieniłem zdanie. Najważniejszy jest talent, chociaż oczywiście to bardzo ciężki fizycznie zawód. Są utwory naprawdę wymagające pod tym właśnie względem, a przecież gest dyrygenta musi czasem poruszyć wszystkie sekcje, czy pojedyncze instrumenty – całe ogromne ciało orkiestralne. To się nie toczy jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki – wymaga wielkiego wysiłku, by zapanować nad całością zwłaszcza przy gęstej fakturze dzieła.

Czytaj dalej

POCZOBUT OD TRZECH LAT ZA KRATAMI

Andrzej Poczobut odbywa karę w łagrze o ponurej sławie w Nowopołocku (screen: Facebook/BAŻ)

Do ostatnich chwil relacjonował wydarzenia na Białorusi.

Mijają trzy lata, od kiedy korespondent polskich mediów na Białorusi Andrzej Poczobut stracił wolność. – Dużo zrobił dla dziennikarstwa na Białorusi i dlatego my także o nim pamiętamy – podkreślił w rozmowie z Polską Agencją Prasową Barys Harecki ze zlikwidowanego przez białoruski reżim Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ).

Andrzej Poczobut został zatrzymany 25 marca 2021 roku po rewizji w jego mieszkaniu w Grodnie. Jak relacjonowała wtedy jego żona Oksana, białoruskich funkcjonariuszy interesowały nawet książki w języku polskim, które Poczobut miał w domu.

Poczobut w łagrze o ponurej sławie

Gdy dziennikarz był zatrzymywany, reżim Aleksandra Łukaszenki terrorem gasił opór białoruskiego społeczeństwa przeciwko sfałszowaniu w sierpniu 2020 roku wyborów prezydenckich. Andrzej Poczobut niemal do ostatnich chwil swojej wolności relacjonował wydarzenia na Białorusi. Gdy władze – które nie chciały, żeby ich zbrodnie były dokumentowane – wyrzuciły z kraju zagranicznych dziennikarzy, polskie redakcje mogły liczyć na łączenia z Andrzejem Poczobutem, który przekazywał najnowsze informacje. Ostatni artykuł dziennikarz wysłał do „Gazety Wyborczej” na kilka godzin przed zatrzymaniem – przypomina redakcja „GW”.

Czytaj też: Mariusz Kowalczyk: Los Andrzeja Poczobuta powinien być wyrzutem sumienia

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Jacek Kurski może stanąć przed sądem! Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Kurskiego. Na platformie X napisał: „Były prezes TVP zniszczył publiczną instytucję i doprowadził do degradacji jej misji, jaką jest rzetelna, obiektywna i dostępna dla każdej Polki i Polaka informacja o najważniejszych sprawach w kraju”.

Mam nadzieję, że stoją za tym mocne argumenty i konkretne zarzuty. Pewne jest, że Jacek Kurski, sprawując funkcję prezesa TVP, w sposób oczywisty naruszył Ustawę o radiofonii i telewizji z 29 grudnia 1992 roku, a konkretnie art. 18.1 mówiący m.in. o tym, że „audycje i inne programy (…) nie mogą zawierać treści nawołujących do nienawiści lub dyskryminujących ze względu na rasę, niepełnosprawność, płeć, wyznanie lub narodowość”.

Telewizja Kurskiego, czyli TVPiS, nie realizowała także zapisów art. 21.1.: „Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu”.

Czytaj dalej

Z KRONIKI PAN…I G.

Kolory jaj

Jaja mamy swojskie. Koloryt – też. Przykład: Rozpoczęła się procedura postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Kpiarze już dawno nazwali go ministrem dobrobytu. Chociaż, zapowiadany przez niego duży zysk roczny, nagle stopniał do wielomilionowej straty, gdy do władzy doszła koalicja 15 października. Dziennikarz TVN 24 zapytał prof. Przemysława Litwiniuka, członka Rady Polityki Pieniężnej, czy Adam Glapiński jest apolitycznym prezesem, padła odpowiedź: – Z tej strony nie znam go. Znakomicie wyrażone! Dodał zgrabnie, że szef NBP hołduje monokratycznej zasadzie zarządzania. Telewidz wysłał sms do Szkła Kontaktowego: „A. Glapiński powinien mieć zarzut za występy estradowe bez licencji”. Komentator dodał, że bankowiec usiłował być dowcipny. Przy czym usiłował, jest tu kluczowe.

Inny prezes zeznawał przed komisją śledczą. – Pokaz arogancji, tupetu, zawiści. Przerost ego. – W żywe oczy wypierał się wiedzy o pegasusie – ocenili zdegustowani widzowie. Jegomość rzucający oskarżenia podobał się elektoratowi wyznawców PIS. Cmokierów nie brak. Nie szkodzi, że obecne rządy nazwał operacją manipulacyjną. Lecz „Never stop exploring” – jak mówi lektor angielskiego. Tu oznacza: nie przestawać dociekać. I nie certolić się – radzą zwolennicy dosadnego slangu. Są wściekli, kiedy świadek, niejeden, wali inwektywą w członka. Każdej komisji. Wielu zeznających z PIS-u, mówi, że nie pamięta. Ale pamięta, żeby nie pamiętać (z komórkowego żartu). Znajomy senior ma ładne powiedzonko, „pochodzę z pokolenia (a nie wyświechtane – za moich czasów), w którym demokracja oznaczała wspólny szacunek do reguł gry”.

Przybywa jaj. A to ujawniono, że były minister obrony narodowej wiedział od razu o obiekcie, który spadł pod Bydgoszczą; a to – że nie dopilnował wniosków o dofinansowanie produkcji amunicji, wysyłanych do UE. Fuszerka. Czyżby kłaniało się ulubione powiedzonko leniucha „nie chce mi się w to wierzyć”? Albo dowcip o błądzeniu: Osłabiony turysta na pustyni pyta spotkanego Beduina, jak dojść do oazy. Tenże radzi: – Prosto, prosto, prosto, a w czwartek – w prawo. Wędruje po Europie premier Tusk. Otwiera oczy na wielopaństwowe zapewnienie bezpieczeństwa. Mówi wprost o zagrożeniach. Dyplomatyczna ofensywa pomaga Ukrainie. 

Czytaj dalej

ROŚNIE WIDOWNIA PROGRAMU PODRÓŻNICZEGO MARCINA PROKOPA Z TVN

Obecny sezon „Niezwykłych Stanów Prokopa” jest czwarty, ale pierwszy, który trafił na główną antenę (fot. materiały prasowe)

Zapis podróży po USA.

Średnio 591 tys. widzów przyciąga do TVN program „Niezwykłe Stany Prokopa”, czyli zapis podróży Marcina Prokopa po Stanach Zjednoczonych.

TVN pokazuje program w niedziele o 11.30, od 3 marca. Jego widownia rośnie z odcinka na odcinek. Pierwszy zgromadził średnio 463 tys. widzów, drugi – 633 tys., a trzeci – 679 tys.

Emitując „Niezwykłe Stany Prokopa”, TVN notuje 6,93 proc. udziału w rynku w grupie ogólnej i 9,92 proc. w grupie rozliczeniowej 20-54.

Czytaj też: MTV Polska kontynuuje „Warsaw Shore – Ekipę z Warszawy”. Ruszyła 20. edycja

Czytaj dalej

AGORA NIE JEST ZAINTERESOWANA KUPNEM POLSKA PRESS

Agora nie jest zainteresowana kupnem Polska Press – poinformował członek jej zarządu Wojciech Bartkowiak podczas środowej konferencji poświęconej wynikom finansowym spółki.

– Obserwujemy oczywiście to, co się dzieje wokół Polska Press, bo to jest od 35 lat nasz konkurent – powiedział Wojciech Bartkowiak. – Uważamy, że przyszłość tego koncernu to bardzo skomplikowana sprawa, niezależnie od tego, jakie decyzje zostaną podjęte. Czy to będzie nadal w gestii szeroko rozumianego państwa, czy inwestora – dodał Bartkowiak.

Natomiast prezes Agory Bartosz Hojka dodał: – Transakcja przejęcia Polska Press przez koncern paliwowy bardzo skomplikowała jego sytuację i sytuację na rynku prasy. I niezależnie od zmian, które zachodzą w tej chwili w kierownictwie tego koncernu, to ta firma dzisiaj odpowiada za to, co się dzieje z całą prasą lokalną w Polsce i co się z nią wydarzy w przyszłości. Niestety wzięła sobie ten problem na plecy i nowe kierownictwo ten problem dziedziczy i będzie musiało się z nim zmierzyć. Od decyzji, które zapadną w tej sprawie, będzie zależała przyszłość polskiej prasy lokalnej.

Zainteresowane aktywami Polska Press są natomiast Wirtualna Polska i ZPR Media.

(MZD, KOZ, 21.03.2024)

(press.pl)

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Po wieloletnim kryzysie mediów publicznych w Polsce przyszedł czas odwilży. Jest szansa, żeby te media pełniły swoją misję, albowiem nie robiły tego przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Przeciwnie, ostatnie lata były „festiwalem” degrengolady dziennikarstwa i triumfem propagandy nad rzetelnym przekazem.

Warto więc obecną sytuację mediów poddać diagnozie i taką próbę podjęło środowisko polskich medioznawców z inicjatywy Komitetu Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach PAN oraz Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, organizując 20 marca debatę „Media przyzwoite – co to oznacza?”.

Samo postawienie pytania o przyzwoitość mediów i przyzwoitość w mediach świadczy o tym, że refleksja nad współczesnymi mediami jest niedostateczna. Wciąż nie zostały rozliczone grzechy PiS-owskiej telewizji; nie osądzono moralnie pseudodziennikarzy-funkcjonariuszy partyjnych, którzy przez osiem lat służyli władzy zamiast społeczeństwu, jak również nie pociągnięto do odpowiedzialności karnej rzeszy kierowników i dyrektorów TVP oraz Polskiego Radia, szastających publicznymi pieniędzmi na cele kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Przypomnę, że wiele tzw. newsów było w istocie spotami wyborczymi tej partii lub prezydenta Andrzeja Dudy, a mimo to dziś autorzy tzw. raportu Kurskiego bezwstydnie chwalą propagandę TVPiS, ujawniając jej organizacyjne, ideowe i polityczne uzależnienie od Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego też – aby w przyszłości nie dopuścić do powtórzenia tego typu działań – należy zdefiniować, czym jest przyzwoitość w mediach i czym są przyzwoite media oraz wyciągnąć z tego nie tylko moralne, lecz także prawne i organizacyjne wnioski, aby stworzyć takie środowisko medialne, w którym kolejna TVPiS nie byłaby możliwa.

Czytaj dalej