MY Z WIEJSKIEGO LICEUM

Liceum dobrzeńskie usytuowane w centrum wsi z mieszkańcami o pochodzeniu niemieckim miało w założeniu polonizować lokalną społeczność, tymczasem niemal połowa kolejnych roczników maturzystów z lat 1953–1963 uciekała (w większości przez dawną Jugosławię) do Niemiec. Piszący te słowa, absolwent LO z roku 1961, właśnie spotkał się ze swymi koleżankami i kolegami w znanym w okolicy „Dworku u Bolka” mieszczącym się pół kilometra od budynków liceum. Z 17 abiturientów rocznika 1943 spotkanie zgromadziło 9 osiemdziesięciolatków. Z Polski było nas zaledwie troje.

Nim po „na dzień dobry” wypitym kieliszku zasiedliśmy do uroczystego, a jakże, obiadu, pojechaliśmy odwiedzić jedyną żyjącą z grona profesorskiego naszą polonistkę Dorotę Pupko, rodem z nadbużańskiego Dorohuska. Ukochana Dorotka, dla niektórych straszna „piła”, dla drugich umiłowana, była wielce uradowana wizytą. My, myślę, także byliśmy wzruszeni, tym bardziej że niektórzy z nas nie widzieli pani profesor od matury. A na dodatek ona wszystkich rozpoznała: „ten rozrabiał non stop”, „tamta zawsze była spolegliwa”, „ów przerósł samego siebie i zaszedł bardzo daleko” – perorowała mgr Pupko. Jedni po osiemdziesiątce, drudzy do tej granicy wieku się zbliżają. Każdy z nas ma dystans do owej durnej i bujnej młodości. A co zostało w naszych głowach z pierwszych miłości Piotra do Kariny, Misia do Zosi albo Trudki, odtworzyło się na nowo. Czy pamiętamy o wszystkich koleżankach i kolegach, z którymi byliśmy tylko w klasie ósmej, może dziewiątej? Fakt, iż niemal połowa maturzystów z mojej klasy z różnych powodów wyemigrowała. Nawet dwóch naszych profesorów wyjechało do Niemiec na stałe, jak to się wówczas mówiło. 

No, ale w politykę nie wchodzimy, chociaż na ziemi opolskiej bardziej niż gdzie indziej jest ona głęboko zakorzeniona. W 1961 roku wszyscy dobrzeńscy abiturienci doświadczyli zasadniczo takiego samego dobrobytu w ukochanej ludowej. Dziś niemieckie koleżanki i koledzy mają trzykrotnie wyższe od naszych emerytury, tylko sprzęt elektroniczny i auta są u nich takie same jak w Polsce. Kompleksów wobec nich, na szczęście, nie mamy. My z wiejskiego liceum w Dobrzeniu Wielkim. 

Engelbert Miś
Członek SDRP Dolny Śląsk