Stowarzyszeni z Odrą, czyli statkiem do…

W powietrzu dało się wyczuć zarówno ostatnie tchnienie lata, jak też i melancholię zbliżającej się jesieni, gdy 12 września od godz. 17.00 do 17.30 zaokrętowaliśmy się na gościnnie witającym nas spuszczonym trapem stateczku „Driada” zakotwiczonym na przystani przy wrocławskiej Hali Targowej.

Z ramienia organizatora imprezy, Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, oczekiwała nas na nabrzeżu Zosia Stachera, która doliczywszy się stuosobowej gromadki reprezentującej środowisko prasowe Wrocławia i Dolnego Śląska, chyba jako jedna z ostatnich weszła na pokład. Mogliśmy odbijać!(niestety nie zdążyła powitać red. Maćka Głowackiego, który choć sponsor przybył na przystań mocno spóźniony i pozbawił nas swojego miłego towarzystwa).

ALBUM zdjęć

I ruszyliśmy ( odbijaliśmy również, choć trochę później). Słychać było mechaniczną muzykę reprodukowaną przez didżeja. Nie był to „Statek do Młocin, o którym śpiewał swego czasu Jarema Stępowski, nie był to również późniejszy szlagier Krawczyka „Parostatkiem w piękny rejs”, ale też nie tylko „mijają lata, mijają piosenki” – mijają też pokolenia i zmieniają się upodobania muzyczne. Nie przeszkodziło to starszym wrócić wspomnieniami do pięknych dni młodości, młodszym zaś cieszyć się nie często organizowanym prasowym spotkaniem. Środowiskowym.

 

Z radością witaliśmy dobrego ducha wszystkich inicjatyw prasowych, dyrektora byłego Wrocławskiego Wydawnictwa Prasowego, Zbigniewa Kawalca. Nie zabrakło też skrupulatnego zawsze rachmistrza Wydawnictwa , głównej księgowej Reginy Podrez No i najbliższe otoczenie, z którym spędziłem na wodzie dwie godziny. Należeli do niego: wieloletni mój przyjaciel z dawnego „Słowa Polskiego”, do dziś pełen werwy i młodości wydawca licznych gazet gminnych red. Lesław Miller, lew salonowy – klubowy na pewno – uczestnik większości środowiskowych spotkań Henryk Kwiatkowski (dawniej z TV) oraz jowialny i dowcipny red. Waldemar Marzec, szef regionalnej gazety w Trzebnicy. Panowie – dżentelmeni w dawnym stylu – byli oczywiście w towarzystwie dam, własnych małżonek rzecz jasna, czyli pań: Alicji, Urszuli i Teresy. Obok nas, przy sąsiednim stoliku, brylował mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy, zawsze zauważalny, wydawca red. Jan Akielaszek.


Małżonki Kolegów, (od lewej) panie Teresa Marzec, Alicja Miller i Urszula Kwiatkowska

Oprócz strawy duchowej był również pokarm i dla ciała atrakcyjnie przygotowany przez Dorotę i Darka z „BARU KRZYŚ”. Grillowane kiełbaski, napoje o zróżnicowanej zawartości CO 2 ( innych wzorów chemicznych wolę nie podawać!) wszystko to stworzyło wielce przyjazną atmosferę, w której każdy czuł się dobrze. I choć większość z nas wkraczała w pogodną jesień życia, myśl ulatywała ku wiosennej młodości i zapomnieliśmy o kłopotach i troskach dnia codziennego. I niech tak już zostanie. A na razie -do następnego spotkania!

Wojciech W. Zaborowski