CZARKU, DLACZEGO TAK SZYBKO ODSZEDŁEŚ?

22 listopada 2023 roku Czarek Żyromski obchodził 85 rocznicę urodzin. Przy tej okazji, wraz z kolegami ze Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, postanowiliśmy go odwiedzić i wręczyć mu list gratulacyjny. Niestety, nasz przyjaciel był już bardzo chory. Kilka dni później odwiedziłem go w hospicjum. Czarek ucieszył się z mojej wizyty, chociaż widać było, że bardzo jest zmęczony i nie ma siły na rozmowę. Poprosił mnie jedynie, abym pozdrowił koleżanki i kolegów ze stowarzyszenia. Podczas drugiej i trzeciej wizyty w hospicjum jeszcze się łudziłem, że nasz kolega wyzdrowieje. Tak się jednak nie stało. 2 stycznia 2024 roku dotarła do mnie smutna wiadomość, że Czarek odszedł z ziemskiego padołu.

Żegnaj drogi przyjacielu!

Czarek Żyromski karierę dziennikarską rozpoczął w latach 50. XX wieku w czasopismach studenckich. W ramach współpracy Zrzeszenia Studentów Polskich i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich działał również w Studenckiej Wszechnicy Dziennikarskiej. Po ukończeniu studiów przez wiele lat był dziennikarzem wrocławskiego „Słowa Polskiego”, a następnie sekretarzem redakcji i członkiem kolegium redakcyjnego tego dziennika.

Był także aktywnym członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a od 1982 Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk, w którym w latach 1992–1995 był członkiem Zarządu Dolnośląskiego SDRP, a w latach 1997–2001 – sędzią Naczelnego Sądu Dziennikarskiego Syndykatu Dziennikarzy Polskich. W latach 2005-2009 redagował witrynę SD RP Dolny Śląsk.

Od roku 1981 działał w Towarzystwie Społeczno–Kulturalnym Dziennikarzy (był też jego członkiem założycielem). W roku 1985 był wśród członków założycieli Zarządu Dolnośląskiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Węgierskiej (był jego sekretarzem do roku 1995), ściśle współpracującym z Polskim Stowarzyszeniem Kulturalnym im. Józefa Bema w Budapeszcie. Aktywność na tym polu zaowocowała wydaniem z jego inicjatywy i pod jego redakcją monograficznego numeru kwartalnika „Kultura Dolnośląska” (w 1986) poświęconego kulturalnym, społecznym i historycznym związkom Polski z Węgrami. Współredagował też czasopismo „Głos Buczaczan”, wydawane przez Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich – Oddział Buczacz.

Od roku 1990 do 2007 członek zarządu Spółdzielni Pracy „Słowo Polskie” (od roku 2003 pełnił w niej społecznie funkcję wiceprezesa), której celem było tworzenie miejsc pracy dziennikarzom i pracownikom redakcji, pozostającym bez innego zatrudnienia wskutek przekształceń własnościowych gazet dawnej RSW Prasa.

Jest laureatem II nagrody zespołowej Towarzystwa Miłośników Wrocławia i Ossolineum w Plebiscycie Czytelniczym Dolnośląska Książka Roku za „Konfrontacje Literackie”. Wyróżniony został również (dwa razy) nagrodą Klubu Dziennikarzy Depeszowych „za szczególne wartości merytoryczne i graficzne stron informacyjnych „Słowa Polskiego”.

W 2015 roku uhonorowany został tytułem „Dziennikarza na med(i)al”, a w 2019 roku Stowarzyszenie Dziennikarzy RP Dolny Śląsk nagrodziło go Złotym Medalem „Za zasługi dla SDRP”.

Po przejściu na emeryturę nie sprawował żadnej funkcji w dziennikarskim stowarzyszeniu, ale nadal, wykorzystując swoje doświadczenie, wspierał działalność Dolnośląskiego Oddziału SDRP.

RYSZARD MULEK


DOŁUJE MNIE KAŻDA ŚMIERĆ, ALE TA PRZYGNĘBIŁA SZCZEGÓLNIE

Nigdy już w życiu doczesnym nie zobaczę i nie usłyszę Cezarego Żyromskiego. Był człowiekiem wyjątkowym. Dziennikarzem w zasadzie niepiszącym, ale znakomitym redaktorem. Erudytą. Żywą – do swych ostatnich dni – encyklopedią dolnośląskich mediów, w szczególności prasy. A przede wszystkim wspaniałym kolegą, z którym nie dałem rady ani razu się pokłócić.

Niespotykanie spokojny, wyciszony i nieprzeklinający Czarek wywodził się ze „Słowa Polskiego”; ja – z „Gazety Robotniczej”. On był starszy ode mnie o 11 lat. Obaj w swoim środowisku zawodowym robiliśmy ostatnimi czasy za okazy dinozaurów. Połączyła nas zwłaszcza idea kontynuowania tradycji zlikwidowanego przez Niemców jego dziennika, symbolicznie reaktywowanego pod tytułem „Odrodzone Słowo Polskie”.

Pisząc swoje teksty do „OSP”, głównie do wspomnieniowej rubryki „Z archiwum starego pismaka” – przesyłałem je mejlem do Czarka. On z kolei telefonował do mnie, że właśnie przekazał pocztą elektroniczną tzw. szczotkę. Żebym sprawdził, czy wszystko jest okej. A czasem dodał kilka wierszy do wypełnienia kolumny, albo jakiś niemieszczący się na niej – wszak gazeta nie z gumy – tekst skrócił.

Przy okazji gadaliśmy sobie przeważnie o języku polskim, który – niczym kobieta – zmienny jest. Były to rozmowy nadzwyczaj płodne intelektualnie.

Śmialiśmy się z lingwistycznych anegdot. Właśnie przypomniałem sobie jedną taką. Telefon z banku: – Czy rozmawiam z panem Michałem Rusinek? – Tak, ale ja się deklinuję. – A to przepraszam, zadzwonię później…

Że ze zdrowiem Czarka zaczynało być kiepsko, świadczyło zwłaszcza jego uskarżanie na pogarszający się wzrok. Kolejnym sygnałem postępującej choroby: prośby, abym po odbiór wydrukowanych egzemplarzy numerów „OSP” przychodził na najwyższe piętro budynku, w którym mieszkał, bo on sam ma kłopoty z poruszaniem po schodach.

Kiedy po raz ostatni zadzwoniłem do niego 22 listopada 2023, by mu złożyć życzenia z okazji 85. rocznicy urodzin – już trudno się było z nim porozumieć. Zaniepokojony, skontaktowałem się z mieszkającym w pobliżu Czarka Lesiem Millerem, redaktorem naczelnym „OSP”. Potwierdził, że z naszym przyjacielem jest bardzo źle. Wnet powiadomił mnie, że trafił on do hospicjum.

W 2021 roku zmarła żona Czarka – Janina, w 2022 – ich syn Mariusz, a wczoraj – on sam. Jeśli istnieje życie wieczne, to wszyscy troje znów są razem…

PS
Ongiś odtworzyłem z Czarkiem pewną aferę prasową z 1968 roku, gdy dopiero zaczynałem swoją zawodową przygodę z „Gazetą Robotniczą”.

Otóż w gorących dniach tzw. Praskiej Wiosny, czyli politycznej liberalizacji nie po myśli towarzyszy radzieckich, „mój” dziennik wydrukował treść depeszy przywódcy komunistów polskich Władysława Gomułki do swojego odpowiednika zza południowej granicy Aleksandra Dubczeka. Jedno ze zdań, w obowiązującej wówczas partyjnej nowomowie, brzmiało: „Czechosłowacja umacnia jedność rodziny krajów kapitalistycznych” (w oryginalnym dokumencie było oczywiście: „socjalistycznych”).

Zanim odkryto ten wyjątkowo wredny błąd, gazeta była już od kilku godzin w kioskach. I gdyby około południa nie zaczęto wycofywać jej ze sprzedaży, mało kto ten komunikat przeczytałby i pomyłkę zauważył.

Nazajutrz zamiast klasycznego sprostowania, powtórzono depeszę raz jeszcze, już w prawidłowej wersji, a ponadto zamieszczono komunikat o zwolnieniu z pracy redaktora depeszowego Stefana Włodarczyka, odpowiedzialnego za wczorajsze wydanie. A tak naprawdę schowano biedaka przed żądającą czyjejś głowy władzą na podrzędniejszym stanowisku w redakcji.

Adam Kłykow