Archiwum kategorii: Pożegnania

Zmarł red. Mścisław Machnicki

Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 22 sierpnia 2016 roku, w wieku 89 lat, zmarł

ś†p

redaktor Mścisław Machnicki

emerytowany, wieloletni dziennikarz „Słowa Polskiego” i „Wieczoru Wrocławia”

Wyrazy serdecznego współczucia Rodzinie i Przyjaciołom Zmarłego składają koleżanki i koledzy
ze Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w poniedziałek 29 sierpnia 2016 roku o godz. 13.00 na cmentarzu w Radkowie.

 

Nie żyje dr Czesław Kubasik

Nasze dziennikarskie grono zostało znów uszczuplone. 25 sierpnia 2016 roku, na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu, pożegnaliśmy byłego redaktora naczelnego „Słowa Polskiego” – dra Czesława Kubasika. Kilka dni wcześniej, 14 sierpnia, skończył 79 lat. Długo i ciężko chorował.

Czesio był częstochowianinem, ale przez wiele lat mieszkał i pracował we Wrocławiu. Kierował redakcją „Słowa”, bedąc nie tylko naszym szefem, ale przede wszystkim dobrym kolegą. Zawsze życzliwy ludziom i uśmiechnięty. Przy Czesiu, nawet w trudnych czasach komunistycznych, można było bez obawy opowiedzieć dowcip polityczny, a nawet wychylić po cichu kielicha. To była przecież ludzka rzecz, choć nigdy alkoholu nie nadużywaliśmy.

Redakcja „Słowa Polskiego” prowadziła wymianę zagraniczną dziennikarzy, którą się zajmowałem. Czesiowi zależało, abyśmy wypadli przed gośćmi jak najlepiej. Często obaj oprowadzaliśmy dziennikarzy z Rumunii, Bułgarii, Węgier czy Jugosławii nie tylko po Wrocławiu, ale także po Krakowie, Warszawie i atrakcyjnych miejscowościach Dolnego Śląska. Chcieliśmy, by goście zebrali ciekawe materiały i pisali o Polsce w swoich krajach.

Czesiu, trudno uwierzyć, że nie ma Cię już wśród nas. Zawsze będziemy o Tobie pamiętali!

Lesław Miller

Ostatnia droga Andrzeja Leosza

9 grudnia 2015 roku pożegnaliśmy tragicznie zmarłego Anrzeja Leosza, redaktora naczelnego „Chemika”, Biuletynu Stowarzyszenia Chemików Wojskowych RP oraz członka Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk. W kondukcie pogrzebowym z kaplicy przy kościele pw. Św. Franciszka z Asyżu na cmentarz na Skowroniej Górze we Wrocławiu uczestniczyli koledzy ze SD RP Dolny Śląsk, SChW RP, liczne grono współpracowników z wrocławskiego Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych oraz tłumy przyjaciół i znajomych. W kondukcie pogrzebowym uczestniczyła kompania honorowa z pocztem sztandarowym i orkiestra wojskowa.

Andrzej Leosz był absolwentem krakowskiej Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Chemicznych, którą ukończył w 1975 roku. Swoją służbę zawodową rozpoczął w 3 Pułku Chemicznym w Biskupcu. Ponad 30-letnią służbę w wojskach chemicznych zakończył w Szefostwie WOPChem Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu w stopniu podpułkownika. Przez większość swej służby był wojskowym nauczycielem akademickim. Początkowo wykładał w macierzystej WSOWChem, a gdy ta zakończyła swą działalność – w Wyższej Szkole Oficerskiej Inżynierii Wojskowej, która przejęła kształcenie oficerów-chemików w 1990 roku.

Po przejściu do cywila pracował między innymi jako kierownik laboratorium chemicznego w Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych. Był także aktywnym społecznikiem, w tym prezesem Zarządu Głównego Stowarzyszenia Chemików Wojskowych RP oraz redaktorem naczelnym Biuletynu „Chemik”, wydawnego przez SChW RP.

Ryszard Mulek

Odszedł redaktor Andrzej Górny

27 listopada 2015 r. zmarł

redaktor Andrzej Górny

długoletni dziennikarz „Gazety Wrocławskiej”

Serdeczne wyrazy współczucia Rodzinie składają koleżanki i koledzy
ze Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk

Pogrzeb odbędzie się w środę, 2 grudnia 2015 r., o godzinie 13.20, na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu

 

Andrzej Górny nie żyje

 Był dla nas mistrzem. Myślimy, że takie rzeczy się nie wydarzą. Nie nam, nie naszym bliskim, ani przyjaciołom…


Redaktor depeszowy Andrzej Górny, lata 80. w redakcji nocnej w (nieistniejącej) drukarni przy ul. Piotra Skargi we Wrocławiu
 

 

W nocy z czwartku na piątek odszedł od nas i od swoich wiernych Czytelników Andrzej Górny. Redaktor. „Gruby”.

Człowiek, który wychował kilka pokoleń dziennikarzy, który ze stoickim spokojem, podszytym lekką nutką ironii, prostował ich braki, niedouczenie, pośpiech.

Redaktor, który cierpliwie tłumaczył, jak pisać, by być zrozumianym i czytanym.

Ironista, który w swoich felietonach przez wiele lat dziwił się absurdom świata.

I wreszcie „Gruby”, który wymyślił słynne „Jaja”, krzyżówkę, jakiej świat nie wiedział, krzyżówkę, od której wielu z Państwa zaczynało lekturę naszego piątkowego wydania gazety, obrosłą legendami wyjątkową łamigłówkę, wymagającą od rozwiązującego myślenia w bok, w poprzek, na opak i do tyłu.

Miał wiernych fanów, którzy przyjeżdżali z całego Dolnego Śląska na mistrzostwa w rozwiązywaniu „Jaj”.

Przez lata jego pracy w redakcji gazety docierały do niego listy, kartki z życzeniami, ba, nie raz i nie dwa ktoś pojawiał się z kwiatami, bombonierkami i życzeniami zdrowia i jeszcze ciekawszych krzyżówkowych haseł.

Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. To nieprawda. Andrzej okazał się być człowiekiem, którego nikt nie zastąpi.

I pewnie tam, na tym lepszym ze światów właśnie zasiadł do stołu i zaczął układać nowe „Jaja”, jakich zaświaty nie widziały.

W najbliższy piątek, w wydaniu, w którym ukazywały się przez wiele lat „Jaja Grubego”, przeczytacie Państwo portret Andrzeja Górnego.

Koleżanki i koledzy
z „Gazety Wrocławskiej”

 

Redaktor Wiesława Staniszewska

Za wcześnie odeszła. Zachorowała, szpital, leczenie. Rozmawiałyśmy telefonicznie, że ma szybko dochodzić do siebie i przychodzić do radia, bo program czeka. Redaktor Wiesława Staniszewska  przygotowywała  do magazynu wojskowego „Na Spocznij” –  historie o generałach II Rzeczypospolitej, a wcześniej przez lata mówiła o wojskowych garnizonach w Najjaśniejszej.

W jednym z nich, na Polesiu, się wychowała i doskonale znała panujące tam zwyczaje. Opowiadała pięknie i zawsze ze wzruszeniem o umiłowaniu munduru, oddaniu i służbie Polsce. Była córką oficera i wywózką na Sybir podzieliła wspólnie z matką los rodzin polskiej inteligencji wojskowej.

Redaktor Wiesława Staniszewska w Rozgłośni Regionalnej Polskiego Radia we Wrocławiu pracowała przez kilkadziesiąt lat. Wcześniej jej aksamitny i zdecydowany głos kobiecy znali słuchacze w Lublinie. Tam też zaczynała w zawodzie. Pamiętam, kiedy przekroczyłam próg  świątyni medialnej przy Karkonoskiej we Wrocławiu  przywitała mnie ładna, wysoka i bardzo zgrabna kobieta. Była na boso. Biegała z gracją, to na montaż, to do „spikerni”. Poprosiła, bym przygotowała nagranie z jednej ze szkół i wysłała mnie do rodzimego liceum w Oleśnicy. Rzuciła krótko: – Pani wie, o co pytać?  To była moja pierwsza szefowa.

 

Cztery osoby w środku – redaktorzy:  Leszek Zieliński, Wiesława Staniszewska, Józef Wolny, Helena Małachowska – w tym dniu przeszły na emeryturę i z tej okazji w sali konferencyjnej wówczas Ośrodka Radiowo-Telewizyjnego we Wrocławiu zrobiono pamiątkowe zdjęcie. Na dole od lewej siedzą – Wanda Ziembicka, Tatiana Drzycimska, Renata Radomska, Dorota Jaśkiewicz-Łebek, Dariusz Sobiczewski. Rząd środkowy  siedzą od lewej – Aleksandra Dankowiakowska-Korman, Iza Sobkowicz, Leszek Zieliński, Wiesława Staniszewska, Józef Wolny, Helena Małachowska, Tadeusz Banaś, Jerzy Jaroszyński. Stoją pierwszy rząd, od lewej – Jacek Zacharski, Krystyna Glazer, Zofia Owińska, Teresa Bolechowska-Hamela, Stefan Pruski, Halina Furmanowa, Jerzy Rezler, Stanisław Wolny, Edmund Radoń, Wacław Dominik,  Łukawski  (TVP Wrocław). Stoją drugi rząd, od lewej – Ireneusz Jaśkiewicz, Leszek Zabrzeski, Łucja Bieńkowska, Krzysztof Jaworski, Piotr Stando, Elżbieta Elert, Adam Kasprzyk.
 

Specjalizowała się w problematyce wiejskiej. Wiedziała wszystko o rolnictwie i życiu na dolnośląskiej wsi. Przyjaźniła się z wieloma swoimi rozmówcami i rozmówczyniami, kobietami, które wiodły prym w kołach gospodyń wiejskich. Kultura przy gościu – wieloletni cykl programów jej autorstwa przeszedł już do historii Polskiego Radia. Tam zapisała codzienność bytu pokolenia, które odbudowywało ze zgliszcz polską rzeczywistość na Ziemiach Zachodnich. Odeszła 23 września 1998 r. Dwa dni później 25 września ukazał się magazyn wojskowy „Na Spocznij”, w którym miała przedstawić sylwetkę kolejnego generała II RP. Stało się inaczej. Z głębokim żalem wspominaliśmy koleżankę, która potrafiła w zajmujący sposób opowiadać o czasach minionych.

W imieniu zespołu – Ola Dankowiakowska – Korman

Dariusz Edmund Trojanowski nie żyje

17 czerwca zmarł tragicznie mjr w stanie spoczynku Dariusz Edmund Trojanowski. Zmarły był wielkim przyjacielem Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny ŚŒląsk. Od wielu lat wspomagał nas przy organizacji Mistrzostw Strzeleckich Dziennikarzy.

 
Darku spoczywaj w pokoju!
 
Uroczystoœci  pogrzebowe mjr Dariusza Edmunada Trojanowskiego  odbęda sie w sobote, 27 czerwca o  godz. 11 na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu.
 

Wspomnienie o red. Wiktorze Zielonym

Z wielkim żalem zawiadamiamy, że 14 czerwca 2015 roku w wypadku samochodowym zginął red. Wiktor Zielony. Straciliśmy najwyższej klasy fachowca oraz wspaniałego człowieka.

Redaktor Wiktor Zielony od 2001 roku pełnił funkcję sekretarza redakcji „Dylematów Policyjnych”. Zresztą, przez całe życie zawodowe był związany z branżą wydawniczą. Już podczas studiów na Uniwersytecie Wrocławskim odbył w latach 1969–1971 staż redakcyjny w Wydawnictwie Artystyczno-Graficznym RSW „Prasa” we Wrocławiu.

Po ukończeniu filologii polskiej – w latach 1971–1975 – pracował w tym wydawnictwie jako redaktor, a następnie – na tym samym stanowisku – we wrocławskim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej RSW „Prasa-Książka-Ruch”.

W latach 1975–1983 był sekretarzem redakcji w tej agencji, a w latach 1983–1984 zastępcą redaktora naczelnego. W latach 1984–1990 pełnił już funkcję redaktora naczelnego, a w latach 1990–1992 był starszym publicystą. W sumie, we wrocławskim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej red. Wiktor Zielony pracował 17 lat.

W latach 1992–2000 piastował stanowisko redaktora naczelnego – kierownika redakcji w Drukarni i Wydawnictwie „Hector” w Długołęce. Od 2001 do końca związany był z Agencją Wydawniczo-Reklamową NEKSS-PRESS, wydawcą „Dylematów Policyjnych” oraz „Piasta”, „Super Piasta”. Pracował jako sekretarz redakcji. Przez dwa lata pełnił również obowiązki redaktora naczelnego. W naszej agencji pracował 15 lat.

Poznałam Pana Wiktora tu, w redakcji. Wzbudził ogromne zaufanie i szacunek, więc już po pierwszej rozmowie zapadła natychmiastowa decyzja o Jego przyjęciu – wspomina Elżbieta Elert, redaktor naczelna „Dylematów Policyjnych”. – To był wspaniały człowiek, ogromnej wiedzy i kultury. Umiał dzielić się swoją wiedzą i dzięki temu tak dobrze współpracował z młodymi ludźmi, którzy uczyli się od Niego i rozwijali się. No i ta jego pasja – myślistwo! Z każdego pobytu w lesie dzielił się wspomnieniami, opowiadał o polowaniach, czasem się dziwiłam, jak mu nie zimno i nie nudno wystawać tak na tej ambonie… Trudno mi się pozbierać, tyle lat pracowaliśmy razem…

Z Wiktorem Zielonym od samego początku pracował również Tomek Stasiak, redakcyjny grafik. – Zawsze byłem pod wrażeniem Jego ogromnej wiedzy, zwłaszcza humanistycznej. Oprócz literatury i historii miał też inną wielką pasję – myślistwo. Zawsze będę pamiętał opowieści o wyprawach do lasu, o broni, zwierzętach czy środowisku myśliwych. Jednak najbardziej cenię Pana Wiktora za Jego spokój, kulturę osobistą i zawsze wyważone opinie.

Straciliśmy świetnego fachowca z ogromnym doświadczeniem w pracy redakcyjnej, ale też niezwykle wartościowego człowieka. Trudno to przecenić.

Osobowość Pana Wiktora, Jego niezwykła klasa sprawiały, że jednocześnie wzbudzał wielki szacunek i sympatię. Niektórzy próbowali nawet pewnych sztuczek, aby sprawdzić, czy uda się wyprowadzić Pana Wiktora z równowagi.

Moja znajomość z Panem Wiktorem była dość specyficzna. Raczej szorstka niż wyjątkowo serdeczna. Mieliśmy odmienne poglądy na wiele spraw, ale w wielu kwestiach się zgadzaliśmy. Pan Wiktor zawsze imponował mi ogromną wiedzą i kompetencjami językowymi. Przez lata współpracy z Nim wiele się od Niego nauczyłem.

Najbardziej będzie mi jednak brakowało – może wstyd o tym pisać, ale co tam – tego, jak Pana Wiktora doprowadzałem do szewskiej pasji. A wyprowadzić Go z równowagi to była sztuka nie lada.

Pan Wiktor był zapalonym myśliwym, jednocześnie dystyngowanym panem z nienagannymi manierami. Ja nie raz próbowałem jakoś sprowokować Pana Wiktora, aby usłyszeć z Jego ust przekleństwo. Imałem się różnych sposobów. Bardzo często po weekendzie, gdy spotykaliśmy się w redakcji i wiedziałem, że Pan Wiktor był na polowaniu, pytałem złośliwie, ile tym razem ustrzelił jeleni, borsuków i innych leśnych stworzeń. Z kolei Pan Wiktor po raz setny tłumaczył mi, że nie na tym polega łowiectwo. Ja jednak z premedytacją drążyłem temat, aby w końcu dopiąć swego. Gdy w końcu przekleństwo padło, obaj ubaw mieliśmy po pachy.

Teraz wszyscy klną na potęgę, Pan Wiktor nawet jak przeklinał – co zdarzało Mu się niezmiernie rzadko – robił to z klasą. Szkoda, że już tego nie usłyszę. Cholernie szkoda – mówi Robert Wyrembak, dziennikarz „Dylematów”.

Mnie również bardzo trudno pogodzić się z wiadomością, że już Pana Wiktora nie zobaczę. Znałam Go od prawie dekady. Tak o Nim mówiłam, zawsze z dodatkiem „Pan”, nawet rozmawiając o Nim z ludźmi, którzy Go nie znali. W ostatnich latach widywaliśmy się przeważnie raz w miesiącu, w redakcji, w zeszłym roku za to niemal codziennie spędzaliśmy wspólnie poranny czas, dojeżdżając każde do swojej pracy. Rozmawialiśmy tak, jak rozmawia się z osobą lubianą, chociaż nie bliską. Pan Wiktor opowiadał mi o myślistwie, którego był miłośnikiem, ja Jemu o studenckich sukcesach, zawodowych planach. Przypominał mi trochę mojego Tatę – inteligentny, o wysokiej kulturze osobistej, prawdziwy dżentelmen. Cieszyłam się, widząc go co rano na przystanku autobusowym. Był dobrym szefem, bardzo dobrym. Zlecał mi sprawy, na których się znałam i potrafił ukierunkować, gdy nie wiedziałam, jak zabrać się do całkiem obcego mi tematu. Wiedziałam, że ceni moją pracę, chociaż był oszczędny w pochwałach. Raczej cichy i niewadzący nikomu. Mądry i dobry człowiek.

Nie będę kłamać, że myślałam o Panu Wiktorze każdego dnia. Ale od chwili jego śmierci nie potrafię o Nim zapomnieć. I tylko mam nadzieję, myśląc o tym strasznym wypadku, że jeśli cierpiał, to bardzo krótko.

Panie Wiktorze, nigdy Pana nie zapomnimy.

I… Panie Wiktorze – kto sprawdzi teraz ten tekst…?

Magda Wieteska

Red. Wiktor Zielony spoczął 23 czerwca 2015 roku na wrocławskim cmentarzu Osobowickim.