O Stanisławie Krukowskim
opowiada córka,
Dorota Kozakowska
w rozmowie z Izabellą Starzec
Izabella Starzec: Twój tato, Stanisław Krukowski (1924 – 1991), prześwietna postać we wrocławskiej chóralistyce i pedagogice, świętowałby 8 maja setne urodziny. Życiorys miał bardzo bogaty, a zawsze ciekawiło mnie, dlaczego porzucił swoje techniczne zainteresowania, politechniczne wykształcenie na rzecz muzyki?
– Dorota Kozakowska, de domo Krukowska: Tą pierwszą profesją była chemia, którą ukończył z wyróżnieniem, a pierwszą pracą asystentura w tamtejszej Katedrze Chemii Nieorganicznej Politechniki Wrocławskiej. Być może od razu by się zwrócił w stronę muzyki, ale wtedy nie było jeszcze akademii muzycznej, czy jak to było zaraz po wojnie – Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Kiedy powstała w 1948 roku, nastąpił zwrot.
Z tego wynika, że miał już wcześniej taki pomysł na życie.
– Zdecydowanie. Jeszcze będąc na V roku studiów chemii, już był korepetytorem chóru. Poza tym sam śpiewał w chórze politechnicznym. Miał z muzyką bardzo wiele do czynienia i to właśnie ona okazała się jego wielką pasją.