Niemcy mogliby się trochę zdenerwować, gdybym im żartobliwie powiedział, że pierwszy polski ślad na jaki natrafiłem, gdy wyszedłem z leżącego w samym centrum Kolonii Dworca Głównego, to Breslauer Platz, czyli po naszemu Plac Wrocławski.
I nawet mieliby w tym zdenerwowaniu rację, bo choć chodzi o jedno miasto, to jednak w zależności od użytej nazwy, ma się na myśli różne państwa, raz Niemcy, raz Polskę. A gdyby dobrze poszperać, to prawdopodobnie zahaczyłoby się jeszcze np. o Czechy i Węgry.
Ale właśnie Kolonia, jak rzadko które miasto na niemieckiej ziemi, nadaje się, by mówić nie o różnicach, a o tym, co łączy nie tylko miasta o różnych nazwach, ale i narody, przez wielu uważane za niezdolne do przyjaźni. „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem” – do dziś pobrzmiewa w mniej oficjalnych rozmowach, szczególnie starszego pokolenia.
Pobyt w Kolonii, szczególnie w połowie marca wręcz zmusza do ponownego przemyślenia tej mającej długi żywot opinii na temat polsko-niemieckich relacji. Trafiłem bowiem na dwa polskie ślady, jeden historyczny, drugi współczesny, do tego jak najbardziej związany z Wrocławiem.
Wnętrze wypełnia dźwięk organów i śpiew chóru, który wykonuje prastary hymn „Gaude Mater Poloniae” („Raduj się Matko Polsko”). Dziwne uczucie. Oprócz wzruszenia, prawie niedowierzanie. Jestem przecież nie w polskim kościele, a w jednej z najwspanialszych gotyckich świątyń Europy, dokładniej, w Niemczech, w Katedrze Świętego Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii.
Gdy wybrzmała podniosła melodia narodowo-liturgicznej pieśni, od ołtarza głównego dobiegły powitalne słowa… metropolity wrocławskiego, ks. arcybiskupa Józefa Kupnego. Mamy dzień 8 marca i właśnie odprawia się tadycyjna, coroczna msza w intencji pierwszej polskiej królowej – Rychezy, żony Mieszka II (syna Bolesława Chrobrego) zarazem matki póżniejszego króla Kazimierza Odnowiciela i babki Bolesława Śmiałego.
Krótkie wyjaśnienie. Rycheza nie zyskała wprawdzie entuzjastycznych ocen u polskich historiografów, jednakże, jak dziś się stwierdza, niesłusznie darzyli ją niechęcią. Wpływ Rychezy na dzieje Polski, dzięki mądrej i pragmatycznej postawie i wspieraniu zarówno męża, jak i syna Kazimierza w trudnych zmaganiach o utrzymanie jedności młodego państwa polskiego i związanie go z Europą, w tym wypadku cesarstwem niemieckim, jest nie do przecenienia. Wystarczy wspomnieć, że to dzięki jej starniom i zbrojnemu poparciu arcybiskupa Kolonii Hermana, brata Rychezy, Kazimierzowi Odnowicielowi udało się z wygnania powrócić na polski tron.
Dobre polsko-niemieckie kontakty widoczne są już w zaraniu naszych dziejów. To dzięki porozumieniu Ottona III i Bolesława Chrobrego na Zjeździe Gnieźnienskim w 1000 roku doszło do późniejszego małżeństwa (1013 r.) wnuczki Ottona II Rychezy i Mieszka, syna Chrobrego. W ten sposób jeszcze bardziej scementowano zawarte w Gnieźnie przymierze, dzięki któremu Bolesław Chrobry został faktycznie uznany przez cesarza za przywódcę narodów słowiańskich. To Rychezie zawdzięcza się też m.in. powstanie opactwa w Tyńcu, a dzięki jej fundacji, również i powstanie diecezji tarnowskiej, mającej pierwotnie siedzibę w Tyńcu.
Rycheza, która po śmierci męża i opuszczeniu Polski, w 1047 roku złożyła w Brauweiler śluby zakonne na ręce Brunina z Tul, późniejszego papieża Leona IX, zmarła w opinii świętości 21 marca 1063 roku. Jej doczesne szczątki znajdują się obecnie w kaplicy św. Jana po lewej stronie za głównym ołtarzem Katedry w Kolonii. Pod łacińską inskrypcją na relikwiarzu można odczytać w języku polskim: „Tu spoczywają szczątki Rychezy, królowej Polski, małżonki Mieszka II, matki Kazimierza – Odnowiciela państwa polskiego”. Podobny napis w języku niemieckim i polskim znajduje się na kracie oddzielającej kaplicę od kościelnej nawy.
Katedra kolońska szczelnie wypełniona była Polonusami, którzy przyjechali z całych Niemiec. Ta msza, to już tradycja. Od tygodni specjalnymi ulotkami i plakatami zapraszały na nią: Klub Polski „Korona” Colonia, Polska Misja Katolicka w Kolonii, Konsulat Generalny RP w Kolonii i polska szkoła w Kolonii, nosząca imię zapomnianej trochę w Polsce królowej. Stara niemiecka katedra przeszła w te popołudniowe godziny w polskie władanie. Nawet na przykatedralnym placu, tak pełnym zawsze turystów z całego świata, dominował tym razem język polski.
Oto rodzina państwa Rogowskich (Teresa, Kazimierz i Przemek), od których się dowiaduję, że Kolonię często odwiedza… prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz! No proszę, następny wrocławski ślad. A obok uśmiechnięte panie Anna i Viktoria z lubelskiego, choć aktualnie z Mönchengladbach. Polska msza, polskie śpiewy, dookoła rodacy – doprawdy można zapomnieć, że się jest poza krajem. Na szczęście, w zjednoczonej Europie.
Z okazji uroczystości w katedrze kolońskiej nasuwa się refleksja, że nim scaliła się Europa, przed wiekami scalaly się narody, powstawały państwa. W dążeniu do zjednoczonego państwa polskiego Rycheza i jej rodzina mają też ważne miejsce. Warto o tym pamiętać, wspominając dzieje stosunków polsko-niemieckich.
Tekst i zdjęcia: Wojciech W. Zaborowski
Rodzina państwa Rogowskich przed katedrą
Polska msza w katedrze kolońskiej. Widok nawy głównej.
Procesjonalne wprowadzenie celebransa, abpa Jozefa Kupnego.
Relikwiarz z prochami krolowej Rychezy.
Łacińska inskrypcja na postumencie relikwiarza.