MENU:
Strona główna
|
Człowiek Kalambura Dziś jest emigrantem, mieszka w Danii, pół wieku temu współtworzył we Wrocławiu słynny Studencki Teatr Kalambur. W środę [22 VIII 2007] z reżyserem Włodzimierzem Hermanem będziemy mogli się spotkać w galerii Opus. Herman wraz z założycielem Kalambura Bogusławem Litwińcem tworzył w czasach fermentu twórczego wrocławskiej awangardy teatralnej. Lata 50. i 60. upływały w naszym mieście pod znakiem sukcesów teatru pantomimy Henryka Tomaszewskiego, Teatru Laboratorium Jerzego Grotowskiego, a także studenckiego Teatru Mimu Gest. W Kalamburze Herman reżyserował, a potem został kierownikiem artystycznym zespołu. – Włodek zaczynał od teatru poezji, wtedy bardzo modnego – opowiada jego przyjaciel Jerzy Wojciechowski, szef galerii Opus i także dawny „kalamburowiec”. Był eksperymentatorem. – Pierwszy organizował noce poezji i jazzu w Pałacyku – dodaje Jerzy Wojciechowski. Współpracowali z nim wtedy świetni jazzmani wrocławscy, jak Tadeusz Erroll Kosiński czy Jerzy Pakulski. – Wyreżyserowany przez niego w Kalamburze „Futurystykon”, oparty na doskonałych tekstach polskich futurystów, był niespotykaną wówczas pełnospektaklową formą poezji śpiewanej. Inny spektakl Hermana „Cieniom” – teatralny manifest przeciw hiroszimskiej bombie atomowej, w którym zagrał Edward Lubaszenko – przekraczał różne gatunki, bo łączył poezję, śpiew, muzykę i taniec. – Lubaszenko grał u Hermana także w teatrze poezji według Sergiusza Jesienina, w „Pugaczowie” – wspomina Piotr Załuski, dziennikarz i filmowiec, także były „kalamburowiec”. – To był zresztą jedyny w historii Kalambura przerwany spektakl. – Lubaszenkę znienacka rozśmieszył jakiś hałas na widowni, wybuchnął nieprzewidzianym w scenariuszu śmiechem i nie mógł się uspokoić, więc trzeba było opuścić kurtynę przed czasem – opowiada Załuski. Jednak najgłośniejszym wydarzeniem stali się „Szewcy”, wystawieni w 1965 roku, przez wielu krytyków uznani wtedy za jedną z najlepszych realizacji Witkacego w historii teatru. Wystawienie dramatu o rewolucji w czasach PRL-u było chodzeniem po cienkiej linie. Kalambur wystawił ten tytuł 120 razy w całej Polsce przy pełnych widowniach. – Na każdym przedstawieniu był cichy wielbiciel teatru, czyli cenzor z Komitetu Centralnego PZPR – śmieje się Piotr Załuski. Wcześniejszą prapremierową realizację „Szewców” Zygmunta Hübnera w Teatrze Wybrzeże komunistyczna cenzura zdjęła po próbie generalnej. – Następnemu witkiewiczowskiemu tytułowi, czyli „Gyubalowi Wahazarowi”, przygotowanemu przez Kalambur, cenzura już nie przepuściła i zdjęła z afisza – dodaje Załuski. W „Szewcach” Hermana debiutowała, jeszcze przed studiami aktorskimi, Ewa Dałkowska w roli Dziwki Bosej. Włodzimierz Herman, zanim wyemigrował do Danii w 1970 roku, pracował także w Teatrze Polskim. Reżyserował dramaty Arystofanesa, Calderona, Meriméego. Teraz z powodzeniem realizuje duńskich klasyków: Sørena Kierkegaarda, Johannesa Ewalda czy Johana Ludviga Heiberga, inscenizuje polskich autorów, m.in. Różewicza i Mrożka. Wrócił też do „Szewców”, realizując słuchowisko dla Teatru Duńskiego Radia. Jest laureatem prestiżowej duńskiej nagrody im. Hermana Banga za pracę reżyserską. Pracuje nie tylko na kopenhaskiej scenie, ale także w Szwajcarii, Niemczech, Szwecji, Rosji i w Stanach Zjednoczonych. Spotkanie z Włodzimierzem Hermanem w środę o godz. 19 w galerii Opus przy pl. Kościuszki 16. Magda
Podsiadły To
wisiało w powietrzu – Byliśmy młodymi ideowcami, dotykaliśmy tabu, zarówno politycznego, jak i artystycznego – wspomina Włodzimierz Herman. Katarzyna Kamińska: Kalambur lat sześćdziesiątych był miejscem... Włodzimierz Herman: Spotkania potrzeb publiczności i nas – młodych twórców. My spełnialiśmy się artystycznie, a widownia potrzebowała tego rodzaju ekspresji. Byliśmy wtedy ideowcami, poszukiwaliśmy własnych dróg zarówno w warstwie formy, jak i treści. Dotykaliśmy artystycznego i politycznego tabu. Oczywiście jako teatr studencki mogliśmy pozwolić sobie na więcej niż teatry repertuarowe, ale i tak, by nie drażnić cenzury, wiele kwestii poruszaliśmy nie wprost. Udało nam się zachować przy tym dość wysoki poziom artystyczny i wypracowaliśmy specyficzny, bardzo wymowny język. To wisiało w powietrzu. Na nasze dramaty, kabarety czy teatr poezji przychodzili studenci i młoda inteligencja, ale też dojrzali widzowie, np. stali bywalcy Teatru Polskiego. Ta praca ukształtowała Pana jako twórcę? Kalambur pozostawił niezatarty ślad na moim guście, estetyce, w jakiej tworzę. Często wybieram teksty mało popularne, które sam na potrzeby teatru dramatyzuję. Po przejściu do teatru zawodowego zmieniła się Pańska wizja teatru? Niezmienne, zresztą do dziś, pozostało moje nastawienie do teatru. Zawsze szukałem w nim sposobu na wyrażenie siebie, nie na zarabianie pieniędzy. Pracę reżysera w teatrze zawodowym różni sposób prowadzenia aktora. Teatr amatorski daje reżyserowi dużo swobody. W Teatrze Polskim musiałem nauczyć się tego, że aktor ma swoje kompetencje i są obszary, na które nie mam wstępu. Mogę jedynie sugerować. Już w Kalamburze wypracowałem sobie jednak metodę intelektualnej rozmowy z aktorem i przy niej pozostałem. Duńczycy lubią polski dramat współczesny? Mrożek był w Danii dość popularny, szczególnie „Tango”. Różewicz, bardziej elitarny, mniej. Nie chciałbym generalizować, bo to, co obserwuję, to tylko mały wycinek całości, ale myślę, że Duńczycy nie do końca rozumieją polski dramat. Głównie dlatego, że ich podejście do teatru jest inne – dla nich to rozrywka. Myślę, że polski teatr jest dla nich ciekawy, ale zawsze pozostanie obcy. Co zaprezentuje Pan w środę? To będzie kameralne spotkanie, odczytam na nim fragmenty „Erasmusa Montanusa” Ludviga Holberga, klasyka dramatu osiemnastowiecznego duńsko-norweskiego. Przetłumaczyłem tę sztukę na polski, nie myśląc o realizacji scenicznej, choć jej nie wykluczam. To po prostu bardzo zabawna opowieść o sporze na temat tego, czy ziemia jest płaska czy okrągła. Nieco ją zaadaptowałem, uwzględniając to, że Polacy i Duńczycy to narody o odmiennej mentalności. Dlaczego zdecydował się Pan na emigrację? Nie ukrywam, że wyjechałem w związku z falą antysemityzmu wywołaną wydarzeniami marca 1968 roku. Rozmawiała WŁODZIMIERZ HERMAN – ur. 1937 w Warszawie. W 1970 roku wyemigrował do Danii. Reżyser teatralny, współtwórca wrocławskiego Teatru Kalambur. W 1960 roku ukończył Uniwersytet Wrocławski jako magister historii. Od 1958 roku współpracował ze studenckim teatrem Kalambur, początkowo jako reżyser, później jako kierownik artystyczny teatru. Zdobył wiele nagród w kraju i na zagranicznych festiwalach. Szczególnie cenne były jego eksperymenty w zakresie teatru poezji (m.in. „Futurystykon”, oparty na poezji polskich futurystów). Do jego największych teatralnych osiągnięć zaliczyć można spektakl „Szewcy” z 1965 roku przez wielu krytyków uważany za najlepszą realizację Witkiewicza na przestrzeni wielu lat. W 1966 roku uzyskał dyplom zawodowego reżysera. W latach 1967–1970 pracował w Teatrze Polskim we Wrocławiu, realizując tam m.in. dramaty Arystofanesa, Witkacego, Meriméego, Calderona. Szczególne osiągnięcia Hermana po osiedleniu się w Danii to sceniczne adaptacje duńskich klasyków, m.in. Sørena Kierkegaarda, Johannesa Ewalda i Johana Ludviga Heiberga oraz inscenizacje najwybitniejszych dzieł polskiej dramaturgii współczesnej, przede wszystkim Tadeusza Różewicza i Sławomira Mrożka; wielkie uznanie zdobyła w Danii także jego realizacja „Szewców” w Teatrze Duńskiego Radia. Włodzimierz Herman organizował również większe projekty artystyczne i teatralne, reżyserował duże widowiska plenerowe, ekskluzywne kabarety literacko-filozoficzne (w tym Kabaret Kierkegaarda prezentowany w 2000 r. w Szczecinie i Poznaniu) oraz przedstawienia teatru telewizji – w sumie ponad 70 produkcji teatralnych. Włodzimierz Herman jest także aktywnym propagatorem polskiej dramaturgii w Danii. Poza Danią i Polską reżyserował w Szwajcarii, Niemczech, Szwecji, Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork – „Szewcy”) i Rosji (Moskwa – „Szewcy”). Jest laureatem prestiżowej duńskiej nagrody reżyserskiej im. Hermana Banga; w roku 2000 został odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej. |
______________________________
Stowarzyszenie Dziennikarzy RP - Dolny Śląsk
Podwale 62, 50-010 Wrocław, tel./tel 48-71 341 87 60
sdrp.wroc@interia.pl