„Od rockmana do trenera”, „Sam sobie uszyj” czy „Kobieca siła” to tylko kilka z wielu przyciągających wzrok tytułów, znajdujących się w lutowym numerze „Szlifu”. Młodzi dziennikarze jak zwykle nie zwiedli i zdecydowali się opowiedzieć nam o fascynujących rzeczach, zjawiskach, historiach.
Mateusz Jakimów w swoim artykule recenzuje: „19 października 2018 roku swoją premierę miała płyta młodego artysty z Morąga, Mateusza Szpakowskiego. »Atypowy« to drugi krążek wydany przez Szpaka w tym roku. Raper oddał w nim wiele siebie oraz wyjaśnił sporo spraw związanych ze swoją twórczością. […] pod względem brzmienia i stylu niewiele się zmieniło. To wciąż brudny, zachrypnięty głos Szpaka z wysmakowanym dodatkiem autotune’a. Jednak w tym krążku każde doznanie, które towarzyszyło mi przy odsłuchu, jest spotęgowane”.
Aleks Stadnicki w artykule „(Nie)szablonowa młodzież” zauważa: „Stereotypy o innych ludziach kształtują się w naszej świadomości od najmłodszych lat. Dużą rolę odgrywają tu rodzice. To w głównej mierze od ich nastawienia i poglądów zależy, jak dorastające dziecko będzie w przyszłości patrzeć na otaczającą je rzeczywistość. Z biegiem lat przekonania mogą ulec zmianie, lecz mimo to bardzo ciężko jest nam wyzbyć się wszystkich uprzedzeń wobec osób, czy to o odmiennej orientacji lub religii, czy po prostu o innym guście”.
Aleksandra Ferenc w tekście „Druga rzeczywistość” przestrzega i tłumaczy: „Każdy ślad użytkowania konkretnych stron internetowych zapisuje się i w szczególnych przypadkach możliwy jest do wytropienia przez powołane ku temu służby. Czy tego chcemy, czy nie, wirtualna rzeczywistość zawsze będzie nas otaczać. Nic nie wskazuje na to, żeby kiedykolwiek miała zniknąć, wręcz przeciwnie, rozrasta się i to do niepokojących rozmiarów”.
Każdy artykuł jest wart przeczytania. Lutowy numer naprawdę zachwyca swoją różnorodnością. Warto dowiedzieć się, co oprócz wyżej wymienionych osób, miała na myśli między innymi Natalia Ogórkowska w artykule „Czego Jaś się nie nauczy…” oraz Aleksandra Pytlińska pisząc: „Nie zarządzaj moim zdaniem”.
Co bardziej wiekowi pamiętają tę popularną niegdyś piosenkę śpiewaną przez Jerzego Połomskiego a zaczynającą się od słów: „Był raz bal na sto par…”. Bal, w którym uczestniczyłem w sobotę 26 stycznia 2019 (bo bardziej byłem uczestnikiem, tancerzem już raczej nie), nie gościł stu par, nawet pięćdziesiątki trudno by się było doliczyć, ale miał wszelkie symptomy prawdziwego balu. Takiego, jakie oglądało się nieraz na scenach operetkowo-operowych teatrów (vide „Bal w Savoyu” Paula Ábraháma czy „Zemsta nietoperza” Johanna Straussa – syna). I gdyby nie ograniczenia czasowe, wynikające z godzin otwarcia lokalu, pewnie można by również „przetańczyć całą noc”, jak śpiewała Eliza w znanym musicalu „My Fair Lady”.
Bal – to jest to! A Bal Karnawałowy, na który w imieniu SDRP Dolny Śląsk zaprosił dziennikarską brać niestrudzony organizator, animator życia kulturalnego ludzi mediów, Przewodniczący Zarządu SDRP red. Ryszard Mulek, zawsze należy do długo wspominanych wydarzeń.
Jeszcze przed przekroczeniem progów tradycyjnie już goszczącej od lat dziennikarzy restauracji „Galicja”, historycznego hotelu „Polonia” we Wrocławiu przy ul. Piłsudskiego, powróciłem pamięcią do balów, wieczorków tanecznych itp. wirujących atrakcji, które towarzyszyły mi od lat młodych do dojrzałego wieku. Były we Wrocławiu potańcówki w niezapomnianym Klubie Dziennikarza przy Podwalu (to informacja dla młodszej generacji, która ani klubu, ani tamtych lat nie pamięta), huczne bale w studenckim „Pałacyku” przy ul. Kościuszki, były bale sylwestrowe prawie w każdej wrocławskiej restauracji, były zakładowe bale karnawałowe, były również bardzo cenione bale dziennikarzy. Można powiedzieć, że wszystko już było. Liczy się jednak to, co przetrwało. A przetrwali, mimo znanych wszystkim perturbacji, prawdziwi dziennikarze i przetrwał nasz bal.
Co skonstatowawszy, wchodzę do lokalu „Galicja” bliskiego memu sercu (jako że w tym właśnie hotelu „Polonia” od lat się zatrzymuję, wracając każdego miesiąca na dni parę do Wrocławia). Godzina dopiero 16,30 , do rozpoczęcia balu jeszcze godzina, ale red. Ryszard Mulek już na stanowisku. Wskazuje, gdzie będzie przygrywał do tańca Eugeniusz Opyd z zespołu „My We Dwoje”, przy miejscach dla gości umieszcza na stołach karteczki z nazwiskami, zdążył nawet na powitanie z piszącym te słowa wypić dobrze schłodzone piwo!
Czas mija szybko, nadeszła 17.30 – i się zaczęło! Zaludniło się przy stołach, zabrzmiały pierwsze takty… i rozluźniło się przy stołach, bo w końcu to bal i biesiadnicy ruszyli w tany. Jak zawsze brylowali na parkiecie Przewodniczący, red. Ryszard Mulek wraz z żonąJózefą. Na szczęście były i przerwy, które wykorzystywało się zarówno na konsumpcję (przy moim stole dbała o nasze żołądki p. Karolina, o wątroby, przy wydatnym wsparciu red. Jana Drajczyka dbaliśmy już sami), jak i na interesujące rozmowy. Niezrównanym rozmówcą był red. Jan Stanisław Jeż, poeta, który na pamiątkę naszego spotkania wpisał mi dedykację w ostatnio wydanym tomiku limeryków „Satyryczne kontynuacje” oraz własnoręcznie napisał w trakcie rozmowy limeryk… „Pryszczaty Franek z Góry Kalwarii”. Poprzestanę na tytule, zainteresowanych tematem zachęcam do lektury tomiku! Jeszcze przed pierwszymi tanami udało mi się wysłuchać interesujących wspomnień, które w gawędziarskim tonie roztoczył przede mną red. Engelbert Miś. Później mogłem go już tylko podziwiać na parkiecie, gdy tańczył z żoną Jadwigą. Z uznaniem zaobserwowałem zainteresowanie cesarzem Franciszkiem Józefem I, którego portret przyozdabia restauracyjną salę. Red. Zdzisław Czekierda, sympatyczny dawny dziennikarz prasy wojskowej oraz były rzecznik prasowy szefa Sztabu Generalnego WP, nim wraz z towarzyszącą mu partnerką Lidią dołączył do tańczących par, chwilę zadumał się przed portretem Habsburga. Nie dziwię się. W końcu bal był prawie jak cesarski! Świetnie bawili się red. Sławomir Bernaś wraz z żoną Dorotą i przyjaciółmi: Lucyną i Bogdanem Rogalą. Atmosfera zabawy udzieliła się wszystkim. Widać było, że bawili się znakomicie Krzysztof i Janina Suty. Przy miłej rozmowie spędzali czas red. Krystyna Jarosz-Czech i red. Sławomir Sobczak (gość z Krakowa).
W balu brali też udział przedstawiciele zaprzyjaźnionego Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ. M.in. wchodzący w jej skład Edward Klimas wraz z małżonką Kazimierą uczestniczyli, niestety, tylko duchowo, mylnie zapisali datę imprezy. Świadomie za to nie było na balu ani red. Waldemara Niedźwieckiego, ani 90 lat liczącego red. Andrzeja Szymury, dawnego dziennikarza PAP, który miał być w trakcie balu uhonorowany statuetką Złotego Pióra. Choroba uniemożliwiła obu Kolegom udział w imprezie. Było, minęło. Zostały wspomnienia. „Był raz bal…”. Mam nadzieję, że nie ostatni!
Tekst: Wojciech W. Zaborowski Zdjęcia: Jan Drajczyk i Wojciech W. Zaborowski
Witamy wszystkich w nowym roku! Nadszedł styczeń i świąteczny czas odchodzi już pomału w niepamięć, ale Hanna Łagocka oraz Karol Bugajski w swoich artykułach przypominają, że nie powinniśmy obdarowywać innych i być pomocni tylko od święta.
„Chcesz zjeść obiad, wypić kawę lub herbatę, a przy tym pomóc bezdomnym zwierzętom? Nic trudnego. Odwiedź odpowiedni lokal, a pieniądze w nim pozostawione zostaną przekazane potrzebującym czworonogom. »Zwierzowtorki« to akcja charytatywna przygotowana przez Ogólnopolską Fundację NaszeZoo.pl, w ramach której niektóre restauracje, kawiarnie, puby, salony piękności dla zwierząt oraz inne usługi przekazują organizacji pięć procent swojego utargu w każdy drugi wtorek miesiąca” – informuje Hanna Łagocka w artykule „Jak psa i kota kocham”.
„Na co dzień wszyscy mają usta pełne frazesów o tym, jak ważne jest wsparcie dla potrzebujących i angażowanie ich w działania społeczne. Zazwyczaj kończy się to na teorii. Zupełnie inaczej było w przypadku ucznia wrocławskiej „trzynastki”, Mateusza Jakimowa. To on dwa lata temu, będąc w pierwszej klasie liceum, zainicjował akcję mającą udowodnić, że bezdomni też są potrzebni, a sytuacja, w której znajdują się dzisiaj, bynajmniej nie powinna skreślać ich ze współpracy z innymi ludźmi” – czytamy w artykule „Wędka dla bezdomnych” autorstwa Karola Bugajskiego.
Oczywiście to nie jedyne tematy rozpatrywane przez młodych dziennikarzy w styczniowym numerze „Szlifu”. Okazują oni także zainteresowanie współczesną modą Streetwear czy znaczeniem doboru sznurówek do glanów. Zdradzają również swoje upodobania muzyczne oraz doradzają co zrobić, by postanowienia noworoczne nie były tylko pustymi słowami.
W najnowszym Magazynie Ekologiczno-Łowieckim PASJE, kierowanym z ramienia Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego we Wrocławiu przez redaktora naczelnego Jacka Seniowa, także członka SDRP Dolny Śląsk, znajdujemy m.in. wypowiedź Piotra Jenocha, Łowczego Krajowego wpisującą się w burzę, jaka rozpętała się ostatnio wokół myślistwa w Polsce. Coraz więcej organizacji prozwierzęcych sprzeciwia się bezmyślnemu, jak twierdzą, zabijaniu dzikich ssaków i ptaków oraz coraz większym prawom przyznawanym myśliwym.
– Działania tzw. ekologów, niestety, mają niewiele związku z dbaniem o przyrodę, a głównie skupiają się na zdobywaniu funduszy na własną działalność – twierdzi Łowczy w wywiadzie udzielonym Marcie Grzywnie. – Dobrym przykładem będzie w tym miejscu choćby przypomnienie sprawy zbierania funduszy na ochronę różnych gatunków zwierząt, przy czym większość środków wykorzystywanych jest na PR i wszelakie kampanie reklamowe, a tylko niewielka ich część, jeśli w ogóle, trafia naprawdę tam, gdzie powinna, czyli na bezpośrednie działania ochronne. Wielu celebrytów przejmuje idee i mając możliwości występowania w szeroko rozumianych mediach, kreuje nasze postawy, często nie mając żadnych podstaw merytorycznych w sprawach, na temat których zabierają głos. W wielu przypadkach czynią to, kierując się własnym interesem biznesowym, choćby produkcją kosmetyków, tzw. zdrowej żywności zwanej zwykle ekologiczną itp. Często daje się zauważyć sytuacje absurdalne, jeśli mówimy o ekologicznej żywności, negując jednocześnie np. zjadanie przez człowieka mięsa czy dziczyzny, która jest najzdrowsza i najbardziej naturalna, nieskażona antybiotykami, sterydami itp. […] Łowiectwo zawsze było i jest oparte na naukowych podstawach. Znajomość procesów zachodzących zarówno w środowisku bytowania zwierząt łownych, jak i w samych populacjach tychże, pozwala nam zarządzać w sposób trwały i zrównoważony zwierzyną bytującą w środowisku wodnym, polnym i leśnym. Wielu gatunków zwierząt nie byłoby dziś, gdyby nie działalność i wiedza ekologiczna, które pozwoliły właśnie myśliwym wspólnie z naukowcami i przyrodnikami na odtworzenie wręcz populacji gatunków ginących. Uuzupełnieniem tej dyskusji jest tekst o fińskim systemie edukacyjnym „Dlaczego Fin zabiera dziecko na polowanie?”.
W obszernym objętościowo numerze pisma znajdujemy ponadto wiele ciekawych relacji z działań i imprez, takich jak oceniona bardzo wysoko np. II Międzynarodowa Gala Muzyki Myśliwskiej w Operze Wrocławskiej, prezentacje starych obyczajów w polskiej tradycji łowieckiej czy pasji, którym oddają się myśliwi.
Wilk – niewinne, płochliwe zwierzę czy krwiożercza bestia – to inny spór, który również przelewa się falą na łamach mediów. Kto ma rację? Szczegółowo przedstawia argumenty obu stron Antoni Przybylski, autor tekstu „Wilk i człowiek”.
Opowieści bielsze niż śnieg to historie o najpiękniejszym dniu w roku, o rodzinnych tradycjach, choince, kolędach i królu Herodzie, o świętym Mikołaju, Aniołku i Dziadku Mrozie, o pierwszej gwiazdce i Gwieździe Wieczornej, czarnych dziurach i mlecznej drodze, o niegdysiejszych zimach – śnieżnych i mroźnych, o Jerozolimie, Betlejem i o Jezusku spod Nowego Targu… To nostalgiczne opowieści o dzieciństwie, dorastaniu i przemijaniu, o wielkiej Tajemnicy i poszukiwaniu Boga, niezachwianej wierze i zwątpieniu, o strachu, cierpieniu i smutku, o tęsknocie, nadziei i miłości, o wybaczaniu… to wyznania bielsze niż śnieg!
Opowieści bielsze niż śniegto siedemnaście świątecznych wspomnień związanych z Wigilią i Bożym Narodzeniem, pełnych nie tylko obrazów i dźwięków, ale też zapachów i smaków. To także siedemnaście najbardziej osobistych, wzruszających rodzinnych historii, nierzadko humorystycznych, którymi w rozmowie z dziennikarką Ewą Gil-Kołakowską podzielili się: Magda Umer, Maria Czubaszek, Roma Ligocka, Janina Ochojska, Edyta Jungowska, Iza Trojanowska, Grażyna Wolszczak, Katarzyna Żak, Elżbieta Romanowska, Andrzej Grabowski, Maciej Maleńczuk, Artur Andrus, Krystian Wieczorek, Zbigniew Zamachowski, Marek Siudym, Mateusz Pospieszalski, Konrad Imiela.
Magda Umer, piosenkarka i aktorka, reżyser, scenarzystka, dziennikarka:
– Codziennie mam dylematy związane z wiarą i niewiarą, z przemijaniem. Jest to mój główny problem światopoglądowy. Dorastałam bez Boga, nie było Go ani w moim domu, ani w szkole. Uczono mnie, że to nie żaden Bóg, a komunizm zbawi świat. A w życiu liczy się tylko to, co tu i teraz. Potem nie ma już nic…
Maria Czubaszek, pisarka i satyryk, autorka tekstów piosenek, scenarzystka, felietonistka, dziennikarka:
– Nie wierzę w żadne niebo ani piekło i dziwię się ludziom, którzy w to wierzą. Sartre powiedział: „Piekło to inni ludzie” i ja się z tym zgadzam. Piekło istnieje tylko tu i teraz. Jestem absolutnie przekonana, że po śmierci nie dzieje się nic. Szast-prast i koniec, i jest po balu.
Roma Ligocka, malarka i pisarka, kostiumolog, scenograf:
– Byłam dzieckiem żyjącym na pograniczu dwóch kultur i dwóch religii. Dręczyło mnie poczucie, że nie należę do nikogo i do niczego. Wszyscy mówili, że Żydom nie wolno wierzyć w Jezusa, a ja bardzo chciałam w niego wierzyć.
Janina Ochojska, działaczka humanitarna, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, astronom:
– To był dla mnie wstrząs! Zobaczyłam i uwierzyłam, że można zbudować most pomiędzy astronomią, fizyką a wiarą. Odkryłam nowy sens tego, czym się zajmowałam – Tajemnicę, wobec której nauka jest bezradna. Opisując świat matematycznie, zawsze docieramy do granicy, która jest tajemnicą. Jej istnienie jest oczywiste i nadaje człowieczeństwu głębszego wymiaru.
Edyta Jungowska, aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa, propagatorka twórczości Astrid Lindgren:
– Prawdziwie rodzinną atmosferę zbliżającej się Gwiazdki, taką wręcz bajkową, śnieżną, mroźną i leśną, poczułam dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy mój syn był mały, na świat przyszli też bratankowie, a rodzice mieli już dom pod Warszawą…
Iza Trojanowska, aktorka telewizyjna i filmowa, wokalistka:
– Wychowałam się w domu, w którym zawsze z dużym pietyzmem pielęgnowało się tradycję. Święta Bożego Narodzenia to był czas integracji naszej rodziny, przeżywaliśmy je nie tylko kulinarnie, dla nas była to przede wszystkim uczta duchowa, moment refleksji. Rodzice bardzo dbali o to, żeby w tym całym cudownym świętowaniu, nie zagubiło się to, co najważniejsze – istota świąt, ich sens i duchowość.
Grażyna Wolszczak, aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa:
– Ufam, że wszystko, co zdarza się w naszym życiu, ma głęboki sens, że pomaga nam stać się pełniejszymi ludźmi, rozwija nas duchowo, a ten rozwój nie kończy się wraz z naszą śmiercią. To przekonanie pozwoliło mi przetrwać najtrudniejsze chwile w moim życiu…
Katarzyna Żak, aktorka teatralna i telewizyjna, wokalistka:
– Najbardziej wzrusza mnie moment dzielenia się opłatkiem i składanie życzeń – głęboko wierzę w ich moc. Niezmiennie od lat całuję wtedy swoją mamę w rękę. Tak robiła też moja mama. Rodzinne spotkania dają poczucie jedności z bliskimi, uczą szacunku do starszych i porządkują życie. Dla mnie to bardzo cenne chwile, naprawdę wyjątkowe dni…
Elżbieta Romanowska, aktorka teatralna i telewizyjna:
– Owszem, choinka, Mikołaj, pyszne jedzenie, kolędy – bardzo to wszystko lubię, bo to piękne dopełnienie tradycji i wigilijnej atmosfery. Ale dla mnie te święta mają wyjątkowe znaczenie ze względu na emocje, które wokół nich budujemy, moc uczuć, jakimi się obdarowujemy. Najważniejsze jest samo spotkanie z bliskimi, to, że jesteśmy wtedy razem…
Andrzej Grabowski, aktor teatralny, telewizyjny, filmowy i kabaretowy, wokalista:
– Kiedy byłem dzieckiem, wszystko było dla mnie nadzwyczajne i jednocześnie bardzo proste. Wierzyłem bezkrytycznie, że pan Jezus urodził się gdzieś między Nowym Targiem a Zakopanem. To było oczywiste! Nie za bardzo tylko było wiadomo, skąd wziął się tam osioł i wielbłąd? Ale na to pytanie nie znali odpowiedzi nawet najstarsi górale!
Maciej Maleńczuk, wokalista i gitarzysta rockowy, poeta:
– Artyście, żeby mógł tworzyć, bardziej potrzebny jest Lucyfer niż Bóg… bo jemu potrzebne są wątpliwości, a nie wiara. No, może jeszcze niekiedy przydaje się jakiś joint lub flaszka… Ja wciąż popełniam błędy i miewam wątpliwości – jako artysta, czuję się wręcz zobligowany do tego! Nigdy więc nie powiem, że nie ma diabła. Swojego noszę w sobie, ale to temat rzeka… Zupełnie inna historia.
Artur Andrus, dziennikarz, poeta, autor tekstów piosenek, artysta kabaretowy, konferansjer, piosenkarz:
– Sam nigdy nie odważyłbym się nagrać kolęd, ale zdarzyło mi się napisać piosenkę okołoświąteczną, czyli taką „kręcącą się” wokół tematyki świąt, jak to u mnie bywa, raczej żartobliwą – „Bambino Jazzu”. „Słuchaj jazzu mały Jezu/Niech ci zaswinguje wiatr/Za muzykę daj nam tylko/What a wonderful… świat” – zaśpiewaliśmy z Dorotą Misiewicz, specjalnie na płytę Święta bez granic…
Krystian Wieczorek, aktor teatralny, telewizyjny i filmowy:
– Wierzę w coś, co jest ponad wszelką religią, w unifikację stanów religijnych i duchowych, w ekumenizm, którego kwintesencją jest filozofia wieczysta. Jej twórczym kontynuatorem jest Ken Wilber, jeden z moich ulubionych filozofów naszych czasów…
Zbigniew Zamachowski, aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, autor muzyki i tekstów piosenek, wokalista:
– Zabytkowy siedemnastowieczny przyklasztorny kościół, do którego mieliśmy najbliżej, zawsze był w ten wieczór pełen ludzi. Do dzisiaj mam wiele sentymentu do wszystkich starych kościółków, nie dlatego, że jestem osobą absolutnie wierzącą, bo z praktykowaniem to u mnie różnie bywało i bywa, po prostu wzrusza mnie ich niezwykła, nabożna atmosfera.
Marek Siudym, aktor teatralny, telewizyjny, filmowy i kabaretowy, jeździec i trener jeździectwa:
– Dawniej wierzono, że w wigilijną noc zwierzęta mówią ludzkim głosem. Nie wiem, czy dziś ktoś bierze to na poważnie, ja jednak wierzę, że zwierzęta mówią do nas przez cały rok, nie tylko w Wigilię. Oczywiście, mówią po swojemu i nie każdy potrafi je zrozumieć. Czują podobnie jak ludzie i potrafią przekazywać swoje emocje: radość, sympatię, niechęć, strach, smutek…
Mateusz Pospieszalski, kompozytor i aranżer:
– Myślę, że człowiek przez całe życie niesie to, co dostał w dzieciństwie, a święta są kolejnym na to dowodem. Nie potrafiłbym, ale też wcale bym i nie chciał odejść od zasad, w których się wychowałem, które wpoili mi moi rodzice. Oczywiście – jak to w życiu bywa – każdy czasem gdzieś się gubi, ale właśnie wtedy one, jak sumienie, przywołują nas do porządku…
Konrad Imiela, aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, kompozytor, autor tekstów piosenek:
– Coraz częściej zdaję sobie sprawę z upływającego czasu. Nie mam jakiejś obsesji śmierci i tego typu depresyjnych stanów, jestem człowiekiem dość pogodnym, tylko po prostu mi żal, że tak krótko żyjemy na tym świecie i chciałbym z każdej chwili danej mi tutaj wycisnąć jak najwięcej…
„Cicha noc” (po czesku!), czyli kolejna wigilia młodych duchem seniorów
Niby, jak każdego roku: był opłatek, wigilijne potrawy, wspólnie śpiewane kolędy, byli też szefowie naszego dolnośląskiego oddziału SDRP (obecny i były), czyli Ryszard Mulek i Waldemar Niedźwiecki, nie zabrakło pełnego jak zawsze energii, powszechnie lubianego byłego szefa Wrocławskiego Wydawnictwa Prasowego Zbigniewa Kawalca, byli i sponsorzy dokładający się do naszych corocznych stowarzyszeniowych imprez – słowem, wszyscy znani od lat. A jednak każde nasze opłatkowe spotkanie jest inne. I nie dlatego, że wraz z upływem czasu seniorów raczej ubywa, niż przybywa, gdyż młodzieńcze usposobienie, pełne optymizmu i wiary, że może być lepiej niż jest, towarzyszy naszemu zawodowi od czasów, gdy po raz pierwszy sięgnęliśmy po pióro, mikrofon czy kamerę.
I tym razem, w poniedziałek 17 grudnia 2018, gdy w nastrojowej secesyjnej sali restauracyjnej wrocławskiego historycznego już hotelu „Polonia” (dawniej „Vier Jahreszeiten”) vis-à-visrównie historycznego teatru „Capitol” zebraliśmy się o godzinie 17.00 na wspólne świętowanie, nie brakowało nietypowych punktów programu (vide występ pięcioletniej solistki czy kolęda „Cicha noc” wykonana w języku… czeskim przez Engelberta Misia), odróżniających tegoroczne spotkanie naszej medialnej rodziny, od pozostających już tylko w pamięci tych Koleżanek i Kolegów, którzy brali w nich udział
Ale kronikarski dobry obyczaj wymaga, by na początku wspomnieć o przybyłych. A jest o kim pisać, bo była nas prawie setka! I naprawdę, patrząc na Koleżanki i Kolegów, ich energię i radość życia widoczną w oczach i malującą się na twarzach, nie chciało się wierzyć, że jest to spotkanie seniorów. Widać prawdą jest, że to duch ożywia ciało – bo mimo imponujących często lat – wszyscy byli młodzi duchem.
Pierwszeństwo w tej krótkiej relacji należy się jednak gościom.
Przybyli przyjaciele naszego Stowarzyszenia: Krzysztof Majer, wiceprezes Zarządu Głównego i prezes Zarządu Dolnośląskiego Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego oraz Andrzej Lazarek, prezes wrocławskiego koła nr 5 Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ.
Wspomniałem wyżej, jaką nazwę nosił hotel w latach przedwojennych. Nie bez kozery! Wszak siedziałem w pobliżu konterfektów władców monarchii austro-węgierskiej CK KuK, czyli portretami Franciszka Józefa i jego węgierskiej małżonki Elżbiety, w których władaniu była bez mała połowa Europy! Również Ukraina i Czechy. Nasi ukraińscy goście, tworzący polsko-ukraiński zespół „Retro”, którzy zadbali o muzyczną stronę spotkania, przybyli wprawdzie z Opola, ale pochodzą właśnie z Ukrainy i doskonale wpisywali się w historię obiektu i jego klimat. Kierownikiem zespołu był Jurij Mykytiuk z Czortkowa na Ukrainie. W Opolu pełni funkcję dyrektora Biura Konsulatu Honorowego Ukrainy. W skład zespołu wchodzą trzy skrzypaczki: Emilia Kos, Czesława Banach i Beata Piotrowska-Piersiak. Solistkami są: Olena Godlewska, Ludmiła Smolska i – wywołująca zrozumiałą owację – jej pięcioletnia córka Jaryna Smolska. Przy fortepianie zasiadała Marzena Wójcik-Kaszczyszyn, na akordeonie grał Leszek Karwacki.
I teraz powinienem wymienić z nazwiska przybyłe Koleżanki i Kolegów. Ale jak? Może jeszcze powinienem dodać funkcje, jakie pełnili lub jeszcze pełnią lub wspomnieć o ich autentycznych zasługach na dziennikarskiej niwie! Koleżanki i Koledzy, wybaczcie, nie jest to możliwe, bo tekst wydłużyłby się niemiłosiernie i powstałaby nudna lista obecności a nie krótka pospotkaniowa refleksja! Przyszli ci, co zawsze, nie było tych, którzy i tak nigdy nie przychodzili! Niech fotosy zastąpią listę obecności i powiedzą trochę więcej o panującej na sali atmosferze, niż oddać to może słowny opis. Było i muzycznie, o czym już pisałem, było i literacko dzięki obecności poety Jana Stanisława Jeża (miał też przyjść i Tadeusz Hołubowicz, ale się, niestety, nie pojawił).
Wielkim nieobecnym, ale też obecnym niewątpliwie duchem, był sędziwy były metropolita wrocławski JE ks. Kardynał Henryk Gulbinowicz, który przez dziesięciolecia obdarzał nas swą obecnością i wspomagał dobrym słowem. I teraz, mimo iż osobiście nie mógł przyjść, przekazał nam przez swego „biografa” kol. Waldka Niedźwieckiego obrazek wrocławskiej Madonny wraz z wydrukowanymi słowami podziękowania za pamięć o 95 lat liczącym Hierarsze.
„Obyśmy się spotkali znowu za rok!”. Tak nas kiedyś po opłatkowym spotkaniu żegnał, dodając: „ale nie tam – w tym momencie uniósł palec w niebo – tu!”. Nic dodać, nic ująć. Czyli, tradycyjnie, „Wesołych Świąt”, „Szczęśliwego Nowego Roku” i do zobaczenia za rok!
Wojciech W. Zaborowski
Zdjęcia: Jan Drajczyk, Ryszard Godlewski, Lesław Miller, Wojciech W. Zaborowski
Podczas tegorocznej wieczerzy wigilijnej (relację z imprezy, która odbyła się 17 grudnia 2018, zamieścimy za kilka dni), zorganizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, red. JAN STANISŁAW JEŻ w wierszu swojego autorstwa oznajmił, że kapituła zadecydowała o przyznaniu redaktorowi WOJCIECHOWI WACŁAWOWI ZABOROWSKIEMU tytułu Dolnośląskiego Dziennikarza Roku 2018.
Dziennikarz roku
Dziś kapituła zdecydowała, a wnet usłyszy to Polska cała, że spośród ofert wielkiego tłoku wybrano znów żurnalistę roku. A jest to postać niezwykle prawa, nieważna dlań jest wszelaka sława, nieważne także wielkie zaszczyty ani płynące z tego profity. Posiada zaś on wiele przymiotów, sławi herosów, tropi idiotów i nieustannie ma on ochotę, eliminować z życia głupotę. I choć od dawna mieszka w Germanii, to wciąż przyjeżdża, by z kolegami podyskutować przy dobrym piwie, co na prasowej dzieje się niwie. A kto to taki?, może spytacie, więc już gotową odpowiedź macie, którą przekażę bez zbędnej troski, to jest nasz Wojciech Imć Zaborowski.
Certyfikat Dolnośląskiego Dziennikarza Roku 2018 oraz statuetkę Złotego Pióra wręczył red. Ryszard Mulek, przewodniczący Zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk. Natomiast uczestnicy wieczerzy wigilijnej wyróżnionemu dziennikarzowi odśpiewali „Sto lat”.
Redaktor Wojciech W. Zaborowski jako dziennikarz zadebiutował w wieku 17 lat artykułem „Ambona i młodzi” w ogólnopolskim dzienniku „Słowo Powszechne” (PAX). Dziesięć lat później został etatowym dziennikarzem wrocławskiego „Słowa Polskiego”. Publikował również w organie Samorządu Robotniczego WSK „Życie Załogi”, popołudniówce „Wieczór Wrocławia”, tygodniku „Wiadomości”, „Kulturze Dolnośląskiej”. Równolegle współpracował z Operą Wrocławską, Operetką Dolnośląską i IX Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Słowackiego.
W 1978 roku powrócił do Warszawy. Był etatowym redaktorem w dzienniku „Głos Pracy” (organ CRZZ). Współpracował z dziennikiem „Nasza Trybuna” i tygodnikiem „Walka Młodych”. Współpracował też z Operetką Warszawską.
W 1981 roku wyjechał do Austrii, by zbierać materiały o prasie polonijnej do pracy doktorskiej na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego osiadł w Niemczech zachodnich, gdzie zajął się animacją życia kulturalnego Polonii, współpracując z organizacjami polonijnymi (m.in. Związkiem Polaków w Niemczech „Zgoda”) oraz Polską Misją Katolicką w Niemczech (przyczynił się m.in. do powstania parafialnej gazetki „Wspólnota” we Frankfurcie nad Menem). Publikował w „Ostatnich Wiadomościach”, tygodniku wydawanym do 1989 roku w Mannheim dla polskich żołnierzy służących w amerykańskich Oddziałach Wartowniczych. W latach osiemdziesiątych był też stałym „honorowym” (bo pisma nie stać było na honoraria) publicystą i felietonistą „Przeglądu Tygodnia”, miesięcznika ukazującego się we Frankfurcie nad Menem.
Od 1995 roku ponownie publikował korespondencje z Niemiec we wrocławskim „Słowie Polskim”.
Od lat jest stałym współpracownikiem wydawanego w języku polskim w Dortmundzie przez „Verlag Hübsch & Matuszczyk” dwutygodnika „Samo Życie”, w którym oprócz materiałów o kulturze i życiu Polonii, zamieszcza liczne korespondencje z Polski, w sposób szczególny wyróżniając Wrocław i region Dolnego Śląska.
Jest zastępcą redaktora naczelnego wydawanego we Wrocławiu miesięcznika „Odrodzone Słowo Polskie” (redaktor naczelny Lesław Miller) oraz współpracownikiem wychodzącego w Trzebnicy miesięcznika „Rzeczpospolita Dolnośląska” (redaktor naczelny Waldemar Marzec).
Aktywnie działa w Stowarzyszeniu Dziennikarzy RP Dolny Śląsk. Jest członkiem Związku Dziennikarzy Niemieckich (Deutscher Journalisten Verband) oraz Universal Life Press (USA). Uhonorowany licznymi dyplomami i nagrodami resortowymi. Doktor of Religious Science/ULC.
80 urodziny red. Cezarego Żyromskiego
Dziennikarska Wigilia była także okazją do wręczenia listu pochwalnego oraz statuetki Złotego Pióra red. CEZAREMU ŻYROMSKIEMU, który 22 listopada ukończył 80 lat.
Wyróżnionemu dziennikarzowi życzenia złożyli koledzy oraz odśpiewali „Sto lat”. Red. Ryszard Mulek przypomniał między innymi, że red. Cezary Żyromski, wieloletni dziennikarz wrocławskiego „Słowa Polskiego” (swoją przygodę z prasą rozpoczął wcześniej w pismach studenckich), a do przejścia na emeryturę przez kilkanaście lat sekretarz tej redakcji, od 1982 roku jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, przedtem należał do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
W latach 1992–1995 był członkiem Zarządu Dolnośląskiego SDRP, a w okresie 1997–2001 – sędzią Naczelnego Sądu Dziennikarskiego Syndykatu Dziennikarzy Polskich. Aktualnie nie sprawuje żadnej funkcji w dziennikarskim stowarzyszeniu, ale nadal, wykorzystując swoje doświadczenie, wspiera działalność Dolnośląskiego Oddziału SDRP.
Jubilatowi swój wiersz zadedykował red. Jan Stanisław Jeż:
Cezaremu Żyromskiemu na osiemdziesiąte urodziny
Dziś miejski zegar z ratusza wieży osiemdziesiątkę Czarka odmierzył, a więc uczcijmy to wielkie święto, bowiem tradycją jest dziś przyjętą, że w Polsce wszystkie ważne rocznice przynoszą życzeń wprost nawałnice. Więc życzę Tobie stu lat w spokoju, obyś nie zaznał goryczy, znoju, byś był radosny i zawsze zdrowy, i do pomocy ciągle gotowy. Byś kumplom książki wciąż redagował, teksty poprawiał i perorował, by nie podkradać myśli sąsiada, gdyż tego robić wprost nie wypada. Życzę na koniec, jest to rzecz jasna, by Ci nadzieja nigdy nie gasła, żeby Ci szczęście dopisywało i bara-bara też się zdarzało.
W roku 2010 Romuald Gomerski, były redaktor naczelny „Słowa Polskiego”, wrocławskiego dziennika, którego kontynuacją jest nasz miesięcznik, wydał wspomnieniową książkę pod znamiennym tytułem „Zawód na minie”. Mina – rzecz rozrywkowa i rzeczywiście przy lekturze wspomnień można się rozerwać. Autor słynął z poczucia humoru, dowcipnie przeto po latach opisał trudne sytuacje, w jakich w PRL się niejednokrotnie w związku z wykonywanym zawodem znajdował. Dawny ustrój przestał istnieć (wraz z nim również, niestety, zniknęły i liczne prasowe tytuły). Czy prasa stała się wolna, a dziennikarze niezależni i bezpieczni? Toczące się na ten temat dyskusje – i to na międzynarodowym forum – nie pozwalają na twierdzącą odpowiedź. Przykłady: w felietonie Wojciecha W. Zaborowskiego.
Ponadto m.in.: tegoż autora „Nim zabłyśnie wigilijna gwiazda” – o dzisiejszym, dynamicznie rozwijającym się Opolu, Grzegorza Wojciechowskiego „Księża Góra” – opowieści o dziejach Karpacza, zaproszenie do Skalnego Miasta w Czechach, a także Waldemara Niedźwieckiego podsumowanie mijającego roku w sporcie – „Falowanie i spadanie” oraz – jak zwykle – wiele ciekawych relacji, tekstów prezentujących wydarzenia z regionu, satyry i humoru.