Mimo pochmurnego nieba, było barwnie i kolorowo. Międzynarodowe Targi Książki we Frankfurcie nad Menem, które trwały od 19 do 23 października, zgromadziły w tym roku 7100 wystawców ze 100 krajów i odwiedziło je, podobnie jak rok temu, 275 tys. gości. Zaprezentowano 400 000 tytułów, map, manuskryptów i grafik, jak również e-booków (cyfrowe wersje książek).
Jak zapowiedziała niemiecka minister kultury Monika Rütters, e-booki mogą wkrótce liczyć na obniżenie dotychczasowej stawki podatku z 19 procent na 7 i w ten sposób zrównają się z opodatkowaniem książek. Głównym wystawcą, honorowym gościem Targów, była Flandria i Belgia. Za rok zaszczyt ten przypadnie Francji.
Jak na tym jednym z największych na świecie książkowych kiermaszów prezentowała się Polska?
Napis na reklamowej kolumnie w hali 5.0 w sektorze B 99 „Books from Poland” nie budził wątpliwości. Tu królowała polska literatura. Na specjalnej tablicy obok punktu informacyjnego, widniał wykaz wydawnictw biorących udział w targach. Można też było sięgnąć do ogólnodostępnych katalogów, niestety, prawie wyłącznie w języku angielskim. Niewątpliwą atrakcją był poczęstunek dla gości przygotowany przez organizatora polskiej ekspozycji 21 października (tym razem zaproszenie było wydrukowane również w języku niemieckim i francuskim) przez Polski Instytut Książki (The Polish Book Institute). I to chyba wszystkie najbardziej widoczne dla postronnych gości formy promowania polskiej książki przez krakowsko – warszawski Instytut.
Od lat odwiedzam Targi Książki (Buchmesse) i polską ekspozycję, trudno więc nie dostrzec zachodzących zmian. Zmienia się gatunek wystawianych książek, już nie literatura piękna dominuje, a literatura faktu. Poczesne miejsce zajmuje historia najnowsza, do niedawna przemilczana, lub nawet fałszowana. Tę tendencję dało się zauważyć również w ekspozycji takich wydawnictw jak katolicki „Znak”, czy krakowskie „Wydawnictwo Literackie”.
Rozmawiałem z Mariuszem Matusiakiem reprezentującym „Księgarnię XX wieku” i Dom Spotkań z Historią działający przy ul. Karowej 20 w Warszawie. Dom (dsh) jest jednocześnie i wydawnictwem i księgarnią, przed swą siedzibą w stolicy organizuje też plenerowe wystawy. Powstał z inicjatywy Centrum Karta we wrześniu 2005 roku i działa jako instytucja kultury m.st. Warszawy. Ten niezależny organ prezentuje udokumentowaną najnowszą historię Polski i krajów Europy Wschodniej ze szczególnym uwzględnieniem losów Warszawy (m.in. „Warszawa z wysoka. Niemieckie zdjęcia lotnicze 1940 – 1945 z National Archiwes w College Park”, czy „Powroty. Warszawa 1945 – 46”. Na frankfurcką ekspozycję dsh przygotowało extra dwie broszury w języku niemieckim: „Haus der Begegnung mit der Geschichte” i „Publikationen des Haus der Begegnung mit der Geschichte”. Rzecz rzadko spotykana!
We wszystkich prawie katalogach udostępnionych przez polskie wydawnictwa i Instytut Książki dominował język angielski, a organizatorzy, pytani o prezentowanych na targach polskich autorów, wręczyli mi katalog „New books from Poland” mówiąc, że …częściowo jest on aktualny i mogę sobie z angielskiego przetłumaczyć. Nawet tytuły polskich książek były w nim podane w języku angielskim! Podobnie na pytanie, dlaczego nie ma jednego katalogu polskich wystawców, usłyszałem, że… katalog jest kosztowny i przeznaczony dla wydawców zainteresowanych podpisywaniem umów.
Również tak miłe dawniej pamiątkowe gadżety odchodzą powoli w przeszłość. Finansowe zaciskanie pasa dało się odczuć nie tylko przy polskim stoisku, gdzie drugiego dnia zabrakło nawet wręczanych gościom na pamiątkę…ołówków. I tak stoisko watykańskie, zachęcające do obejrzenia barwnych i imponujących ilością tytułów książek o papieżu Franciszku, skromny kalendarzyk z podobizną papieża dawało już spod lady. A jeszcze tak niedawno otrzymać tu można było breloczki do klucza z wygrawerowanymi Kluczami Piotrowymi, w polskim zaś stoisku notesy i atrakcyjne torby!
Na tym tle mile zaskoczył mnie „Opolgraf.Printing House”, czyli opolska drukarnia. Zajęła pierwsze miejsce w rankingu polskich drukarni „Wydawcy Wybierają Drukarnię 2015 /2016“. Jej przedstawicielka Zuzanna Górka nie tylko udzieliła mi obszernych informacji o zagranicznych zamówieniach (m.in. ze Szwecji), wręczyła album graficznych wzorów, ale również poczęstowała „krówkami”, cukierkami owiniętymi w specjalnie reklamujące drukarnię opakowania. Czyli, jak się chce, to można. A nie przypuszczam, by drukarnia dysponowała większym funduszem reklamowym, niż główny polski organizator, Instytut Książki?
Niezmiennie atrakcyjna pozostaje literatura dziecięca. Na książeczkach dla dzieci wydawanych przez „Naszą Księgarnię” wychowywały się całe pokolenia. W interesującej tegorocznej serii „Co robią…” (mrówki, pająki, żaby, koty, samochody itp.) współczesne maluchy dowiedzieć się mogą, jak naprawdę funkcjonuje świat, który ich otacza, oraz dalej rozwijać swe zainteresowania.
Przy kolejnym regale spotkałem dwie młode dziewczyny. To studentki z Siegen, panie Lisa Stasiak i Nina Jiga. Z racji swych częściowo polskich korzeni przyszły bliżej poznać literaturę kraju pochodzenia przodków. Na razie niezdecydowanie wertowały stronice książek. Pewne były, że znajomość z polską literaturą i kulturą będzie trwała.
Tradycyjnie zajrzałem do stoiska L 30 w hali 3.1. Tu na regałach, książki wydane przez Deutsches Kulturforum östliches Europa w Poczdamie. Pani dr Magdalena Gebala, świetnie mówiąca po polsku, prezentuje pokaźny tom autorstwa Marcina Wiatra „Literarischer Reiseführer Oberschlesien“ oraz Urszuli Zajączkowskiej „Oppel/Opole”. To tylko dwa tytuły z wielu pozycji mogących zainteresować Ślązaków – i nie tylko ich.
A Wrocław? Niestety, był wielkim nieobecnym na ekspozycji, mimo iż jest jeszcze do końca roku Europejską Stolicą Kultury. Owszem, można było w albumie „Barwy ruin” obejrzeć zdjęcia Henry N. Cobba z lat wojny przedstawiające ruiny zarówno Warszawy, jak i Wrocławia. Chyba jednak o czymś zapomniano!
Tekst i zdjęcia: Wojciech W. Zaborowski
1. Uwagę przykuwały wydawnictwa albumowe
2. Targi, to również nowoczesna architektura
3. Widok z hali 3 na teren targów
4. Studentki z Siegen
5. „Barwy ruin”. Fotografie Henry N. Cobba m.in. Warszawę i Wrocław.
6. Do targowych hal można dojsć prosto ze stacji metra