Rzadko się wynurzam na FB z osobistymi przemyśleniami, ale tym razem będzie słów kilka o kardynale Gulbinowiczu.
Po pierwsze, uderza skala hipokryzji, wszystkich. Od lat jego orientacja była tajemnicą poliszynela, porozumiewawcze uśmieszki, anegdotki dziennikarzy… A jednocześnie nigdy nie było żadnego skandalu, plotek o pijaństwach, orgiach, wykorzystywaniu nieletnich czy molestowaniu kleryków.
Po drugie, wielu grzało się w świetle kardynała. Pielgrzymki do pałacu, kiedy miał władzę, wizyty w mieszkaniu w kurii, kiedy władzy formalnej nie miał, ale zachował wpływy.
Po trzecie, miasto Wrocław zawdzięcza mu wiele, również dużą część legendy miasta niezłomnego. Ciekawe, czym zastąpi powstałą wyrwę?