Spłaszczeni rodacy
W przestrzeni publicznej słychać dosadne określenia dotyczące rządzących. Różnego kalibru (też politycznego) obywatele nie przebierają w słowach: ciamajdy, fajtłapy, psuje, nieudacznicy. Ustawy tarczowe kilka razy zmieniane, maseczki nie noszone, potem wymagane, górnicy testowani z miesięcznym opóźnieniem, ratownicy medyczni „zakuwani” w wojskowe kombinezony ograniczające swobodne działanie.
Och, tylko poczucie humoru jest jeszcze swobodne. Dają temu wyraz widzowie Szkła Kontaktowego i nie tylko oni: „Będziemy mieli oczka wodne i nowe przepompownie. Jedną przepompownię – pieniędzy – już mamy, w Ministerstwie Zdrowia”. „Jaki jest szczyt partactwa? Niby-politycy ponoszą niby-odpowiedzialność”. „Gdzie znajdziemy najwyższe stężenie (to zaciekawieni maturzyści)? – To stężenie absurdu w propagandowej gadaninie polityków partii przewodniej”, „Statystyki epidemiczne ludziom nie grają. Ale za to gra i rapuje pewien syn, o wdzięcznym imieniu Ziemowit”.
A propos: teraz już wiadomo, że chaos robi ulica, zagranica i Gowin. Na rozpalone głowy wodę leje faworyt wyborów prezydenckich. Oczywiście, wodę z oczek wodnych. Polakom w kieszeni otwiera się „nóż” dowcipu: – „Najlepsze oczko będzie Szumowskiego. Podkrążone”, „Czy będą dopłaty do krasnali i wytrysków ogrodowych?!”, „Zaglądam do oczka – a tam obstrukcja. O każde oczko trzeba dbać, bo potem zrobi się…”, „Premier leje (wodę) wprost do oczka Prezydenta. A nad wszystkimi unosi się ostry cień mgły!”.
Ech, kochani Polacy! Nie tracą rezonu, choć lekarze i eksperci podkreślają, że wciąż nie wiemy, w którym miejscu pandemii jesteśmy. Epidemiolodzy (np. z Polskiego Towarzystwa Epidemiologów) przyznają wprost, że rząd nie konsultuje z nimi żadnych decyzji. Pani Jadwiga Emilewicz, wicepremier, na pytanie dziennikarza odpowiada, że rząd nie ma planów na przyszłość walki z pandemią! Prof. Marcin Król, filozof, komentuje: – To postępowanie rządzących jest rozpaczliwe, na stanowiskach są ludzie kompletnie nienadający się. Naród wyraża to samo ciut odmiennie: „szorowanie po dnie”, „strach myśleć o gospodarce”, „nasz los na jesieni będzie w czarnej…”, „trafiła się nam dojna, podła zmiana”.
Członkowie Naczelnej Rady Lekarskiej nie mogą doczekać się od Ministerstwa Zdrowia żadnego dokumentu, czyli planu odmrażania służby zdrowia. Przypominają, że co dziesiąta zakażona osoba to jej pracownik. Wołają o zwiększenie finansowania, poprawianie zarządzania, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej, przebudowanie i wzmocnienie Sanepidu itd.
A kiedy w Sejmie z naczelnych ust padają obraźliwe słowa, suweren nie pozostaje dłużny: „Chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”. Jeden satyryk mówi, że potrzebny jest dystans społeczny, lecz nie dystans od rozumu. Inny dodaje, że potrzebna jest transparentność, a nie transport środków wydanych do prywatnych kieszeni.
Kandydaci na prezydenta na swoich wiecach (już oficjalnych, a to właściwie kampania w podróży): Jest demokracja i jej demoniczna kreacja. Schyłkowe imperium na Nowogrodzkiej. Impregnowana indolencja ekonomiczna. Partactwo polityczne. Hm, z pewnością język polski przeżywa swoisty renesans. Podobnie – pomysłowość naszych braci. Wkurzony ojciec zdalnego ucznia, wysyła do nauczycielki piątkę za napisany test dziecka. Ona oburza się. A de facto, on jest jego obecnym nauczycielem. Bo łącza internetowe pękają od zadań i zaleceń belferskich, którym dziecku trudno sprostać. Jasne, nauczyciele muszą zrealizować program. Jednak nie zawadzi od czasu do czasu okazać uczniowi sympatię i wyrozumiałość…
A tego nie okazuje pacjentom kierowanym ponownie do sanatoriów np. NFZ po trzech miesiącach przerwy. Rutynowe skierowania nie zawierają – jak opowiada znajomy – ani grama informacji, jak w danym ośrodku będzie stosowany i przestrzegany reżim sanitarny. Owszem, na sześć dni przed wyjazdem kuracjusz in spe musi zrobić badanie w trybie drive-thru, ale ten wynik zostanie przekazany do wskazanego sanatorium. I ono zadzwoni na moment przed wyjazdem (znamy opieszałość w wydawaniu wyników) do kuracjusza i powiem mu, czy ma minus czy plus. Znajomy łapie się za głowę, mocno zezłoszczony!
Doktorzy Michał Sutkowski i Paweł Grzesiowski alarmują, że jest za dużo odwagi w luzowaniu zakazów, nie dotarliśmy nawet do początku szczytu pandemii, a jest tyle nowych ognisk – w województwach śląskim, łódzkim, mazowieckim, opolskim! Na poprawę nastroju – cenna obserwacja: sporo jest obecnie w telewizyjnych stacjach reklam tabletek na wiadomą potencję. Czy zatem mamy przygotowane szpitale „jednoimienne inaczej”, za dziewięć miesięcy? Przecież już nie siedzimy w domach ze swoimi partnerami.
Najlepszy przykład daje pan Prezydent. Zapowiada bon turystyczny, czy wakacyjny, czy raczej – wyborczy. A rozsierdzony naród już nie łapie cukrowej waty, lecz pyta: – Czy te bony też będzie drukował pan Sasin?! I jeszcze: Bon turystyczny po francusku to „bon voyage”. No to – szerokiej drogi, Rodacy! Nie dajcie sobie spłaszczyć, nie tylko na mapie, żadnej z dróg.
Małgorzata Garbacz