ZMARŁ RED. JACEK ZACHARSKI

Odszedł Mistrz

Jacek Zacharski był jedną z legend wrocławskiej telewizji. Trafił do niej krótko po studiach, w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, należał więc do pionierów nowego środka komunikacji społecznej. Inteligentny, oczytany, ze specyficznym poczuciem humoru. Ale przede wszystkim od pierwszego dnia swojej przygody z TVP Wrocław absolutny profesjonalista. Był mistrzem krótkiej formy – newsa, felietonu, ale doskonale czuł się też, tworząc reportaże czy filmy dokumentalne. No i świetnie prezentował się jako prowadzący programy informacyjne (chodzi głównie o „Rozmaitości”).

Z Zacharem – bo tak tytułowali Go koledzy – niemal od początku mojej pracy w ośrodku przy ul. Karkonoskiej (niegdyś Armii Radzieckiej), czyli od roku 1978, przypadliśmy sobie do gustu. Czerpałem z Jego wtedy już niemałego doświadczenia, znajomości specyfiki pracy telewizyjnej, kreatywności. Pierwsze nasze wspólne poważniejsze przedsięwzięcie to film dokumentalny „Autor trasy Andrzej Dobosz”, o działaczu motoryzacyjnym – autorze trasy Rajdu Polski. Film został zaprezentowany na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Sportowych, a tematyka rajdowa stała się dla nas obu ważnym rozdziałem w dalszej pracy, bowiem zrealizowaliśmy kilkudziesięciominutowe reportaże z jednego z najważniejszych rajdów na Starym Kontynencie, jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego. A i potem mierzyliśmy się z tą tematyką. 

Obu nam udało się pozostać w firmie po wielomiesięcznej przerwie w roku 1982, choć powrót do niej nie należał do łatwych. Z czasem wróciliśmy do względnej równowagi, w czym duża zasługa naczelnego ośrodka, red. Stanisława Pelczara. 

Jacek skupił się na reportażu, zaczął współpracować z przedstawicielami nowego telewizyjnego pokolenia, znowu był sobą. Często spotykaliśmy się poza firmą, w celu typowo towarzyskim. Mieliśmy kilka ulubionych, „rozweselających” miejsc: Novotel, tzw. Monachium, czyli piwiarnia pod chmurką, knajpka na rogu Karkonoskiej i Krzyckiej, Agawa w parku Południowym, no i oczywiście Klub Dziennikarza. To cementowało grupę, dzięki czemu tworzyliśmy prawdziwą telewizyjną rodzinę.

Na początku tego stulecia Zacharowi zaczęło lekko szwankować zdrowie, dlatego nie ociągał się z przejściem na emeryturę (rocznik 1943). Zaszył się w domowych pieleszach, coraz rzadziej opuszczał mieszkanie, nie udzielał się towarzysko. Widywałem Jacka przy okazji spotkań organizowanych przez Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, do którego należał niemal od początku (wcześniej do SDP, rozwiązanego przez władze stanu wojennego). Ale i na Podwalu bywał coraz rzadziej, składki członkowskie regulował ktoś z Jego rodziny. 

Wiele razy przymierzałem się do odwiedzenia starego (nie z racji wieku, a długości naszej znajomości) Kumpla i nie zdążyłem. Tak jak nie zdążyłem spotkać się z Basią Konstantin-Paszulą, świetną montażystką i fantastyczną koleżanką, także jedną z kultowych postaci TVP Wrocław. Coraz mniej tych, z którymi miałem wielką przyjemność (a nawet zaszczyt) pracować przez blisko ćwierć wieku w naszej firmie. 

Zasiliłeś, Jacku, pokaźne już grono ludzi, którzy tworzyli i pracowali na rzecz jej sukcesów (a tych nie brakowało), niedługo także inni z dawnej gwardii do Was dołączą. Nie mówię więc żegnaj, a do zobaczenia.

Waldemar Niedźwiecki

Wymagający, profesjonalny, dobry przyjaciel

– Był specem od newsów, choć tak naprawdę był dziennikarzem newsowo-reportażowym. Był też bardzo wymagający, profesjonalny we wszystkim, co robił. Zawsze służył radą – mówi o Jacku Zacharskim dziennikarz TVP3 Warszawa Marcin Bradke.

– Prywatnie był dobrym przyjacielem, ciepłym człowiekiem, miał ogromne poczucie humoru i dystans do siebie.

Po latach, gdy już Jacek był na emeryturze, zdarzało mi się dzwonić do Niego po porady, np. w związku z jakimś reportażem. Zawsze znalazł czas i chęci, żeby pomóc – dodaje.

Do widzenia

Już na małym ekranie nigdy nie zagości,
Kolejnych nie poprowadzi dziś Rozmaitości,
Choć Jego dziennikarstwa przejawem się stanie
Błysk wielkiego talentu na małym ekranie.
Dociekliwe pytania, tak jak rzadko które,
Opresyjnej władzy zalazły za skórę,
Swojej inteligencji demonstrował skutki,
Wysokich dygnitarzy znał niskie pobudki.
Gdyby w Sѐvres był dziś wzorzec poczucia humoru,
Jacek stałby się wzorem dla takiego wzoru.
Dziennikarskiej rodziny stanowił pociechę,
Zaskakiwał rozmówców powagą i śmiechem.
Codziennym gościem był w każdej rodzinie,
Codziennie o tej samej startował godzinie.
Jego sprawności stało się wynikiem,
Że nie był u nas gościem, ale domownikiem.
Interesowało go zawsze to jedno,
By kulą w płot nie trafić, ale trafić w sedno.
Profesjonalizmu kieruje nim władza,
Gdy on ze Świętym Piotrem wywiad przeprowadza,
Jego kunszt podziwiają dziś anielskie hufce,
Gdy śmiało indaguje świętego rozmówcę.
Jacku, kiedy odszedłeś groźną nocą ciemną,
Nadal jesteś wśród swoich, nadal jesteś ze mną.
Z okna na Grabiszyńskiej popatrz na ulicę,
Pomówmy o tenisie i o polityce
Wakacyjnych wyjazdów przywołajmy trasy,
Sanockiego dzieciństwa wspominajmy czasy.
Dla mnie Ty nie umarłeś, nic tego nie zmienia,
Nie mówię Jacku żegnaj, ale do widzenia.

JAN ZACHARSKI
8.12.2021