Dziennikarski Bal Karnawałowy 2020, czyli…

…jak Galicję do Dolnego Śląska przyłączono

To już kolejny raz, gdy ludzie mediów zaludnili restauracyjne wnętrze, by wieczorne i późnowieczorne godziny (bal trwał od 17.30 do prawie północy) spędzić przy zastawionych stołach w sympatycznym gronie Koleżanek i Kolegów, jak również dać upust swym tanecznym umiejętnościom. W tych walnie pomagała muzyka wyczarowywana i tym razem od lat już z dziennikarską bracią związanego kierownika muzycznego i aranżera Eugeniusza Opyda. Miło, że w uznaniu wkładu muzyka w uatrakcyjnienie naszych spotkań uhonorowano go Złotą Odznakę Za Zasługi dla SDRP Dolny Śląsk, którą z uśmiechem na ustach i z odpowiednim poprzedzającym wręczenie „laudatio” wręczył przewodniczący Zarządu red. Ryszard Mulek.

Parę dni minęło już od balu, można więc wspominając go, zacytować słowa znanej piosenki, przed laty przez Jerzego Połomskiego śpiewanej: „Był raz bal!”. I choć nie na „sto par ”, a i pan wodzirej n i e „szalał po sali”, to te blisko 50 par bawiło się wyśmienicie. Mogę to stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, jako że sam, wiekiem już trochę przytłoczony, obserwowałem imprezę nie na parkiecie, a przy stole, delektując się wiktuałami, napojami, a przede wszystkim towarzyską rozmową z sąsiadami.

Tu najwyższa pora, by wspomnieć o uczestnikach. Byli starzy znajomi, choć duchem młodzi, byli też wraz z małżonkami rzadziej na naszych imprezach widziani, witani równie serdecznie przyjaciele Stowarzyszenia. Uczestnicy balu byli na piątkę, obsiedli też przygotowane dla nich stoły. Przyznaję, że wszystko zorganizowano z iście wojskową precyzją: przy każdym nakryciu znajdowała się karteczka z danymi osobowymi gościa, jak również wymieniona była data i charakter imprezy, przez co pozostawała miła pamiątka uczestnictwa. Do tej precyzji zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Wszak zarówno w Zarządzie, jak i wśród gości dużo osób miało za sobą karierę wojskowo-dziennikarską!

Stołów było aż pięć, trudno wymieniać wszystkich uczestników, którzy przy nich zasiedli. Ale o stole nr 1, przy którym miałem zaszczyt siedzieć, muszę wspomnieć. Ów charakterystyczny okrągły stół skupiał bowiem zarówno organizatorów, jak i dziennikarzy. Moimi współsąsiadami byli: główny organizator balu, niestrudzony red. Ryszard Mulek wraz z małżonką Józefą, kierownik muzyczny balu Eugeniusz Opyd, sympatyczny rozmówca, były zastępca red. naczelnego „Żołnierskiej Rzeczy”, red. Czesław Warych wraz z małżonką Barbarą, poeta – dziennikarz, również związany dawniej z armią, red. Jan S. Jeż z żoną Jolantą, Stanisław Czopor w towarzystwie żony Hanny. Nie muszę dodawać, że przy stole moi współtowarzysze spędzali najmniej czasu, raczej zapełniali parkiet, szczególnie gdy bal osiągnął swe apogeum.

Vis-à-vis stolika nr 1 znajdował się stolik nr 2, przy którym zasiadali „chemicy”, m.in. red. Jan Drajczyk (z redakcji „Chemika”) z żoną Anną, stały bywalec imprez organizowanych przez dolnośląskie SDRP, a jednocześnie autor fotosów upamiętniających nasze spotkania. Sąsiadami byli: Zbigniew Guz z żoną Małgorzatą, Tomasz Włodarczyk z żoną Anną, Waldemar Maliszewski z żoną Grażyną i Andrzej Powidzki z żoną Ireną.

Dziennikarze stanowili również obsadę stołu nr 3 (m.in. red. Lucjan Rogala z żoną Lucyną, red. Sławomir Bernaś z żoną Dorotą). A i przy stoliku nr 5, pod antresolą, dało się zauważyć miłego, a dość dawno niewidzianego kol. red. Krzysztofa Rządkowskiego.

Bal był, mimo wiszącego w saliportretu cesarza Franciszka Józefa, byłego władcy Austro-Węgier, w tym i polskiej Galicji, nie cesarski, a dziennikarski, ale atmosfera nie odbiegała z pewnością od tej, jaka panowała na balach wiedeńskich, utrwalonych w słynnym „Cesarskim walcu” J. Straussa.

Do następnego balu – za rok!

Wojciech W. Zaborowski
Zdjęcia: Jan Drajczyk

(Kliknij, aby powiększyć)