Pamiętam pracę reporterską od 6 rano do północy, bez możliwości skargi na trudne warunki i bez przywileju odpoczynku po 8 godzinach pracy. Wszystkie inne grupy zawodowe miały takie przywileje, ale nie dziennikarze, którzy nie potrafili solidaryzować się i walczyć o swoje prawa. Co więcej, kiedy już założyli Syndykat, to jego szefowie zostali przez dyrektora zwolnieni. Później, po procesach sądowych, niektórych z nich przywrócono do pracy. Jak przyznał jeden z dyrektorów TVP Łódź, zarobki głównych twórców programu były na szarym końcu listy płac.
Lekceważenie dziennikarzy (choć tu byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie wspomniał, że dotknęło to również inne grupy) osiągnęło apogeum po 2013 roku, kiedy w TVP został wprowadzony tzw. outsourcing, który polegał na wyprowadzeniu pracowników poza struktury TVP, czyli, innymi słowy, na bruk wyrzucono 400 osób. Nic dziwnego, że obecni pracownicy TVP cenią sobie stabilizację zatrudnienia i regularne płace. Wiąże się to, niestety, z utratą jakiejkolwiek niezależności i sprowadzeniem roli dziennikarza do roli propagandysty, ale – jak widać – wielu przyjęło to z dobrodziejstwem inwentarza. Przyszłym reformatorom sugeruję zwrócenie uwagi na ten aspekt, albowiem teoretyczne dywagacje o bezstronności i standardach dziennikarskich są funta kłaków warte, jeśli nie weźmie się pod uwagę warunków pracy, a zwłaszcza godziwych wynagrodzeń.
Myślę, że po zmianie władzy trzeba starannie oczyścić tę stajnię Augiasza, jaką jest Telewizja Polska, z ludzi do cna skompromitowanych, zainfekowanych szczuciem i cynizmem. Dla takich propagandystów w oczyszczonej TVP – mam nadzieję – miejsca nie będzie. Ale są też z pewnością osoby, które zachowały godność i ocaliły resztki przyzwoitości, więc wydaje się, że należałoby dać im szanse w nowym, jakościowo lepszym, systemie. Pytanie tylko, czy reformatorzy będą mieli okazję…
MAREK PALCZEWSKI
Źródło: Portal Zarządu Głównego SDRP