Zmarł Stanisław Pelczar

Staś

Tak Go właśnie nazywaliśmy – Staś. Dzisiejszej nocy nasz Przyjaciel przegrał walkę z podstępną chorobą i odszedł. Nie znoszę słowa „umarł”, bo sugeruje ostateczny werdykt, a przecież to tylko przerwa w podróży, jeszcze coś po nas pozostaje – pamięć przyjaciół. 

Staś był postacią nietuzinkową, zawsze elegancki, trochę staroświecki, w perfekcyjnie wyprasowanych koszulach, czego Mu, przyznaję, zazdrościłem. Znaliśmy się kilkanaście lat i nigdy nie słyszałem, żeby jako szef podniesionym głosem forsował wyższość swoich racji. Umiał słuchać i prowadzić rzeczową dyskusję. W naszym dziennikarsko-artystycznym środowisku, chętnie nadużywającym nieparlamentarnego języka, wyróżniał się literacką polszczyzną. O ile mnie więdnąca pamięć nie myli, jedynym przekleństwem było „ja pierdzielę”. Czarek Żyromski, który jest skarbnicą wiedzy na temat wrocławskiej kultury studenckiej, przypomniał, że Staś w czasach prehistorycznych, a dokładnie w 1967 roku, został laureatem literackiego „Wawrzynu Pałacyku”, a w jury zasiadali wielka poetka Urszula Kozioł i sam Anatol Stern. 

Będzie nam Cię, Stasiu, brakować. Śpij spokojnie.

Stanisław Szelc

Staszek w drodze stąd do wieczności

Żal porządnego człowieka – to była pierwsza myśl, gdy dziś (4 listopada 2019) rano dostałem telefon, że minionej nocy zmarł Stanisław Pelczar, nasz stary Przyjaciel. Żył 73 lata…

Na przełomie lat 70. i 80. ub. wieku pracowaliśmy w Jeleniogórskim Ośrodku Prasowym. Staszek był redaktorem naczelnym tygodnika „Nowiny Jeleniogórskie”, ja – kierownikiem ówczesnego oddziału wojewódzkiego dziennika „Gazeta Robotnicza”. Często wpadaliśmy do siebie na pogaduchy i uczestniczyliśmy w różnych lokalnych wydarzeniach.

Dla mnie Staszek był i pozostanie postacią niezwykle pozytywną. Kto Go miał przyjemność poznać bliżej, ten z pewnością polubił. Typ kulturalnego kolegi o łagodnym usposobieniu. Wyróżniał się cichym i nieśpiesznym sposobem mówienia.

Te cechy Staszka sprawiały, że np. wypowiadane charakterystycznym głosem: „Popatrz, Adaś, z kim ja muszę pracować”, kiedy akurat ktoś z redakcji „NJ” w mojej obecności zawracał Mu głowę jakimiś pierdołami, brzmiało zupełnie niezłośliwie, wręcz dobrotliwie. A bodaj najczęściej przez Niego powtarzany wulgaryzm „Ja pierdzielę” miał taką intonację, że chyba nie raził uszu nawet szczególnie przewrażliwionych na brzydkie wyrazy.

Czytaj dalej

Pożegnaliśmy Staszka

W czwartek 7 listopada 2019 odprowadziliśmy Stasia Pelczara na miejsce wiecznego spoczynku. Na cmentarzu Osobowickim w ostatniej drodze towarzyszyło Mu wiele osób z różnych środowisk, co dowodzi, jak „interdyscyplinarną” postacią był red. Pelczar. Przybyli dawni, ale i obecni, działacze lewicy, podopieczni Stacha z OTV Wrocław (dawno nie widziałem tylu koleżanek i kolegów w jednym miejscu – szkoda tylko, że w takich okolicznościach) oraz Wrocławskiej Rozgłośni Polskiego Radia, przyjaciele z klubu dyskusyjnego „Literatka”, ludzie ze świata kultury i nauki. Nad grobem syn Staszka Jan w refleksyjny sposób opowiedział o życiu zawodowym i rodzinnym Ojca.

Zapewne dla niektórych zaskoczeniem było, iż pogrzeb miał charakter katolicki, a Janek podziękował księdzu za piękną, podniosłą uroczystość. 

Obecny na pożegnaniu red. Pelczara Jasiu Chaładaj z żalem skonstatował, że od lat spotykamy się głównie przy okazji takich smutnych uroczystości (zażartował przy tym: staruchów nikt już na wesela nie chce zapraszać). Oby jak najrzadziej, chociaż na to wpływu nie mamy.

Waldemar Niedźwiecki