MENU:

Strona główna
Aktualności
Działalność
Statut
Władze
Członkowie
Zmarli 
Archiwum
Pobierz
Forum
Książki 
Gratulujemy 
Linki

 

45 lat minęło - wspomnienia pałacykowiczów

Podwójne drzwi - Henryk Gała
     Zadałem się z nim na samym początku, jego początku, ale jak to było, już nie wiem. Pewne, że musiał w tym maczać palce Jurek Jankowski, który szefował (a na pewno działał) wtedy w kulturze (tak się mówiło) w jednej z organizacji studenckich z ulicy Wita Stwosza, dokąd nas, żądnych sławy poetów z grupy artystycznej „Dlaczego Nie”, przyciągała redakcja „Poglądów” (w końcu 59. już zarżniętych) i, co pewien czas, redagowanie kolejnej jednodniówki literackiej.

Rezydenci i bywalcy - Andrzej Łapieński
     Co wieczór przed wejściem do Pałacyku identyczny obrazek: kilkudziesięcioosobowa grupa młodych ludzi wciskająca się przez uchylone jedno skrzydło wielgachnych drzwi do przedsionka, za którym - po sforsowaniu jeszcze trzech schodków, biletera za stolikiem i bramkarzy - rozciąga się władztwo codziennego (prócz poniedziałków) karnawału - pląsów, muzyki żywej i z grajszafy, wesołości wspomaganej "Gellalą" i innymi znakomitymi markami win, odszukiwania w tłumie bliższych i dalszych znajomych (najlepiej z bardziej zasobną kasą), wypatrywania kandydatek na podryw, samych podrywów wreszcie, rozmów, gwarów, śmiechów mądrych i głupich, słowem atmosfery hałaśliwej, rozluźnionej, choć nie pozbawionej lekkiego napięcia, oczekiwania, że zdarzy się COŚ...

Szopianka w Pałacyku - Danka Szopianka-Strumpf
     Ostatnie muśnięcia żelazkiem sukni ze złotej lamy. Spiker zapowiada noworoczną szopkę wrocławską Studia 202. Po słowach Narratora: „A oto bieży muza młodzieży!” – aktorka, Łucja Burzyńska, jest mną, czyli prezesem klubu studenckiego Pałacyk. Pamiętny Sylwester 1963/64. Kryształowe lustra w sali Balowej odbijają się w nieskończoność. Tę niesamowitą dekorację wyczarował pan Stanisław Piątek, elektryk z Teatru Polskiego. Artysta. Korowód tancerzy przepływa przez sale, w których na co dzień dzieje się wiele.

Mój kochany Pałacyk - Tereniusz Nawrocki
     Z perspektywy własnego życia łatwo mogę wyróżnić pierwszy okres swojej pracy zawodowej. A było to w moim ukochanym Pałacyku, w latach 1965-1969, po siedmioletniej działalności w Zrzeszeniu Studentów Polskich. Dyrektorem Pałacyku zostałem za namową Włodka Sandeckiego, wielce zasłużonego dla kultury studenckiej, twórcy FAMY. Kierowanie tą placówką przejąłem od Danuty Szopianki, później dziennikarki telewizji we Wrocławiu.

Z Kościuszki na Ofiar - Teresa Rudzka
    
W gorszym okresie nie mogłam trafić. Namówiona przez Bolka Owczarka, przy aprobacie Staszka Patera, rzucam sobie wyzwanie, na przekór rozsądkowi, ku uciesze cichych wrogów i podejrzliwości asekurantów – przyjmuję pracę w Klubie Studenckim Pałacyk. Chyba przez głupotę nie zdawałam sobie sprawy, w co wdepnęłam. Doświadczenia w ruchu studenckim żadnego, trudny okres, bo to marzec 1968 roku, i kompletna ruina budynku...

Wszyscy wracamy do Pałacyku - Marek Chełmicki
     Będąc uczniem szkoły średniej, z zazdrością patrzyłem na studentów, którzy mogli chodzić do klubów studenckich, przede wszystkim do popularnego Pałacyku, czy brać udział w Juwenaliach. Nawet w najskrytszych marzeniach nie przypuszczałem, że kiedyś wszystkie te tajemnicze miejsca z ich bogatym życiem kulturalnym staną przede mną otworem, a sam po kilku latach aktywnego działania w organizacji zostanę dyrektorem tego klubu.

16 moich miesięcy - Wiesław Misiek
    Uff!!! PAŁACYK pamiętam od końcówki lat 60. głównie za sprawą Jazzu nad Odrą. Kojarzy mi się z tłumem przed wejściem, zaduchem wewnątrz i atmosferą, której nie umiem nazwać, ale której nigdy nie zapomnę. Określenia: niezwykły, niepowtarzalny, mekka i wiele innych oddają tylko w części magnetyzm tego miejsca i zdarzeń tam tylko istniejących. Takich miejsc w Polsce siermiężnej lat 60. i 70. było zaledwie kilka i wyłącznie w środowisku studenckim. We Wrocławiu niewątpliwie tylko Pałacyk.

Pałacyk - moja klęska i moja radość - Jan Sawka
     Przyjechałem do Wrocławia studiować architekturę w jesieni 1964 roku. Pierwszy rok musiałem powtarzać, bo zawaliłem komis z matematyki. Główną przyczyną był Pałacyk. Otóż po wyrwaniu się z rodzinnego Zabrza, gdzie największą atrakcją kulturalną była orkiestra górnicza, we Wrocławiu otworzyły się przede mną Bramy Raju. Będąc synem architekta i polonistki, wychowany byłem na dobrych przykładach sztuki i architektury światowej, które wpoił we mnie Ojciec wróciwszy z Zachodu w 1945 roku z wielką skrzynią książek o Picassie, Braque’u, Gauguinie, Le Corbusierze i Bauhausie

Wieża - Kazimierz Rainczak
     Mieszkałem w Pałacyku w wieży. Z zewnątrz wygląda to imponująco: dwudzielne okno z neoromańską kolumienką, a pomieszczenie niewiele szersze od wspaniałego okna. Dokładnie 2,70x2,50 m. Ale mieszkać w wieży, epi purgos, znaczyło coś więcej: epi purgos mieszkali bogowie (wprawdzie epi purgos, na dachu, wysiadywały prostytutki – to jednak nie był dach, lecz wieża!).

List z antypodów - Grzegorz „Adelajda” Koterski
     Bardzo żałuję, że nie mogę uczestniczyć osobiście w kolejnym spotkaniu byłych pałacykowiczów. Jestem z Wami całym sercem, ale dzieli mnie od Was ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów i prawie dwadzieścia pięć godzin lotu z dalekiej Australii, gdzie od paru lat mieszkam. Ale o Australii za chwilę. Byłem, jak wiesz, w Polsce w lipcu/sierpniu 2003 roku i następnym razem wybiorę się chyba dopiero za dwa, trzy lata.

Wtedy i teraz - Jerzy Olek
     Zaczęło się od spotkań na politechnice, wszak na początku wszyscy byliśmy jej studentami. Choć chcąc oddać prawdę, należałoby rzec, że zaczęło się od indywidualnego fotografowania. Dość szybko jednak pojawiła się potrzeba spotkań z podobnymi sobie, wzajemnego uczenia się. Tak powstało koło fotoreporterów studenckich, działające przy Radzie Uczelnianej ZSP. Fotografowaliśmy to, co nas interesowało i w czym sami uczestniczyliśmy. Głównie imprezy kulturalne (teatr, jazz, życie klubowe, kabaret) oraz turystyczne (rajdy, wspinaczki, eskapady konne, penetrowanie jaskiń).

"Dom, który miałem" - Wojtek Siwek
     Byłem w 11. klasie ogólniaka, kiedy w moim życiu pojawił się Pałacyk. Kolega, którego brat był uznanym plastykiem – to było wówczas ważne – namówił mnie do pójścia na koncert jazzowy do Pałacu. Pamiętam jak dzisiaj. Gienek Rzewuski, do niedawna polski konsul generalny w Tanzanii i innych republik
ach zbliżonych do źródeł jazzu, wyciągnął mnie na Kościuszki. Podszyłem się pod studenta (bo tylko oni mieli prawo wstępu do klubu) i udało się. Wchodzimy na koncert i słuchamy. Gra FAR QUARTET. Zbyszek, Jurek, Czesiu, Janusz... Następnego dnia w II liceum byliśmy bardzo ważni, bo wczoraj byliśmy w Pałacu i był jazz.

Magia teatru - Janusz Potężny
     Teatry studenckie to legenda Wrocławia, ba, to zjawisko magiczne, wciąż nieopisane. A i w naszej Encyklopedii poświęcono temu hasłu zaledwie kilka zdań. No cóż, Wrocław, niczym wyrodna matka, nie zawsze przytulał własne dzieci. Nigdzie w Polsce nie doszło do takiej eksplozji artystycznej wskutek zatrucia teatralnym bakcylem. Zazdrościł nam tego dostojnie zmurszały Krakówek, zawsze lojalna wobec partii Łódź i rozpromieniona władzą Warszawa.

Arka poezji - Andrzej Saj
     Pałacyk dla mnie (a może także dla innych) był wtedy Arką poezji, w której schowaliśmy się przed potopem naszej „durnej” młodości – gdy wokół szalały burze namiętności i napory hormonów, gdy lało się z nieba wino grzane z goździkami, a bywało – padało „patykiem pisane”, a nawet momentami kołysało mocniejszą...

Pałac i jazz - Krzysztof Pilecki
     Jazz tak szybko zadomowił się w studenckim Pałacyku, jak big-beat i rock w otwartym rok później Klubie Młodzieży Pracującej ZMS Piwnica Świdnicka. Zespoły jazzowe, które nawet tam zaczynały, szybko przenosiły się do mekki jazzu. Podobnie rzecz się miała z klubem jazzowym oraz jego działaczami.

Pałacykiada - Andrzej Baranowski
     Pałacyk poznałem przed otwarciem, siedząc na niewykończonym parkiecie kawiarni i słuchając wykładu Bogusia Litwińca na temat ruchu studenckiego. Wykład został wygłoszony, a ja zostałem przyjęty do teatru Kalambur. Parkiet był brudny i zaśmiecony, a Boguś coraz bardziej zachwycony własnym głosem.

W grudniu 1962 roku, w Piwnicy pod Edulem - Barbara Folta
     Lata 60. były we Wrocławiu bardzo twórcze. Wtedy dojrzał i wykiełkował jak nowalijka projekt uruchomienia ośrodka telewizyjnego. Na konferencjach prasowych i na ulicach miasta pojawili się operatorzy z kamerami z napisem TELEWIZJA. Pierwszy był brzuchaty i z fajką Roman Kozakiewicz, a następnie pracujący na zlecenie operatorzy Polskiej Kroniki Filmowej Jerzy Pyrkosz i Tadeusz Zieliński. Potężne urządzenia (nie było jeszcze arifleksów, kupiono je dopiero dla programów naukowych za pieniądze UNESCO) były ciężkie i musiały się opierać się na statywach.

Alternatywni - Witold Liszkowski
     W latach 70., będąc studentem PWSSP Wrocław (obecnie ASP), działałem wraz z innymi młodymi twórcami w ACK Pałacyk. W 1976 r. rozpoczęła swoją działalność grupa „Sztuka i Teoria”, w której skład wchodzili studenci ostatnich lat malarstwa i grafiki: Maria Zmarz-Koczanowicz, Witold Liszkowski, Andrzej Sapija. Tworząc grupę twórczą, a zarazem koło naukowe, skupili oni wokół siebie grono osób o różnych zainteresowaniach: artystów, estetyków, filozofów i psychologów.

______________________________
Stowarzyszenie Dziennikarzy RP - Dolny Śląsk
Podwale 62, 50-010 Wrocław
tel./tel 48-71 341 87 60
sdrp.wroc@interia.pl