Archiwum kategorii: FORUM

OBCHODY NARODOWEGO DNIA ZWYCIĘSTWA WE WROCŁAWIU

8 maja bieżącego roku we wczesnych godzinach przedpołudniowych przed pomnikiem na Cmentarzu Żołnierzy Wojska Polskiego na wrocławskim Oporowie zebrała się niezbyt duża grupa mieszkańców miasta i województwa, w większości osoby w zaawansowanym wieku, oraz liczne grupy służb mundurowych.

Uroczystość przebiegała zgodnie z ceremoniałem wojskowym. Zastępca dowódcy garnizonu przywitał się z Orkiestrą Reprezentacyjną Wojsk Lądowych, z kompanią honorową wystawioną przez Akademię Wojsk Lądowych, z pododdziałami honorowymi wystawionymi przez Policję Państwową i Służbą Celno-Skarbową oraz z nielicznymi pocztami sztandarowymi wystawionymi przez niektóre szkoły.

Czytaj dalej

SŁUCHANIE RUIN

O audiosferze powojennego Wrocławia opowiada dr Sławomir Wieczorek z Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Wrocławskiego w rozmowie z Izabellą Starzec

Izabella Starzec: Jest 6 maja 1945 roku. Kapituluje Festung Breslau, a za dwa dni cała III Rzesza. Kończy się wojna w Europie. Wrocław zaczyna pomału do powracać do życia, stając się miejscem, w którym krzyżują się losy różnych narodów i kultur, do którego też docierają rzesze repatriantów ze Wschodu. Podjął się pan badania audiosfery powojennego miasta, co wydaje się absolutnie nowatorską perspektywą. Co może dać takie właśnie spojrzenie na historię Wrocławia?

– Sławomir Wieczorek: Sądzę, że jest to perspektywa, która na nowy sposób mówi nam o historii Breslau/Wrocławia w roku 1945 i trzech kolejnych latach, czyli w okresie gwałtownej przemiany Breslau we Wrocław. Do tej pory nasza pamięć o tym czasie była zdominowana przez zdjęcia ruin oraz opisy trudnego, choć pełnego pasji i entuzjazmu, życia pionierów. Niewiele uwagi poświęciliśmy odpowiedzi na pytanie, co we Wrocławiu było słychać. Zwrócenie uwagi na dźwięk pokazuje nowy wymiar tej przemiany i tego życia, jednocześnie odwołania do dźwięków w narracjach historycznych mają w sobie niezwykły potencjał empatyczny – dzięki nim wzbogacamy naszą wiedzę o przeszłości, a dźwięki pomagają lepiej zrozumieć specyfikę tego świata.

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Ta historia wymaga śledztwa. Śledztwa dziennikarskiego. Pojawiają się w niej tajemniczy osobnicy. Finału tej story nie ma, choć być musi. A może będzie tak, jak w finale „Morderstwa w Orient Expressie” Agathy Christie? Zagadkowym mordercą okazał się…

Historia dziennikarstwa śledczego ma długą tradycję. 25 września 1690 roku w Bostonie ukazała się pierwsza amerykańska gazeta Publick Occurrences. Both Domestick and Forreigners. Jej twórca Benjamin Harris opisywał wydarzenia, które dziś nazwalibyśmy sensacyjnymi, aferami, dziennikarstwem śledczym. A że została wydana bez zezwolenia gubernatora stanu Massachusetts, to jej żywot był krótki; ukazała się pierwszy i ostatni raz. Potem była sprawa Johna Petera Zengera, drukarza i wydawcy New York Weekly Journal, w którym opisano nadużycia gubernatora Nowego Jorku. Aresztowany w listopadzie 1734 roku i oskarżony o zniesławienie Zenger czekał na proces osiem miesięcy, ale dzięki słynnej mowie filadelfijskiego prawnika Andrew Hamiltona w obronie wolności prasy został uniewinniony. Kolejni dziennikarze śledczy szli ścieżką wyznaczoną przez Harrisa i Zengera: Bache, Bly, Tarbell, Steffens, Woodward, Bernstein i wielu innych buntowało się przeciw władzy, by walczyć o prawdę. Czasami ich walka mieszała się z osobistymi pobudkami, ale na końcu drogi była opinia publiczna, która miała prawo wiedzieć – right to know. A u nas, dziś, jakie prowadzimy śledztwo? I o czym nie dowiaduje się opinia publiczna?

Czytaj dalej

WROCŁAWSKA MAJÓWKA

NAJWIĘKSZY GITAROWY FESTIWAL ŚWIATA

Gdy 4 maja 1951 roku sir Huk Beaver, dyrektor generalny browaru Guinness, podczas polowania w bagiennym terenie nad rzeką Slaney zastanawiał się, jaki jest najszybszy ptak w Europie i uznał, że nie znajdzie odpowiedzi w żadnym podręczniku i encyklopedii, to wpadł na pomysł, że popularna może stać się książka odpowiadająca na przeróżne, najbardziej zaskakujące, a nawet absurdalne pytania. Nie przypuszczał wówczas, że zainspirowana przez niego „Księga rekordów Guinnessa” stanie się w przyszłości światowym bestsellerem.

Pierwsze jej wydanie ukazało się w Wielkiej Brytanii w 1955 roku w nakładzie 1000 egzemplarzy. Po roku jej nakład w Stanach Zjednoczonych Ameryki wyniósł już 70 tysięcy, a pierwsza edycja w języku polskim ukazała się w 1991 roku.

Po tych wstępnych informacjach u czytelników może zrodzić się pytanie o związki Wrocławia z rekordami Guinnessa. Spieszę więc z informacją, że pierwszą taką próbę podjęto 18 czerwca 2000 roku, aby uczcić tysiąclecie Wrocławia. Na ówczesnym otwartym basenie WKS Śląsk przy ulicy Skarbowców przeprowadzono pływacką sztafetę pod hasłem 1000×50 metrów. Niestety, rekordu nie ustanowiono, bowiem na przeszkodzie stanęło niespodziewane obniżenie temperatury. Przenikliwe zimno spowodowało, że wielu potencjalnych uczestników bicia rekordu nie przybyło na basen, a więc nie osiągnięto liczby 1000 pływających. W tym miejscu pragnę zakomunikować, że z powodzeniem pokonałem wówczas nie tylko okropne zimno, ale i dystans 50 metrów.

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Obudziła się z letargu Rada Mediów Narodowych i zażądała informacji o zarobkach i zwolnieniach w TVP, Polskim Radiu oraz w PAP.

RMN od samego początku była z prawnego punktu widzenia jedną wielką pomyłką, a służyła PiS-owi wyłącznie do kontroli nad powoływaniem zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych. Dziś RMN ma złamany kręgosłup, a jej nominacje i oświadczenia są bez znaczenia, bo i funkcjonowanie Rady w obecnych warunkach nie ma żadnego sensu.

Rada Mediów Narodowych powinna zostać zlikwidowana. Przewiduje to nowa ustawa medialna, która miała wejść w życie wiosną, ale wciąż jej nie ma. Pytanie, kto ją będzie pilotował, kiedy zabraknie Bartłomieja Sienkiewicza i Bogdana Zdrojewskiego, wybierających się do Brukseli? Decyzje RMN, np. powołanie na szefa TVP Michała Adamczyka, wskazują na istnienie równoległej rzeczywistości w głowach kilku jej członków. W zeszłym roku ten organ kosztował nas, podatników, 1,37 mln złotych. O tyle za dużo.

Drugim organem, któremu życzyłbym rychłej likwidacji, jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Niestety, kiedyś niefortunnie wpisano ją do Konstytucji RP. Można jednak zmienić jej kompetencje i formułę działania, a przede wszystkim na nowo określić rolę przewodniczącego. To, co dziś wyprawia Maciej Świrski, przechodzi ludzkie pojęcie. Czy jest on w ogóle świadom, że uprawia mowę nienawiści? Według jednej z definicji jest to „nadmiernie zgeneralizowane, stereotypowe stanowisko czy pogląd o innych, wyrażone bez liczenia się z urażającymi konsekwencjami dla poczucia godności osób i kategorii będących jej podmiotem”.

Czytaj dalej

ANDRZEJ MOROZOWSKI ZNIKNĄŁ Z TVN 24

O nieobecność Andrzeja Morozowskiego zapytał jeden z widzów w trakcie czwartkowego wydania „Szkła kontaktowego” (fot. Krzysztof Dubiel/TVN)

Dochodzi do zdrowia po operacji

Andrzej Morozowski, autor programu „Tak jest” w TVN 24, zniknął z anteny. Stacja informuje, że dziennikarz dochodzi do zdrowia po operacji.

O nieobecność Andrzeja Morozowskiego zapytał jeden z widzów w trakcie czwartkowego wydania „Szkła kontaktowego”. „Proszę, powiedzcie co dzieje się z redaktorem Morozowskim?” – napisał.

„Dzisiaj bardzo długo rozmawiałem z Andrzejem. Andrzej jest po pewnym zabiegu szpitalnym, dochodzi do siebie. Wszyscy wiemy o tym, że za dwa, trzy, może cztery tygodnie wróci w pełni sił” – przekazał prowadzący Tomasz Sianecki. „Niektórzy zauważyli, że zniknął z czołówki Zniknął, bo go nie ma. Jak będzie, to znowu się w tej czołówce pojawi” – zaznaczył Sianecki.

„Andrzej Morozowski dochodzi do zdrowia po operacji i wróci tak szybko, jak tylko będzie to możliwe” – przekazało nam biuro prasowe TVN Warner Bros. Discovery.

(KOZ, 26.04.2024)
PRESS.PL

 (https://www.press.pl)

REKOMPENSATA DZIENNIKARSKIEJ EMERYTURY

Przed kilkoma miesiącami informowaliśmy o możliwościach otrzymania rekompensaty do dziennikarskiej emerytury. Dziś kolega Dariusz Chrabałowski potwierdza to własnym przykładem. Ci emeryci, którzy urodzili się przed rokiem 1948, z rekompensaty nie mogą skorzystać, mimo że pracowali w równie trudnych warunkach „w szczególnym charakterze”. To jest dyskryminacja. Ale młodsze koleżanki i kolegów namawiamy.

Jako świeżo upieczony dziennikarz-emeryt chciałbym powiadomić Koleżanki i Kolegów odchodzących na „zasłużoną”, o możliwości otrzymania niebagatelnego dodatku do emerytury, o którym nie ma powszechnej świadomości.

Ten dodatek pod nazwą rekompensaty wypłacany jest wraz z comiesięcznym świadczeniem do końca życia. Ale nie wszystkim.

Czytaj dalej

Z KRONIKI PAN…i G.

Pigułka „po”

Słodko-gorzka. Do przełknięcia po wyborach samorządowych. Wszystkie frakcje uznały, że wygrały. Przynajmniej w tej kwestii była zgoda. Pewien yutuber mówi – było legitnie, czyli słusznie. Okazało się, że w 11 (lub 12) województwach będzie rządziła Koalicja Obywatelska sama lub z innymi, a w pozostałych pięciu – PIS. Dla porządku odnotujmy: frekwencja – 51,94 %. – Wielu rodaków pomyślało, że wybory 15 października były epokowe. Te są już zwyczajne. Nie trzeba iść do urn – tłumaczył marszałek Sejmu. Dla PIS – 34,27 % ( tj. 239 mandatów w Sejmikach), KO – 30,59 % (tj. 210 mandatów), TD – 14,25 %, Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy – 7,23 %, Nowa Lewica – 6,32 %. W sztabach wręczano cięte kwiaty. Ciętych ripost jakoś nie było. 

Rozpleniły się konferencje prasowe. Lans totalny. Jeden przemawia, wierna czereda celuje wzrokiem do kamer. A tematyka czasem mizerna. Guru PIS-owni, poseł Mariusz Błaszczak komentuje już wszystko. Frontman! Uważny obserwator uważa, że brakuje lekkości. I treści. Jednakże, były prezydent A. Kwaśniewski przestrzega, że ta partia ma elektorat, struktury i pieniądze. Więc nie lekceważyć. Cóż, są wybitni inaczej. Może podsunąć stare powiedzenie: jestem tak dobry w spaniu, że mogę to robić z zamkniętymi oczami. Ktoś strawestował myśl bodajże Tadeusza Kotarbińskiego, filozofa: Zdrowy sen nie tylko przedłuża życie lecz skraca też dzień roboczy.

Na szczęście – zdaniem R. Trzaskowskiego – skończyła się baneroza i szyldoza. Statystycznie podobno, każdy ze 190 tysięcy kandydatów wygenerował ok. 20 kg reklam. Tylko gdzieniegdzie przed drugą turą fruwały jeszcze pozrywane częściowo banery. Samorządowiec wygrał w pierwszej turze fotel prezydenta stolicy. Ale dostało mu się za filmik reklamowy, w którym on agituje, a żona gotuje. No to, po wyborach zrobił filmik: on pichci, a żona dziękuje wyborcom. Poczucie humoru zawsze w cenie.

Czytaj dalej

PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Kiedy wreszcie szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji stanie przed Trybunałem Stanu? Jak długo człowiek ferujący kilkusettysięczne wyroki przeciwko TVN, Tok FM czy Radiu ZET będzie to wciąż bezkarnie czynił w majestacie swego urzędu, cenzurując post factum medialne wypowiedzi, wprowadzając tzw. efekt mrożący i atakując dziennikarzy śledczych za to, że godnie wypełniają misję czwartej władzy? Jak długo jeszcze ten człowiek stał będzie na czele jednego z najważniejszych w Polsce urzędów centralnych, za nic mając krytykę, grając rolę absolutnego władcy medialnego pierścienia?

Za ten stan odpowiada wiele czynników. Trzeba wrócić do historii, do Ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 roku, która określiła zasady, tryb działania oraz organizację i sposób powoływania jej członków. Podstawowym błędem było jej podporządkowanie politykom (członkowie KRRiT powoływani są przez Sejm, Senat i prezydenta) oraz nadanie jej wszechmocnej roli w zakresie regulacji i kontroli rynku medialnego (radia i telewizji) w Polsce. Kolejnym błędem było wpisanie KRRiT do Konstytucji RP w 1997 roku i dziś są małe szanse, aby to zmienić.

Zgodnie z artykułami 213 – 215 KRRiT miała stać na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji. Ostatni skład rady uczynił z tego ciała jego karykaturę. Czterech z pięciu jej członków (poza prof. Tadeuszem Kowalskim) ośmiesza swym działaniem tę instytucję, pokazując, że jest ona całkowicie upolityczniona i podporządkowana partyjnym interesom Prawa i Sprawiedliwości, ogranicza prawo do informacji, stosuje cenzurę wobec TVN oraz przez cały okres rządów PiS tolerowała naruszanie przez TVP zapisów misyjnych określonych w Ustawie o radiofonii i telewizji. Co więcej, obecnie nie reaguje na wybryki „satyryków” w TV Republika, a zarazem jest bezlitosna wobec audycji TVN i komercyjnych rozgłośni. To w obecnym wydaniu karykatura regulatora i kontrolera, kierowana przez człowieka obsesyjnie zwalczającego TVN.

Czytaj dalej

Kobieta i życie

Mężczyźni rządzą w większości redakcji. Kobiety zwykle muszą się zadowolić funkcją zastępcy – jeśli w ogóle (fot. Vlad Deep/Unsplash.com)

W mediach na kierowniczych stanowiskach jest wciąż za mało kobiet.

Kobietom w mediach wszyscy mówią „tak”. Do czasu, gdy mają zostać szefowymi. Prezes Wydawnictwa Bauer przekonuje, że przykładów kobiet na najwyższych stanowiska jest w naszej branży sporo – skoro jednak jest tak dobrze, dlaczego ciągle jest tak średnio?

***

Ten tekst Łukasza Zalesińskiego pochodzi z magazynu „Press” – wydanie nr 11-12/2023. Teraz udostępniamy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników. Przyjemnej lektury!

***

„Za mało kobiet w zarządzie? No to kara. Unia wreszcie zaczyna walczyć o równouprawnienie” – pisała w kwietniu zeszłego roku – red. Anna Zaleska na portalu Wyborcza.biz.

Czytaj dalej