Z kroniki pandemii

Zalani mieszkańcy

W żarcie, troskliwa mama pytana przez syna na zatłoczonej plaży, kiedy wróci do szkoły, odpowiada: – Nie wiem, czy wrócisz, to zbyt niebezpieczne.

Klienci osiedlowych sklepów są kuszeni wystawionymi na ladzie szczeniaczkami. Do zalewania robaka. Bo życie coraz trudniejsze, ceny szybują w górę. A „corona” mackami ciągle przyczepiona do nas.

Andrzej Milewski – rysownik i komiksowy komentator, upowszechnia obrazek, który niesie informację, że wirus mutuje, bo do tej pory wszyscy mieli go w płucach, a teraz mają w…

Przy 300, 400 zachorowaniach dziennie wróciliśmy do aktywności sprzed pandemii. Ale nadeszły wakacje i przecież naród musi gdzieś wyjechać. W kraju w wielu miejscach wypoczynku jest nawet drożej niż w Grecji, Włoszech itp. Jak wobec tego damy sobie radę jesienią i zimą, kiedy nadejdzie susza w portfelach?

Epidemiolodzy uprzedzają o kolejnej fali zakażeń. Według WHO rekordowy przyrost dziennych infekcji koronawirusem na świecie (4 lipca 2020) wyniósł 212 tysięcy. Pandemia nie jest w odwrocie. Obywatele pytają, czy w odwrocie nie powinien być rząd, bo do wymienionej daty nie dotarło około 1200 respiratorów za 200 milionów złotych wydanych jeszcze w kwietniu.

Lekarze, na czele z prof. Krzysztofem Simonem, alarmują, że „nieobliczalne zachowania stają się powszechne, poczynając od przykładów z góry, podczas publicznych wystąpień. A resztki zakazów obowiązują wszystkich, skoro stanowimy jeden naród, czyli dobro wspólne”.

Przetrwaliśmy pierwszą turę wyborów; rachu-ciachu i po strachu. Bodajże tylko z jednym ogniskiem (gmina Jasieniec) w obwodowych komisjach wyborczych. Widać były dobrze wietrzone. Tak jak ma być przewietrzony najważniejszy polski pałac, co postuluje jeden z kandydatów aktualnej tury. Drugi natomiast wywraca suwerenom kieszenie, bo nie mogą się bezpodstawnie bogacić. Szkoda, że nie mówi o jakie elity chodzi, nikt wszak nie ma wyPiSanych majątków na czole. Słowne wpadki prezydenta RP, Michał Dworczyk – szef kancelarii premiera, nazywa krwistymi wypowiedziami.

Czy nie uważacie – ironizuje inteligent, że każą nam się przeglądać w lustrze, a właściwie dwóch. W jednym krzywym, a drugim, które wskazuje mankamenty do poprawki…

Kandydaci na prezydenta pierwszej tury już zeszli ze sceny. Więc dajmy im odpocząć i odreagować – powiada miłosierny wyborca. I dodaje: – Zrobili kawał dobrej roboty, wskazując problemy i kierunki naprawy Rzeczypospolitej. Inny szeregowy obywatel mówi, że teraz TRZA się skupić na przyszłości (co sugeruje plakat Jerzego Janiszewskiego, autora znaku graficznego „Solidarności” z 1980 roku).

I to by było na tyle (z politycznej areny), jak przed laty zaznaczał profesor mniemanologii stosowanej. Nie będziemy tu – drodzy Czytelnicy – rozważać, które tonące sztaby brzydko się chwytają. Kandydaci – zdaniem Bronisława Komorowskiego – idą „łeb w łeb”, a zdaniem Aleksandra Kwaśniewskiego byłoby dobrze skończyć z zabetonowaną polaryzacją w państwie.

Ach, jeszcze jedna uwaga. Rodacy wywieszają banery na swoich balkonach, to swoista nowość (do tej pory widziało się takie podczas Euro 2012). Nie ukrywają swoich politycznych sympatii i bohaterów. I chcą też, aby odbyły się de-„baty” dwóch kandydatów, co wyrażają w sondażach przeprowadzonych przez Kantar.

Dziennikarze podkreślają, trawestując znane powiedzenie, „że debaty po prostu się ludziom należą”. Jednakże rządzący, w kwestii „należy się”, rozdają wozy strażackie za wysoką frekwencję wyborczą. No, to jeszcze da się przyjąć. Ale – jak twierdzi poirytowany wieloletni samorządowiec, wręczane gminom czeki bez pokrycia na inwestycje w nieznanej przyszłości – to już zakrawa na jawną korupcję. A inny – z odpowiednim dystansem do rzeczywistości, która wielu członkom władz gdzieś odpłynęła, wzburzony radzi, aby te czeki dać do skupu. Skupu makulatury.

Profesor Jerzy Bralczyk, językoznawca, o języku kampanii: „Banały utrwalają treści”. Jerzy Baczyński, naczelny „Polityki”, chwali zręczność hasła „Mamy dość”. Złośliwi dodają, że teraz pora na „Mamy plan”. Wnikliwi i dowcipni widzowie Szkła Kontaktowego piszą, że jak 12 lipca trzaśnie, skończą się spory i waśnie oraz „Wszystkim przegranym plusy przesłoniły minusy”. I powtarzają komentarz jednego z byłych już uczestników biegu do fotela prezydenckiego: – Zawsze może być inaczej.

Politolodzy głośno myślą: – Jak inaczej – dla ponad 10 milionów seniorów i około 5 milionów młodych, do trzydziestki? I idą o zakład, że różnica na mecie między dwoma kandydatami może wynieść kilka tysięcy głosów.

Pewne wszak jest, że możemy mieć i 500+, i niepodwyższony wiek emerytalny, i rozwijającą się demokrację. A także, co zaznacza Janusz Czapiński, psycholog społeczny, nadzieje w ludziach młodych, bo tak licznie stawili się 28 czerwca. Nadzieja się nie stopniuje, więc bez znaczenia, która większa, która mniejsza. Hej, pomyślcie tylko, apeluje w rozsyłanym memie zdroworozsądkowiec: Kandydat R.T. planuje pierwsze działanie jako prezydenta – zwołanie Rady Gabinetowej, aby ocenić finanse państwa w pandemicznym kryzysie. Kandydat A.D. – zabierze się za nowelizację Konstytucji dotyczącą adopcji dzieci.

Senatorowie zaprosili przedstawicieli rządu do rozmowy o stanie ekonomicznym państwa. Nikt się nie zjawił. Nie mają czasu, bo kursują po kraju w wyborczej intencji. Oj tam, czepianie się!

Prof. Katarzyna Kłosińska, przewodnicząca Rady Języka Polskiego, i Jacek Żakowski, znany dziennikarz, uważają, że populistyczne przemówienia to strategia prowokacji i eskalowania emocji.

A pragnieniem trzeźwych Polaków jest, by w żaden sposób i przez nikogo nie zostali zalani.

Małgorzata Garbacz

Pozostałe felietony „Z kroniki pandemii”