Kto po Polska Press? Repolonizacja ciągle żywa w PiS. „Żeby media były polskie”
– Jak państwo wiecie, gdy Orlen kupił Polska Press, to rozpętała się awantura medialna. Coś, co w normalnym świecie wydawałoby się niemożliwe – bo jeżeli państwo kupuje medium, to wydawałoby się… – zawiesiła głos Dorota Kania i zaraz się poprawiła: – Znaczy polska firma kupuje medium, to wydawałoby się, że należy się z tego cieszyć.
To tylko lapsus. Dorota Kania myliła się jednak w co najmniej dwóch innych kwestiach:
- „Dlaczego Niemcy czy Francuzi nie wpuszczają obcego kapitału do mediów? Bo wiedzą, czym to grozi u nas” – pytała podczas panelu Dorota Kania i zaraz odpowiadała sobie na to pytanie.
Fakty są nieco inne i nie można zamknąć go stwierdzeniem o „niewpuszczaniu obcego kapitału”. Rzetelniejszą wiedzę na temat tzw. kapitału zagranicznego w mediach niemieckich lub francuskich rozpowszechniał przede wszystkim Instytut Staszica w swoim raporcie z 2017 roku. Powołując się na niego, nawet sprzyjający PiS portal TVP Info podawał w lipcu 2021: „W Niemczech nie ma ograniczeń dotyczących udziału kapitału zagranicznego”. Dodano jednak zaraz: „Na rynku i tak dominują rodzime koncerny”.
Czytaj też: Komisja etyki poselskiej umorzyła sprawę wypowiedzi posła KO Czesława Mroczka pod adresem Doroty Kani
Cytowany raport Instytutu Staszica generalnie mówił o rynku radiowo-telewizyjnym. Na tym rynku obostrzenia istnieją – podobnie zresztą jak w Polsce. Demagog analizował w połowie 2021 roku tę sprawę, sprawdzając prawdziwość wypowiedzi posła Marcina Horały na temat kapitału spoza Unii Europejskiej w mediach francuskich, austriackich i niemieckich. Analitycy Demagoga o Niemczech napisali – powołując się na dane dr hab. Marty Jas-Koziarkiewicz, medioznawczyni z Uniwersytetu Warszawskiego, m.in.: „Przy przyznawaniu koncesji mediom większe znaczenie niż rozkład kapitału wewnątrz spółki ma udział w rynku i przeciwdziałanie osiągnięciu dominującej pozycji opiniotwórczej”.
W kontekście francuskim napisano: „We francuskiej ustawie o wolności przekazu znajdziemy również konkretne zapisy dotyczące ograniczeń, na jakie natkną się zagraniczne podmioty chcące operować na francuskim rynku medialnym. Zakazy dotyczą jednak tylko radia, telewizji oraz dzienników – czasopisma rozrywkowe i specjalistyczne są wyłączone z tych ograniczeń, prawdopodobnie przez dość znikomy wpływ na opinię publiczną. Dzięki tej możliwości na francuskim rynku z powodzeniem funkcjonują lub funkcjonowały: niemiecki Bertelsmann, brytyjskie EMAP (choć zostało sprzedane Włochom), czy włoskie Mondadori (sprzedane w 2019 roku grupie Reworld Media)”.
I dalej: „Zgodnie z francuskim prawem żaden cudzoziemiec nie może posiadać więcej niż 20 proc. spółki z licencją na nadawanie radia lub telewizji w języku francuskim ani na wydawanie dziennika prasowego lub serwisu informacyjnego online. Regulacje nie dotyczą spółek należących (przynajmniej w 80 proc.) do nadawców publicznych w państwach członkowskich Rady Europy. Wciąż jednak odnoszą się do nich liczne wewnętrzne przepisy antykoncentracyjne, m.in. brak możliwości posiadania więcej niż 49 proc. udziałów w spółce, a także przepisy przeciwdziałające koncentracji krzyżowej (posiadania kilku form mediów równocześnie). (…) W Niemczech – podobnie jak w Polsce – koncesja na nadawanie dla prywatnego medium może zostać przydzielona wyłącznie osobie fizycznej lub prawnej, która ma miejsce zamieszkania w Niemczech bądź innym państwie członkowskim Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Od grudnia 2018 roku obowiązuje tam również nakaz posiadania przez przedsiębiorstwo medialne wkładu kapitału krajowego lub pochodzącego z UE bądź Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu, w wysokości gwarantującej min. 10 proc. głosów w organach decyzyjnych. Przed 2018 rokiem próg ten wynosił 25 proc.”.
Czytaj też: PiS nie wysłucha apelu IWP o pomoc dla prasy. Ale dobrze, że taka uchwała się pojawiła
Dr hab. Marta Jas-Koziarkiewicz z UW wyjaśniała tę sprawę także w serwisie Wyborcza.pl w 2021 roku: „We Francji (…) ingerencji w wielkość i strukturę kapitałową poddawane są wydawnictwa prasy informacyjnej, informacyjnych portali online oraz nadawcy radiowi i telewizyjni. Nie formułuje się żadnych ograniczeń wobec wydawców pism rozrywkowych czy specjalistycznych. Ograniczenia te dotyczą wielkości udziałów właścicielskich, maksymalnej liczby koncesji, zasięgu ludnościowego oraz udziału w odbiorze danego programu (media elektroniczne). W przypadku kapitału zagranicznego francuskie prawo przewiduje ograniczenie udziału w rozgłośniach radiowych lub stacjach telewizyjnych nadających w języku francuskim do 20 proc. (…) W Niemczech z kolei ograniczenia struktury przedsiębiorstw medialnych mają przede wszystkim zapobiegać osiąganiu tzw. dominującej pozycji opiniotwórczej”.
- „Działanie Niemców na terenie Polski (w Polska Press – przyp. Red.) wyglądało tak (…) ściąganie kapitału, żeby jak najwięcej zarobić pieniędzy. Żeby stworzyć maszynkę do zarabiania pieniędzy (…) Dziennikarze bardzo mało zarabiali, było bardzo mało umów o pracę, bardzo mało etatów” – mówiła Dorota Kania.
Fakty są takie, że w czasach, gdy właścicielem Polska Press był Verlagsgruppe Passau (do marca 2021 roku), liczba etatów w koncernie była wyższa niż obecnie. Średnia liczba etatów w Polska Press w 2020 roku wynosiła 1908 (mniejsza od 2126 etatów w 2019 roku). Jednak w 2021 roku nastąpił dalszy spadek – do 1793 pracowników. Natomiast na koniec 2022 roku – wynika ze sprawozdania złożonego do Krajowego Rejestru Sądowego – w wydawnictwie pracowało 1649 osób, co stanowiło spadek o 8 proc. względem końca 2021 roku.
Czytaj też: Tworzona przez narodowców stacja TVMN ma wejść do Vectry i panelu Nielsena
(MAT, 24.06.2023)
Źródło: Press.pl