PO MEDIACH Z ANGORĄ

Hejtem po oczach

Ta historia wymaga śledztwa. Śledztwa dziennikarskiego. Pojawiają się w niej tajemniczy osobnicy. Finału tej story nie ma, choć być musi. A może będzie tak, jak w finale „Morderstwa w Orient Expressie” Agathy Christie? Zagadkowym mordercą okazał się…

Historia dziennikarstwa śledczego ma długą tradycję. 25 września 1690 roku w Bostonie ukazała się pierwsza amerykańska gazeta Publick Occurrences. Both Domestick and Forreigners. Jej twórca Benjamin Harris opisywał wydarzenia, które dziś nazwalibyśmy sensacyjnymi, aferami, dziennikarstwem śledczym. A że została wydana bez zezwolenia gubernatora stanu Massachusetts, to jej żywot był krótki; ukazała się pierwszy i ostatni raz. Potem była sprawa Johna Petera Zengera, drukarza i wydawcy New York Weekly Journal, w którym opisano nadużycia gubernatora Nowego Jorku. Aresztowany w listopadzie 1734 roku i oskarżony o zniesławienie Zenger czekał na proces osiem miesięcy, ale dzięki słynnej mowie filadelfijskiego prawnika Andrew Hamiltona w obronie wolności prasy został uniewinniony. Kolejni dziennikarze śledczy szli ścieżką wyznaczoną przez Harrisa i Zengera: Bache, Bly, Tarbell, Steffens, Woodward, Bernstein i wielu innych buntowało się przeciw władzy, by walczyć o prawdę. Czasami ich walka mieszała się z osobistymi pobudkami, ale na końcu drogi była opinia publiczna, która miała prawo wiedzieć – right to know. A u nas, dziś, jakie prowadzimy śledztwo? I o czym nie dowiaduje się opinia publiczna?

Czytaj dalej

WROCŁAWSKA MAJÓWKA

NAJWIĘKSZY GITAROWY FESTIWAL ŚWIATA

Gdy 4 maja 1951 roku sir Huk Beaver, dyrektor generalny browaru Guinness, podczas polowania w bagiennym terenie nad rzeką Slaney zastanawiał się, jaki jest najszybszy ptak w Europie i uznał, że nie znajdzie odpowiedzi w żadnym podręczniku i encyklopedii, to wpadł na pomysł, że popularna może stać się książka odpowiadająca na przeróżne, najbardziej zaskakujące, a nawet absurdalne pytania. Nie przypuszczał wówczas, że zainspirowana przez niego „Księga rekordów Guinnessa” stanie się w przyszłości światowym bestsellerem.

Pierwsze jej wydanie ukazało się w Wielkiej Brytanii w 1955 roku w nakładzie 1000 egzemplarzy. Po roku jej nakład w Stanach Zjednoczonych Ameryki wyniósł już 70 tysięcy, a pierwsza edycja w języku polskim ukazała się w 1991 roku.

Po tych wstępnych informacjach u czytelników może zrodzić się pytanie o związki Wrocławia z rekordami Guinnessa. Spieszę więc z informacją, że pierwszą taką próbę podjęto 18 czerwca 2000 roku, aby uczcić tysiąclecie Wrocławia. Na ówczesnym otwartym basenie WKS Śląsk przy ulicy Skarbowców przeprowadzono pływacką sztafetę pod hasłem 1000×50 metrów. Niestety, rekordu nie ustanowiono, bowiem na przeszkodzie stanęło niespodziewane obniżenie temperatury. Przenikliwe zimno spowodowało, że wielu potencjalnych uczestników bicia rekordu nie przybyło na basen, a więc nie osiągnięto liczby 1000 pływających. W tym miejscu pragnę zakomunikować, że z powodzeniem pokonałem wówczas nie tylko okropne zimno, ale i dystans 50 metrów.

Czytaj dalej