Wielki Koncert Kresowy – Wrocław 2016

W imieniu Fundacji Studio Wschód zapraszamy na Wielki Koncert Kresowy! Podsumujemy przygotowania do VII edycji akcji MOGIŁĘ PRADZIADA OCAL OD ZAPOMNIENIA. Zameldujemy gotowość do lipcowego wyjazdu na Ukrainę, w którym weźmie udział około 1000 wolontariuszy. Na wrocławski Rynek 20 maja przyjadą poczty sztandarowe z różnych szkół Dolnego Śląska, aby zaświadczyć o swoim przywiązaniu do polskiej historii i tradycji. Będą również goście z Kresów, nasi Rodacy stęsknieni za ojczyzną.

W dniach 20-21 maja 2016 roku odbędzie się wielkie patriotyczne spotkanie uczniów dolnośląskich szkół, ich nauczycieli, rodziców, samorządowców – wszystkich ludzi dobrej woli, którzy od siedmiu lat pomagają ratować polskie nekropolie – nasze narodowe dziedzictwo niszczejące za wschodnią granicą. Podczas uroczystości podsumujemy złotówki zebrane przez młodzież podczas tegorocznej akcji.

Program:

Piątek, 20 maja 2016

  • Dwór Polski – spotkanie samorządowców z Marszałkiem Województwa Dolnośląskiego – podziękowania – godz. 13:00
  • Rynek we Wrocławiu – parada pocztów sztandarowych dolnośląskich szkół – godz. 14:00;
  • powitanie uczestników koncertu przez Prezydenta Wrocławia i Kardynała Henryka Gulbinowicza – godz. 14:20.

Wystąpią: Zespół Tańca Ludowego UMCS z Lublina – pieśni patriotyczne, Zespół Pieśni i Tańca PODOLSKI KWIAT z Koziatyna (Ukraina), Maciej Wróblewski – pieśni patriotyczne, GŁOS DUSZY – chór z Mińska (Białoruś), Zespół Tańca Ludowego BARWINOK z Winnicy (Ukraina)

Sobota, 21 maja 2016

  • Wrocławski Rynek godz. 15:00

Wystąpią: Zespół Pieśni i Tańca PODOLSKI KWIAT z Koziatyna (Ukraina), Maciej Wróblewski – pieśni patriotyczne, Zespół Tańca Ludowego UMCS – tańce narodowe, GŁOS DUSZY – chór z Mińska (Białoruś) – pieśni patriotyczne, Zespół Tańca Ludowego BARWINOK z Winnicy (Ukraina)

 

Julian Bartosz o dziennikarzach czasów „komuny”

Demon zapomnienia, kolejna książka Juliana Bartosza, znanego wrocławskiego dziennikarza, laureata rozlicznych konkursów i nagród dziennikarskich, wśród nich im. Juliana Bruna, Bolesława Prusa i dwukrotnie Polskiego Klubu Publicystów Międzynarodowych, byłego redaktora naczelnego „Gazety Robotniczej” oraz tygodnika„Sprawy i Ludzie”, ukaże się z początkiem czerwca br. staraniem warszawskiej Agencji Wydawniczej CB. Poniżej cytujemy jej dwa fragmenty.

Jestem jednym z „ostatnich Mohikanów” wrocławskiego i dolnośląskiego dziennikarstwa czasów tzw. komuny. Demokraci oskarżają nas o to, żeśmy kłamali. Odrzucam to pomówienie i dodam słowa patriotycznej pieśni: „Nie chcemy już od was uznania”. Akurat oni, żurnaliści III i IV RP, politycznie i ideologicznie całkowicie ze sobą przemieszani i skłóceni, uzurpują sobie prawo do określenia się jako prawdomówni. W ogóle nie dopuszczają myśli, że także ich dotyczy cytowane w tej książce słynne dawniej powiedzenie poetki i dziennikarki Marianny Bocian, że „Prawda to jest to, co powinno być, a nie jest”.

Powiadają ichmościowie-demokraci, że nam, dziennikarzom dawnej tzw. komuny, mniej wolno. W swoich wspomnieniach Ostatnie zapiski zgryźliwego dogmatyka pisałem parę lat temu, że nim zaczną limitować nasze wolności, „powinni puknąć się w miedziane czoło”; dodam teraz, by po tym puknięciu wsłuchali się w głuche brzmienie w kamionkowym czerepie. Mówili też, i wciąż o tym brzęczą, że pomagaliśmy ukrywać trupa w szafie. No tak, no tak: teraz lamentują przy wystawionej na widok mumii demokracji, a dla równowagi gonią po polskiej puszczy, by zbratać się z „żołnierzami wyklętymi”!

Napisałem tę książkę jako swoiste podzwonne dla koleżanek i kolegów, którzy mieli świadomość trafności słów o prawdzie. Jest nadto ta praca prośbą do Czytelników, by sprawiedliwie osądzali ludzi dawnych – do 1990 roku – mediów.

Proszę o zrozumienie i o sprawiedliwą krytykę.

„Demon zapomnienia” na przedpłatę:

  • Agencja Wydawnicza CB Andrzej Zasieczny 02-495 Warszawa, ul. M. Drzymały 18/15
  • nr rachunku bankowego: 57 1140 2004 0000 3302 2805 0555
  • Cena książki z kosztami wysyłki – 35,00 zł

Chyba to było we wrześniu 1956 roku, kiedy wiały w Polsce już mocno odwilżowe wiatry i Klemens Maria Krzyżagórski (1930–2013), znany już dziennikarz „Gazety Robotniczej”, wlazł w Rynku wrocławskim późną wieczorową porą na niedawno sprowadzony ze Lwowa pomnik Aleksandra hr. Fredry i udawał alkoholowo Szymona Słupnika. Przed milicjantami, którzy usiłowali go stamtąd ściągnąć, bronił się dzielnie. „Gwałt mi zadają siepacze!” – krzyczał. Na komisariacie i potem przed kolegium tłumaczył, że on, „prostytutka mamusia” (tak grzecznie zastępował znane słowo), wielbi pisarza, chciał z nim tylko porozmawiać o pisaniu.

Kilka miesięcy wcześniej głośno było w piastowskim grodzie o tym, jak razem z redakcyjnym kolegą Edkiem Barbarowiczem odwołali oficjalnie zapowiadane zaćmienie Słońca. „Tu wydział astronomiczny KC, nadajcie, towarzyszu, czym prędzej, że zamieszanie na niebie to prowokacyjne wraże sztuczki” – nakazali dyrektorowi Polskiego Radia Józefowi Rabie. Ten, do niedawna kierownik działu naukowego w „Gazecie Robotniczej”, już, już miał spełnić polecenie i tylko przytomnemu spikerowi (bodaj Tadeusz Osmęda), od którego wieść wesoła poszła w miasto, udało się zapobiec niebywałej kompromitacji.

Przy okazji o Edku: był moim kolegą z dzierżoniowskiego liceum, a w GR druhem Klemensa. Edek tez był niezgorszym kawalarzem. W felietonie o sowie, która stała na postumencie w centrum Bielawy pod szczytem Sowiej Góry, tak – jak pisał – przemawiał do symbolizującego mądrość ptaka: „Jaki też dureń cię tu wywlókł?” A to burmistrz kazał go w tym miejscu postawić.

Z Edkiem wiąże się jednak pewna afera na całą Polskę. Napisał bowiem fantastyczny reportaż o tym, jak daleko, w lubańskim powiecie, dzielni kombatanci z II Armii LWP zorganizowali spółdzielnię produkcyjną i osiągają niebywałe gdzie indziej plony. Pisał też o socjalistycznej świadomości i o trwającym bojowym morale. Gdy przedstawiciele władz wysokiego szczebla wybrali się w Lubańskie, okazało się, że Barbarowicz wszystko zmyślił. Od a do zet.

Wracając do Klemensa, to miał on przypadkowo ścisły związek z rządzącą partią. Towarzysz Ormicki z KW we Wrocławiu zamówił u Krzyżagórskiego opracowanie na temat, jak powinno być racjonalnie urządzone biuro w komitecie. Zamówienie zostało wykonane w terminie. Partia nie chciała ani skorzystać z solidnego opracowania, ani za nie zapłacić. Autor wytoczył więc proces cywilny i PZPR jako pozwana musiała się wytłumaczyć przed sądem. To był bodaj jedyny taki proces na obszarze od Łaby do Pacyfiku. Klemens wyszarpał swoje pieniądze, bo zlecenie otrzymał na piśmie z pieczątkami, co zdaniem sądu przemawiało za powodem. Napisał o tym utwór Dziennik powoda, który Wydawnictwo ISKRY w ramach serii „Literatury faktu” wydało w zbiorze reportaży Klemensa pod tytułem Kłopoty z ciałem i następnie w kilku skróconych edycjach jako Nieudane kreacje. Nigdy by się te Kłopoty i Kreacje nie znalazły na rynku, gdyby Basia Jakubowska, jego pierwsza i jedyna żona, aktorka kreująca główną rolę w dziś całkowicie zapomnianym filmie Jasne łany (o walce z kułakami), występująca potem na wrocławskich i warszawskich scenach, nie ślęczała w archiwum, by zebrać pomieszczone w różnym czasie w wielu gazetach teksty. Dziennik powoda opublikowano w 1958 roku, gdy znów zaczęto odczuwać lekkie przymrozki. Klemens stworzył więc postać zwolnionego niesłusznie z Wielkiej Spółdzielni jegomościa, który prywatnie procesował się z pracodawcą o należne pieniądze. Obywatel ów chodził przez wiele dni do sądu, by wyłożyć swoje racje. Pozwana najpierw w ogóle się nie stawiała, a gdy przegrała, lekceważyła nawet nakaz wzywający ją do wypłacenia pieniędzy, w końcu jednak musiała. Aluzja Krzyżagórskiego była wyraźna. Stanowi to jeden z bardzo wielu przykładów w dawnym polskim dziennikarstwie, jak mądry, inteligentny żurnalista mógł mimo cenzury ocyganić Władzę. 

Syberia w listach zesłańców

Ludzkie losy zapisane w listach – tak najkrócej można zrecenzować książkę Zbigniewa Fedusa zatytułowaną Syberia w listach i dokumentach zesłańców (1928–1946).

Dzisiaj już niewiele osób prowadzi listową korespondencję, kiedyś była to jedyna forma kontaktu z tymi, którzy przebywali z dala od krewnych i znajomych. Każda rozłąka miała swój wydźwięk w korespondencji, czego dowodem są listy Walerii i Władysława Fedusów. W wielu szufladach i innych miejscach można odnaleźć stare listy. Niektóre osoby pieczołowicie przechowują zapisane na pożółkłych kartkach słowa swoich bliskich. Do takich osób należy Zbigniew Fedus, który uporządkował rodzinną korespondencję z czasów zsyłki na Sybir i nadał jej kształt książki. Pisze: „Spośród ogromnego materiału ikonograficznego wydzieliłem listy z zesłania i na zesłanie, w tym liczne listy wojenne: z frontu i na front oraz oficjalne dokumenty polskie i rosyjskie” (s. 4). W obawie przed zniszczeniem lub zagubieniem cennych rodzinnych pamiątek powstała recenzowana publikacja.

Rodzina Fedusów, Waleria i Władysław wraz ze swymi dziećmi Zbigniewem i Danutą, mieszkali w Bertnikach k. Monasterzysk w dawnym powiecie buczackim, skąd 10 lutego 1940 roku zostali deportowani do Tulenia – Kraj Krasnojarski. Waleria, na ile było to możliwe, prowadziła korespondencję ze swoją rodziną, głównie z siostrą Genowefą Jedlińską mieszkającą w Przemyślu przy ulicy Dworskiego 95a. W swych listach opisywała sytuację rodziny na zesłaniu, przeżycia, wydarzenia i rozterki. W jednym z listów czytamy: „Dopiero po sześciu miesiącach zezwolono nam pisać do swoich […]. Ja nie pracuję, bo na zdrowiu czuję się słabo, przeszłam tylko przy Bożej pomocy dużo chorób, teraz tylko łażę, by dzieciom dać opiekę i ugotować szczawiu, którego tu mnóstwo w lasach na tajgach. Roboty są tu tylko lasowe przy drzewie. Władko pracuje poważnie, a częściowo wyzbywamy się ostatków odzieżowych […], ale ku zimie się zbliża, a nic z domu nie zabrało się, nawet obuwia, trudno zatem będzie przetrwać” (s. 30).

Każdy list to spora dawka informacji nie tylko osobistych, ale też o zesłańczym życiu: „Ratujcie nas, bo marnie i niewinnie padliśmy ofiarą Sybiru. Odzieży syberyjskiej nie mamy, do pracy musi się iść i trudno na kg chleba zarobić. Najgorsze to wspólne życie na tym baraku, tyle ludzi pod jednym dachem. Krzyk, gwar, płacz, wszy, strupy, pluskwy jak mrowie: obraz nędzy i płaczu” (s. 62); „Lato było jeszcze jako tako z pożywieniem. Były borówki i brusznice, których tu mnóstwo, lepszy był zarobek i regularnie płacili. Obecnie praca przy 45 st. mrozu i ponad w śniegu, niewdzięczna i nie popłatna” (s. 68).

Korespondencja Walerii Fedus była przepełniona emocjami, rozterkami, troskami o najbliższych i ogromną tęsknotą. Kilka cytatów z listów dobitnie o tym świadczy: „Módlcie się za nas, bo my cierpieniem mamy słaną drogę” (s. 68); „Powiem Ci Gieniu Kochana prawdę i życie jest mi obojętne i prawie ma się ku końcowi. Może ty przeżyjesz, nie daj zginąć moim dzieciom, bądź im opiekunką i matką, jeśli dożyjesz wschodu promieni” (s. 73); „Gieniu jedyna, tak mi tęskno do Was, tęsknota zabija. Początki nie były tak przykre, jak obecnie” (s. 91). Waleria zawsze bardzo gorąco dziękowała za listy, kartki, paczki i wszelkie informacje od najbliższych. Były to jedyne łączniki z tymi, co pozostali w kraju ojczystym. Przychodzące na zesłanie paczki były ogromną pomocą w walce o przeżycie: „Nasz ratunek to te paczki, daj Wam Boże zdrowie tym, co pamiętają o nas” (s. 98).

Władysław Fedus w listach z wojennej tułaczki do żony i dzieci pisał o tym, co się u niego działo i z zatroskaniem pytał o ich los. Pisał: „Teraz nas spotkał wielki zaszczyt, gdyż dzisiaj w nocy będziemy forsować Wisłę z Pragi do Warszawy, będziemy wypędzać niemieckich gadów z naszej stolicy” (s. 125); Co słychać koło Was, jak żyjecie? Kochani moji, jak ja chciał[bym] z Wami się zobaczyć, tak tęsknię do Was naprawdę, drżę o Wasz los” (s. 125). Waleria i dzieci odpisywały na listy męża i ojca. Korespondencja trwa do 1946 roku. W lutym 1946 roku transportem numer 9 Waleria wraz z dziećmi wraca z tułaczki do Chociwla Szczecińskiego, gdzie rodzinę odnajduje Władysław zdemobilizowany z I Armii Wojska Polskiego. Po wielu latach rozłąki rodzina zamieszkuje w Potaszni k. Milicza.

Książka Zbigniewa Fedusa to niezwykła rodzinna pamiątka. Na kartach zostało utrwalone to, co stanowi historię rodzinną. Są kserokopie listów i dokumentów. Stare zdjęcia przenoszą nas w odległą już dziś przeszłość. Ten rodzinny zbiór dokumentów pozwala przez pryzmat jednostkowy poznać trudne losy zesłańców, czyli wielu ludzi, którzy doświadczyli wpływu „wielkiej polityki i historii”. Sięgając po ten zbiór listów rodziny Fedus, zmieniamy optykę patrzenia na zesłańcze i wojenne kwestie. Spoglądamy na Syberię oczyma Walerii, a na wojenną zawieruchę – Władysława. Publikacja wpisuje się w nurt wspomnieniowy, o znaczących walorach dokumentacyjnych i historycznych. Jest to kolejna cegiełka w murze wypełniania białych plam polskiej historii. Książka Zbigniewa Fedusa, używając określenia Jacoba Pressera, to egodokument, czyli tekst należący do sfery prywatnej, pozwalający poznać przeżycia, troski i refleksje piszącego, w tym przypadku członków jego rodziny.

Małgorzata Dziura

Syberia w listach i dokumentach zesłańców (1928–1946), opracowanie Zbigniew Fedus, Wydawca: Arkot Artur Kotuński, Wrocław 2015, s. 272.

 

 

 

 

 

Zobacz również: Z Sybiru na Dolny Śląsk

 

Dobre, bo polskie, czyli golonka walichnowska

O Wrocławiu mówi się poza granicami Polski bardzo często – twierdzi Wojciech M. Zaborowski w najnowszym wydaniu Odrodzonego Słowa Polskiego. Europejska Stolica Kultury budzi zainteresowanie w Niemczech, a to zarówno ze względu na historię miasta, bliskie sąsiedztwo, jak i atrakcyjne pod wieloma względami miejsce turystycznych wypraw. Do jednej z wielu atrakcji zalicza się też polska kuchnia, a to, co ma do zaoferowania pod tym względem Wrocław – zarówno, gdy mowa o ilości gastronomicznych obiektów, jak i o jakości potraw – świadczy dobrze o europejsko-gastronomicznej stołeczności miasta. Przekonałem się o tym i we Wrocławiu, i we Frankfurcie, w których to miastach miałem okazję rozmawiać nie tylko z rodakami, ale i z niemieckimi gośćmi, klientami polskich sklepów.

Dodatkowym powodem zainteresowania wspomnianym tematem jest niewątpliwie fakt, że te „podwędzane”wyroby oglądałem (smakowałem również) we Wrocławiu i Frankfurcie nad Menem. Mająca już rozleglą sieć własnych sklepów Marko-Walichnowy – w samym Wrocławiu jest ich 10 – powstała w 1991 roku firma PPHU „MARK’S”Sp. z o.o. spośród przeszło 170 produktów oferowanych klientom podbiła niewątpliwie ich podniebienia „golonką walichnowską pieczoną”. Odbiega ona zarówno sposobem produkcji, jak i smakiem od powszechnie znanych również w Polsce golonek bawarskich, zwyczajowo przyrządzanych na piwie. W walichnowskiej, oprócz tradycyjnego mięsa, golonki wieprzowej bez kości (88%), znajdują się dodające smaku przyprawy, m.in. czosnek, papryka, pszenica, mleko, gorczyca. Golonka smakuje zarówno na zimno, jak i po podgrzaniu i – jak twierdzą smakosze – lepiej niż bawarska!"

W kolejnym odcinku Z archiwum starego pismaka ("My – hunwejbini i ostatniMohikanie") Adam Kłykow wspomina Krzysztofa Kucharskiego stającego w obronie Wiesława Gerasa. "Gdyby władza nie uważała go za strasznego komucha, napisałbym: tak mu dopomóż Bóg, bo na serdecznym palcu nosi sygnet, który dostał od kardynała Henryka Gulbinowicza i na to wyróżnienie zasłużył, m.in. jako szef biura prasowego podczas wizyt JP II. Ale co to ma za znaczenie dziś. Fobie trudno się leczy. W przypadkach ekstremalnych są nieuleczalne”.

Zachęcamy do lektury!

 

Poprawki są (nie)możliwe?

– Jedną z rzeczy, które zadziwiły mnie w Polakach, jest to, że wszystko naprawiają – powiedział Stefan Möller, aktor pochodzenia niemieckiego, mieszkający od lat w Polsce. – Dzieci uczą się od najmłodszych lat, że wszystko można polepszyć, sprawdzian napisać od nowa, bo nie poszedł, jak trzeba… Jak to jest możliwe, że wy wszystko naprawiacie? W moim kraju poprawki są niemożliwe zarówno w szkołach, w budownictwie, a tym bardziej w polityce. „Polsko, dlaczego ty tyle poprawiasz? – pyta w najnowszym wydaniu „Szlifu” Giovanni Spychalski.

Część z nas angażuje się w inicjowane na portalach społecznościowych akcje, jednak mało kto zadaje sobie trud, żeby poszukać informacji, o co tak naprawdę w nich chodzi. Przecież wystarczy kliknąć „lubię to” na stronie akcji „Budujemy studnie dla szkoły w Kamerunie” czy udostępnić zdjęcie bezdomnego kota i już możemy uważać, że spełniliśmy obowiązek pełnego współczucia obywatela świata. „Bierni aktywiści” – pyta (stwierdza?) Agata Udała

„Szlif”: Lepsze niż rozwód Dody

„Szlif”: Wolność słowa, a co to takiego?

szlifblog.wordpress.com

facebook.com/szlif.lo13

Przeczytał i wybrał: Bogusław Serafin

„Lekcja patriotyzmu. W poszukiwaniu Rzeczypospolitej”

Andrzej Kępiński był znanym i poczytnym dziennikarzem, zmarł w ubiegłym roku. To jego ostatnie dzieło – nie tylko zbiór pięknych i unikalnych zdjęć obrazujących majestat Rzeczypospolitej czasów jagiellońskich, ale przede wszystkim lekcja historii i patriotyzmu.

Pretekstem do powstania tego dzieła był udział autora w Międzynarodowym Motocyklowym Rajdzie Katyńskim w 2012 roku. Z motocyklistami-pielgrzymami Wiktora Węgrzyna autor odwiedził miejsca kaźni – jak Katyń, Miednoje, Bykownia, Ponary, Huta Pieniacka ale także – miejsca chwały polskiego oręża – Kłuszyn, Chocim, Kamieniec Podolski, które do dziś świadczą o potędze Rzeczypospolitej.

By pełniej opisać naszą złożoną historię – autor pojechał także na zachód Europy – do francuskiego Nancy, gdzie urzędował król Stanisław Leszczynski, wybrał się także do angielskiego Newark on Trend – gdzie spoczywają prezydenci RP na Emigracji i opisał mało znaną historię emigracji politycznej.

Andrzej Kępiński widział Rzeczpospolitą nie tylko jako ojczyznę wielu kultur i narodów ale także jako zbiorowy obowiązek i powinność pracy dla dobra wspólnego. Wierzył, że ta wielka idea ma szansę reaktywacji, bo nowoczesna Rzeczpospolita potrzebna jest jej narodom, żyjącym dzisiaj w granicach Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi.

Dlatego też książkę swoja dedykował wszystkim kibicom Rzeczypospolitej, ludziom którym leży na sercu tak pojmowana wspólnota.

Premiera książki i prezentacja miała miejsce 16 kwietnia 2016 w Częstochowie na Jasnej Górze podczas rozpoczęcia sezonu motocyklowego organizowanego przez Stowarzyszenie Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński z komandorem Wiktorem Węgrzynem.

Część nakładu zgodnie z wolą autora pojedzie z uczestnikami XVI Rajdu Katyńskiego w sierpniu 2016 na Kresy do polskich instytucji i szkół.

Andrzej Kępiński – „Lekcja patriotyzmu. W poszukiwaniu Rzeczypospolitej”. Wydawca Studio Bo! Jelenia Góra 2016. Wstęp – dr Lucyna Kulińska, Post scriptum – prof. Andrzej Nowak, zdjecia – Jolanta Stopka.

W siedzibie Stowarzyszenia (Wrocław, Podwale 62) można kupić ostatnią książkę red. Andrzeja Kępińskiego. Polecamy!

Nowe władze Stowarzyszenia

Podczas zebrania sprawozdawczo-wyborczego SD RP Dolny Śląsk (21 kwietnia 2016 r.) wybrano nowe władze na następną kadencję. Ustępujący Zarząd i Komisja Rewizyjna przedstawiły sprawozdania podsumowujące kadencję 2012 – 2016 i uzyskały absolutorium. Wybrano również delegatów na VIII Krajowy Zjazd SD RP.
Wyniki głosowania (w kolejności uzyskanych głosów):
ZARZĄD :
1. Ryszard Mulek – przewodniczący (35)
2. Bogusław Serafin – sekretarz (35)
3. Witold Rynkiewicz – skarbnik (31)
4. Ewa Gil-Kołakowska – wiceprzewodnicząca (30)
5. Leszek Miller (28)
6. Dariusz Piotrowski (25)
7. Jan Akielaszek (24)
KOMISJA REWIZYJNA:
1. Andrzej Ploch (25)
2. Tomasz Kopyściański (23)
3. Kazimiera Kuzborska (17)
TERENOWY SĄD DZIENNIKARSKI:
1. Tadeusz Hołubowicz (32)
2. Janusz Szmyrka (33)
DELEGACI NA VIII KRAJOWY ZJAZD SD RP:
1. Jan Akielaszek (20)
2. Bogusław Serafin (16)
3. Ewa Gil-Kołakowska (10)

Warsztaty poetyckie „EuroArt”

Czasopismo literackie „EuroArt” organizuje warsztaty poetyckie dla poszukujących możliwości pogłębienia wiedzy w zakresie sposobów i technik tworzenia.

Przewiduje się 5 spotkań warsztatowych w Sali Koncertowej Klubu Muzyki i Literatury – Plac Kościuszki 10 we Wrocławiu w godzinach 12,00 – 13,30 w następujących dniach: 10, 17, 27 maja oraz 6 i 10 czerwca 2016 roku. Ilość uczestników ograniczona. Prowadzący warsztaty: Tadeusz Hołubowicz – redaktor Czasopisma Literackiego „EuroArt”; przewodniczący Stowarzyszenia Instytut Twórców Animatorów Kultury Historii i Literatury; prezes Grupy Literackiej BOHEMA WROCŁAWSKA.

Zapisy przyjmuje i informacji udziela red. Tadeusz Hołubowicz; tel.: 71 3460359, 796637476 do dnia 25 kwietnia 2016 r.
Wrocław, 07.04.2016

„Legenda wileńskiej konspiracji”

KABART Film zaprasza w piątek 22 kwietnia o godzinie 17.00 na premierę filmu dokumentalnego „Legenda wileńskiej konspiracji” w reżyserii Bronisława Bubiaka i Tomasza Piotrowskiego, która odbędzie się w Klubie 4RBlog (dawne kino "OKO") przy ul. Pretficza 24 we Wrocławiu. Wstęp wolny.

Bohaterem opowieści jest Stanisław Kiałka fenomenalny konspirator i organizator. Żołnierz września, oficer AK, adiutant i przyjaciel gen. Krzyżanowskiego „Wilka”, wreszcie Sybirak, a później znienawidzony przez komunistów historyk-dokumentalista polskiego czynu zbrojnego na Wileńszczyźnie, wreszcie organizator środowiska żołnierzy AK. SB uważając go za niezwykle niebezpiecznego, inwigilowało go do śmierci w maju 1980 r.

Film był nominowany do nagrody głównej Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Gdyni 2015 r. (BB)