ŻOŁNIERZE ZAATAKOWALI FOTOREPORTERÓW W OKOLICY MICHAŁOWA?

Agresywni „żołnierze”
Po wykonaniu fotografii wsiedli do samochodu i chcieli wrócić do Michałowa. Wtedy drogę mieli zastąpić im ludzie w mundurach Wojska Polskiego, którzy następnie „wyciągnęli ich z samochodu, szarpiąc ich przy tym i używając wulgaryzmów”. Osoby te odmówiły zidentyfikowania się.

– Koledzy mówili, że poziom agresji i wulgaryzmów był całkowicie zaskakujący – relacjonuje Press.pl Marcin Lewicki z Press Club Polska, który poinformował o sprawie.

Fotoreporterów skuto kajdankami i przetrzymywano ponad godzinę. Mundurowi mieli przeszukać ich samochód i przejrzeć zawartość kart pamięci w aparatach fotograficznych dziennikarzy.

Po przyjeździe policji fotoreporterów uwolniono, ale funkcjonariusze nie podjęli próby ustalenia tożsamości osób w mundurach, które w tym czasie zaczęły się rozchodzić. Policjanci poinformowali fotoreporterów, że mogą złożyć zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Samym dziennikarzom nie postawiono żadnych zarzutów.

„Popychanie i poturbowanie trzech fotoreporterów, którzy próbują relacjonować nie ze strefy stanu wyjątkowego, tylko z okolic tej strefy jest skandaliczne. Czekam na jasną odpowiedz ministra Błaszczaka na temat tego, co tam się wydarzyło” – powiedziała w Poranku TOK FM dziennikarka Magdalena Rigamonti z „Dziennika Gazety Prawnej”.

MON zaprzecza
W przekazanym Press.pl oświadczeniu Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej napisało, że „wojskowi nie stosowali przemocy”. Z kolei fotoreporterzy mieli mieć na twarzy „białe maski, założone kaptury na głowach, nie posiadali żadnych oznaczeń zewnętrznych świadczących o tym, że są dziennikarzami”. „Na wezwanie do zaprzestania fotografowania Panowie udali się do pojazdu i próbowali odjechać. W międzyczasie zostały powiadomione odpowiednie służby, w tym policja. Żołnierze otrzymali polecenie zatrzymania tych osób do wyjaśnienia sprawy przez uprawniony organ. Osoby te okazały dokumenty potwierdzające tożsamość, jednak legitymacje prasowe okazały dopiero po pewnym czasie” – podało CO MON.

Wojskowi nie potwierdzają, że przed wykonaniem zdjęć dziennikarze się przedstawili i uprzedzili, że będą wykonywać fotografie. W oświadczeniu podkreślono, że wojskowi mają prawo do interwencji, a żołnierze pełnią służbę w warunkach eskalacji napięcia.

Fotoreporterzy zapowiadają, że złożą zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.

(MNIE, 17.11.2021)
Źródło: PRESS.PL
(https://www.press.pl)

Mamy nagranie: „Wysiadać z samochodu w tej chwili kur*a!”

Na nagraniu dźwiękowym z zatrzymania, do którego dotarliśmy, rzeczywiście słychać krzyki i wulgaryzmy wypowiadane przez żołnierzy. Jego autentyczność potwierdza w rozmowie z „Presserwisem”Maciej Nabrdalik.

Na nagraniu słychać, jak żołnierze mówią m.in.: „Wysiadać z samochodu, w tej chwili, kur*a!”” i „wszystko z kieszeni wyjąć i na ziemię” oraz „kurw*a dziennikarze, gdzie legitymacja jest twoja, na ch*j czekasz, gdzie legitymację masz?”.

Inaczej sprawę przedstawia MON, według którego fotografowie zrobili zdjęcia i zaczęli oddalać się z miejsca, ignorując wezwania służb.

Fotoreporterzy relacjonują, że po zatrzymaniu skuto ich kajdankami w formie pasków i ponad godzinę przetrzymywano. Mundurowi mieli przeszukać ich samochód i przejrzeć zawartość kart pamięci w aparatach fotograficznych dziennikarzy.

„Najpierw zobaczę zdjęcia”
Potwierdza to nagranie. Wynika z niego, że służby były zainteresowane przede wszystkim materiałem zgromadzonym przez dziennikarzy, który skrupulatnie sprawdziły, choć miały świadomość, że nie powinny tego robić. „Najpierw zobaczę zdjęcia” – stwierdza jeden z żołnierzy. „Na zdjęciach jest wojsko?” – pyta wojskowy. „Jest wojsko, policja, straż graniczna” – odpowiada inny. „Przeglądać mi to wszystko” – poleca ten, który wypowiadał się wcześniej.

Systemowe utrudnianie
Zdaniem dziennikarzy, którzy znają specyfikę pracy przy granicy, utrudnianie pracy mediom przez służby jest już powszechne.

Dziennikarz Krzysztof Boczek przyznaje, że takie działania nasilają się. – Kilka tygodni temu podczas tworzenia relacji funkcjonariusze straży granicznej i policjanci nie chcieli, bym filmował zatrzymywanych właśnie uchodźców, bo według nich przeszkadzałem im w wykonywaniu obowiązków – relacjonuje. I dodaje: – Ich działania są skomasowane i wyglądają na systemowe. Funkcjonariusze w podobny sposób reagują na wszystkich dziennikarzy. Skłaniałby się ku temu, że dostali odgórne rozkazy, żeby w ten sposób utrudniać pracę dziennikarzom.

Słowa Krzysztofa Boczka potwierdza Maciek Piasecki z OKO.Press, który również został zatrzymany przez patrol straży granicznej i wojska. Przez półtorej godziny sprawdzano dokumenty jednego z aut, którym przyjechał razem z ekipą. – Rzekomo „w systemie” nie było informacji o ważnym przeglądzie, choć kolega miał zaświadczenie na papierze – mówi.

(MNIE, BAE, 17.11.2021)
Źródło: PRESS.PL
(https://www.press.pl)