Zgodnie z projektem dyrektywy, zasada proporcjonalności powinna obowiązywać w państwach członkowskich przy zlecaniu reklam mediom przez władze publiczne i spółki państwowe. Kto miałby nadzorować przestrzeganie tych przepisów i czy będą jakieś sankcje za ich łamanie?
Jest to jeden z punktów, który jest obecnie omawiany. Zobaczymy, jak Parlament rozwinie w praktyce zasady zawarte we wniosku przedstawionym przez Komisję Europejską. Należy się spodziewać, że Parlament będzie nalegał, aby rządy państw członkowskich obowiązkowo dostarczały informacje o kampaniach reklamowych rozpowszechnianych w mediach przez organy władzy publicznej. Ponadto pojawia się również pytanie, jaka będzie rola Rady Mediów UE w tym procesie.
Kolejnym wyzwaniem jest badanie zasięgu mediów, które ma kluczowe znaczenie dla proporcjonalnego zlecania reklam przez władze publiczne. W gruncie rzeczy nie ma jednolitego standardu UE, co stwarza pole do nadużyć.
Dlatego, jeśli posłowie postrzegają to jako zagrożenie, powinni zająć się tą kwestią w trwających negocjacjach nad projektem dyrektywy.
Skupmy się na Radzie Mediów UE. Z jednej strony miałaby ona stać na straży wolności mediów, ale z drugiej – składałaby się z przedstawicieli państwowych regulatorów, czyli organów, które np. w Polsce czy na Węgrzech tę wolność ograniczają. Nie widzi Pan w tym paradoksu?
Oczywiście rozumiem tę perspektywę, ale jeśli wykluczymy przedstawicieli krajowych organów regulacyjnych z Rady Mediów UE, prawdopodobnie nigdy nie będziemy w stanie przekonać ich do respektowania decyzji tego organu. Dlatego należy doprowadzić do sytuacji, w której przedstawiciele regulatorów będą współodpowiedzialni za decyzje podejmowane przez Radę.
Zgodnie z pierwotnym projektem KE, decyzje tej rady będą miały jedynie charakter zaleceń?
Taka była intencja Komisji Europejskiej, ale z pewnością w Parlamencie pojawią się głosy, że przepis ten powinien zostać wzmocniony. Musimy poczekać i pozwolić komisjom parlamentarnym odnieść się do tego zagadnienia. Pierwsza wymiana poglądów na temat stanowiska PE miała miejsce pod koniec kwietnia, a posłowie do PE nadal intensywnie pracują nad projektem raportu, mając na celu przygotowanie jego pierwszej wersji po wakacjach.
W ubiegłym roku, ogłaszając ustawę o wolności mediów, Vera Jourova powiedziała, że „żadne media publiczne nie powinny być przekształcane w kanały propagandowe”. W tym celu zarząd i rada nadzorcza mediów publicznych muszą być wybierane w sposób przejrzysty i demokratyczny. I tu dochodzimy do ściany, bo teoretycznie w Polsce nie ma na co narzekać: członkowie Rady Mediów Narodowych są wybierani przez parlament i prezydenta. Czy ten paradoks jest dyskutowany w komisjach PE?
Jest to temat, który z pewnością zostanie poruszony. Większość krajów uważa, że skoro organ odpowiedzialny za nominowanie szefów mediów publicznych został wybrany przez parlament narodowy, oznacza to, że przestrzega on zasady pluralizmu i niezależności. A jednak realia polityczne w niektórych krajach mogą oznaczać, że tak do końca nie jest.
Jakie inne kontrowersyjne kwestie są poruszane w komisjach PE?
Po pierwsze, spojrzenie na Europejski akt o wolności mediów (EMFA) różni się w zależności od kraju. Kilka miesięcy temu rozmawiałem z francuskimi wydawcami, którzy są bardziej zaniepokojeni modelem biznesowym tej regulacji niż kwestiami związanymi z wolnością słowa czy ochroną niezależności redakcyjnej w przypadku konfliktu z wydawcą, ponieważ nie są to problemy, z którymi Francuzi mają do czynienia na co dzień. Jednocześnie pamiętajmy, że EMFA jest dyrektywą, więc jej zapisy muszą być implementowane we wszystkich krajach członkowskich, ale z możliwością dostosowania do panujących realiów. Po pierwsze jednak, kluczowe jest, aby negocjacje nad projektem w Radzie Unii Europejskiej zakończyły się przed końcem kadencji Parlamentu Europejskiego. Ostatnie posiedzenie plenarne, na którym mogłoby dojść do głosowania, odbędzie się prawdopodobnie w maju 2024 roku.
Co jeśli do tego czasu nie zapadnie ostateczna decyzja?
Jeśli nie dojdzie do głosowania plenarnego, być może cała procedura będzie musiała rozpocząć się od początku, co oznacza, że Komisja Europejska będzie musiała ponownie przedstawić projekt dyrektywy. Nie sądzę jednak, aby tak się stało – Parlament powinien zdążyć na czas. Miejmy nadzieję, że Rada Unii Europejskiej będzie gotowa do konstruktywnej dyskusji w ramach rozmów trójstronnych. A PE zawsze może zdecydować o przyjęciu stanowiska w pierwszym czytaniu, aby zapewnić, że wniosek pozostanie na stole w następnej kadencji.
Porozmawiajmy o projekcie dyrektywy anty-SLAPP przedstawionym w ubiegłym roku przez Komisję Europejską. Czy jest szansa, aby w drodze prac legislacyjnych rozszerzyć jej zapisy na sprawy krajowe, a nie tylko te o charakterze transgranicznym?
Wierzę, że Parlament będzie dążył do przyjęcia przepisów obejmujących zarówno transgraniczne, jak i krajowe przypadki nadużywania procesów sądowych w celu ograniczania wolności mediów. W przeciwnym razie wspomniana regulacja obejmowałaby jedynie niewielki odsetek procesów sądowych typu SLAPP.
Na jakim etapie są prace nad tą dyrektywą?
Wniosek jest obecnie analizowany przez parlamentarną Komisję Prawną (JURI), która omawia projekt sprawozdania przedstawiony 2 marca 2023 r. i 332 zgłoszone poprawki. Głosowanie nad sprawozdaniem komisji spodziewane jest pod koniec czerwca, zaś głosowanie na posiedzeniu plenarnym – w lipcu.
Co jest głównym tematem dyskusji?
Po pierwsze, kwestie jurysdykcyjne. W przypadku transgranicznego procesu sądowego osoba poszkodowana powinna być w stanie bronić się w swoim kraju, ponieważ zna tamtejszy porządek prawny. Ważną kwestią jest również wsparcie prawne i finansowe dla dziennikarzy. Przed naszą rozmową odwiedziłem redakcję „Gazety Wyborczej”, która w ciągu niespełna dwóch lat padła ofiarą ponad 100 pozwów typu SLAPP mających na celu zastraszenie ich dziennikarzy. Jest to ogromne obciążenie czasowe i finansowe dla redakcji. Konieczne jest rozwiązanie tego problemu na poziomie legislacyjnym.
Co dokładnie ma Pan na myśli?
Na przykład, rządy państw członkowskich powinny utworzyć specjalny fundusz, który byłby wykorzystywany przez media do opłacania postępowań sądowych typu SLAPP.
Czyli w skrócie: polski rząd powinien pomagać dziennikarzom broniącym się przed urzędnikami i ludźmi władzy?
Oczywiście nie chodzi tylko o urzędników państwowych, ale także o ich sojuszników, osoby prywatne, a nawet organizacje pozarządowe. Każdy ma prawo dochodzić swoich praw i może pozwać dziennikarzy, jeśli uważa, że jego interesy zostały naruszone.
Czy wizyta w redakcji „Gazety Wyborczej” odbyła się w ramach konsultacji towarzyszących pracom nad dyrektywą anty-SLAPP?
Nie – odwiedziłem wiele redakcji, podczas mojej podróży do Polski w charakterze dyrektora generalnego ds. komunikacji w Parlamencie Europejskim i rzecznika prasowego tej instytucji. Celem mojej wizyty było poinformowanie dziennikarzy, w jaki sposób służby mediowe w Parlamencie Europejskim mogą wspierać ich pracę, niezależnie od tego, gdzie w UE pracują. Jestem urzędnikiem służby cywilnej, częścią Sekretariatu Parlamentu Europejskiego i nie jestem zaangażowany w opracowywanie projektów ustaw.
Na koniec zapytam o prace nad regulacjami dotyczącymi sztucznej inteligencji. Jak Parlament chce rozwiązać problem GPT Chat generującego treści chronione prawem autorskim?
Propozycja przedłożona przez Komisję Europejską jest obecnie analizowana przez Parlament. To bardzo skomplikowane zadanie, ponieważ próbujemy uregulować coś, co zmienia się bardzo szybko. Jednym z dyskutowanych tematów jest kwestia własności intelektualnej: nie może być tak, że Chat GPT lub ktokolwiek inny korzysta za darmo z materiałów, do których nie ma praw autorskich. Debata dotyczy etycznego podejścia do sztucznej inteligencji, a także kryteriów, według których poszczególne projekty mogą być realizowane w Unii Europejskiej. Parlament i Komisja opracowują czterostopniowe kryteria według skali ryzyka: od minimalnego do niedopuszczalnie wysokiego, przy czym to ostatnie wiąże się z zakazem działania na terenie Unii Europejskiej. Zasady te mają dotyczyć zarówno projektów unijnych, jak i tych pochodzących z krajów trzecich.
W maju Komisja Rynku Wewnętrznego (IMCO) i Komisja Wolności Obywatelskich (LIBE) przyjęły wstępny mandat negocjacyjny w sprawie pierwszych w historii przepisów dotyczących sztucznej inteligencji na świecie. Posłowie chcą zapewnić, by systemy sztucznej inteligencji były nadzorowane przez ludzi, bezpieczne, przejrzyste, identyfikowalne, niedyskryminujące i przyjazne dla środowiska. Chcą również stworzyć jednolitą definicję sztucznej inteligencji, ponadczasową technologicznie, tak aby mogła mieć zastosowanie do dzisiejszych i przyszłych systemów sztucznej inteligencji. Zanim rozpoczną się negocjacje z Radą w sprawie ostatecznego kształtu przepisów, projekt mandatu negocjacyjnego musi zostać zatwierdzony przez cały Parlament. Głosowanie nad jego ostatecznym kształtem spodziewane jest podczas czerwcowej sesji plenarnej.
Jakie są szanse na przyjęcie tego projektu przed końcem obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego?
Parlament robi wszystko, co w jego mocy, aby ukończyć wszystkie trwające prace legislacyjne przed zakończeniem obecnej kadencji. Do następnych wyborów pozostał rok i dwa miesiące. Mamy nadzieję, że osiągniemy porozumienie w tej sprawie podczas hiszpańskiej prezydencji w Radzie UE w drugiej połowie tego roku lub podczas prezydencji belgijskiej w przyszłym roku. Na poziomie Parlamentu wybieramy teraz najważniejsze priorytety w zakresie prawodawstwa, są wśród nich między innymi kwestie praw autorskich.
Rozmawiała: Marta Zdzieborska
Źródło: Press.pl