Nietypowe spotkanie, bo choć się nie widzieliśmy, odczuwaliśmy bliskość i obecność tych, którzy od nas odeszli. Taka też idea przyświecała zaduszkowemu spotkaniu w „Kaczce Dziwaczce”.
W piątkowe popołudnie, tuż po Święcie Zmarłych – Zaduszkach, zgromadził nas, żyjących, pamiętających, poczuwających się – obowiązek wspomnienia – a więc i przedłużenia życia Koleżanek i Kolegów, którzy tak niedawno jeszcze stanowili cząstkę naszej medialnej społeczności.
Spoglądam na leżącą na biurku tytułową stronę „Samego Życia”, dwutygodnika w języku polskim wydawanego w Dortmundzie dla Polaków w Niemczech. Pod zdjęciem zatytułowanym „Listopadowa zaduma” znajduje się myśl idealnie pasująca do tego typu wspomnieniowych rozważań: „Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć po nim”. To uwspółcześniona wersja znanej od czasów starożytnych sentencji „non omnis moriar”. Podobne, choć bardziej dobitne stwierdzenie, cytat z jednego z wystąpień Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego, znajduje się przy wejściu na cmentarz powązkowski w Warszawie: Narody, które tracą pamięć, giną. Pamieć o zmarłych łączy wierzących i niewierzących, obecna jest we wszystkich kulturach i okresach historycznych. Pozostajemy wierni tej tradycji.
Naszej trzydziestoosobowej gromadce przewodniczyli stojący na czele SD RP Dolny Śląsk Ryszard Mulek oraz Bogusław Serafin. Nie zabrakło też „nieśmiertelnego” prezesa dawnego koncernu prasowego, Zbigniewa Kawalca. Organizatorzy zadbali o atmosferę godną tego typu spotkań. Koledzy Zmarłych w swych wspomnieniach spowodowali, że przez parę godzin cofnął się czas i z przeszłego stał się teraźniejszym.
Andrzej Milcarz wspominał Michała Żywienia , pioniera wrocławskiej prasy i wieloletniego dziennikarza „Słowa Polskiego” oraz Ryszarda Skałę, szefa wrocławskiej popołudniówki „Wieczor Wrocławia”. Tadeusz Hołubowicz, dziennikarz i poeta, emocjonalnie i poetycko przywołał postać Zbigniewa Umańskiego. Lesław Miller, wydawca i red. naczelny „Odrodzonego Słowa Polskiego” przedstawił postać zmarłego w tym roku redaktora naczelnego dawnego „Słowa Polskiego” Czesława Kubasika. Piszący te słowa podzielił się anegdotami o zmarłym w 2000 roku aforyście, satyryku i dziennikarzu Henryku Jagodzińskim. O nim mówił też ze swadą i jak zawsze językiem barwnym Zdzisław Smektała. Nie można zapomnieć wystąpienia Cezarego Żyromskiego. Głos zabierali nie tylko dziennikarze. Dawne lata i ludzi, których wtedy spotykał, wspominał również Janusz Kaczorowski, metrampaż z byłej drukarni prasowej.
W ciągu ostatnich trzech lat opuściło nasze szeregi aż pietnaścioro Koleżanek i Kolegów. Coraz mniej nas, pamiętających tych, którzy jeszcze wcześniej zrezygnowali z tymczasowości życia. Dlatego tak ważne wydaje się, by dopóki jesteśmy w stanie uczynić pamieć o nich żywą, nie rezygnować z tej szansy. Bo przecież, sami – po jakimś nie znanym nam jeszcze czasie – staniemy się też obiektem wspomnień.
Tekst, zdjęcia:
Wojciech W. Zaborowski