WYSZCZEPIEŃCY I ODSZCZEPIEŃCY

Uwaga ogólna: gdyby nie pandemia, sprawę można byłoby traktować humorystycznie, a kabareciarze mieliby interesujący materiał do rozweselających scenek. W sytuacji, gdy nie tylko w Polsce, ale praktycznie na całym świecie ponownie po wiosenno-letniej przerwie wzrasta liczba zakażeń koronawirusem i to w jego groźniejszej wersji (delta), powodów do radości nie ma. Przed nami jesień, kiedy to według prognoz wirusologów nastąpić ma apogeum zakażeń, jeśli… I właśnie o to „jeśli” chodzi.

Jeśli nastąpi zbiorowa odporność, sytuacja będzie opanowana. Temu celowi miały służyć powszechne szczepienia. Przeciwstawiał się im i przeciwstawia nadal spory odłam populacji w wielu krajach, różnie argumentując swe stanowisko, co w tym wypadku jest raczej bez znaczenia, bo i tak kończyło się odmową należenia do grupy „wyszczepionych”. Dochodziło do zbiorowych protestów ulicznych, demonstracji rozpędzanych przez policję, a ostatnio nawet czynnych napaści na punkty szczepień i medyków. Zbiorowej odporności nie będzie. I to nawet nie dzięki pożałowania godnym działaniom „odszczepieńców”. Jak ostatnio donoszą medyczne raporty, będąca obecnie w natarciu groźniejsza odmiana wirusa „delta” atakuje również zaszczepionych! Pocieszające, że chorują oni o wiele rzadziej, choroba ma przebieg łagodniejszy i nie kończy się zgonem. Na to nie mogą liczyć „odszczepieńcy”.

Żyjemy w demokratycznym kraju, mimo iż z różnych politycznych kręgów pichcących własną pieczeń słyszy się czasem opinie diametralnie inne. Nie ma więc mowy o przymuszeniu obywateli, o wprowadzeniu obowiązku szczepień. Można przekonywać, zachęcać, kusić wygranymi na loteriach… Efekty? Jakieś są, ale z pewnością dalekie od oczekiwań, a to oznacza, ze po ulicach europejskich miast krążyć będą nadal „kowidowe bomby”, ludzie zarażeni i zarażający innych. Niektórzy piszą o nich dosadniej: samobójcy i mordercy. Zgoda, mocno powiedziane! Ale jak nazwać ludzi przez lekkomyślność lub głupotę narażających siebie i innych na choroby, inwalidztwo, a nawet śmierć?

Zamiast przymusu szczepień wprowadza się dla niezaszczepionych ograniczenia. Dotknięci nimi „anty” powołując się na ustawy zasadnicze i konstytucje, mówią o ograniczaniu ich praw, czyli „swobód obywatelskich”. O tym, ze sami ograniczają innym prawo do życia w zdrowiu – nie wspominają. Fakt, aby pójść na imprezy, do kina, wejść do szpitali itp., muszą przedstawić aktualny test, że nie są chorzy. A to będzie kosztować, gdyż państwa nie chcą już odmawiającym szczepień obywatelom fundować darmowych testów.

Nikt nikogo do niczego więc nie przymusza. Jest wybór. Pamiętam czasy, gdy nikt nikogo w sprawie szczepień o zdanie nie pytał! Gdy w czasie pamiętnej dla starszych epidemii ospy we Wrocławiu wracałem akurat z Węgier przez Czechosłowację do Polski, na granicy Czesi wysadzili nas z pociągu i wszystkich podróżnych zaszczepili przeciwko ospie. Nikomu do głowy nie przyszło protestować; i tak by to nic nie dało.

Jak to śpiewał Kaczmarek z „Elity” o dawnym ustroju:: „Nie wszystko było złe, nie wszystko!”.

Wojciech W. Zaborowski